Michael Kors to wytrawny gracz na modowej scenie – już od dłuższego czasu z powodzeniem sprzedaje nam elegancki, ale pełen sportowego i minimalistycznego szyku styl rodem z dzielnicy Upper-East Side. A my zakochujemy się w nim na nowo, co sezon.
Kolekcja wiosna lato 2013 to przede wszystkim świeżość dekady lat 60. – pasiaste motywy z bluz rugby, odważne zestawienia kolorystyczne, nadruki przedstawiające chmury na niebieskim niebie i taflę wody falującej w basenie … Słowa użyte przez projektanta tuż przed nowojorskim pokazem brzmiały “geometryczny glamour” i to chyba najlepiej oddaje atmosferę, którą Kors pragnie stworzyć w nadchodzącym sezonie.
Choć niektórzy krytycy narzekali na brak charakterystycznych,„korsowskich” elementów, my jednak dostrzegamy jego unikalny allure, zauważając, iż projektant pragnie rozszerzyć swoją pracę i szuka nowych kierunków. Jest to kolekcja odważna, pełna geometrycznych cięć i świeżego nowego stylu, nad którym Kors nie pracował nigdy wcześniej. Przede wszystkim piękne, jasne kolory –i choć printy być może zahaczają o kicz, ale potem znowuż jest to coś, co młodzież teraz nosi (vide fenomen Local Heroes). Do najsilniejszych elementów tej kolekcji zaliczamy jednoczęściowe kostiumy z zamkami po bokach, białe szmizjerki z skóry ze złotymi zatrzaskami oraz płaszcze w szerokiej palecie barw.
A potem nadszedł ten moment, gdy pojawiły się wieczorowe suknie, a Karlie Kloss zamknęła pokaz, prezentując czarną dwuwarstwową suknię z krepy i o spektakularnych wycięciach. I to jest najlepsza definicja stylu Korsa, tego nieuchwytnego szyku prosto z wielkiego amerykańskiego miasta – tego czegoś, czego Europa może pozazdrościć.