Wiosenno-letnia kolekcja Moschino to prawdziwe rodeo – czy raczej jazda bez trzymanki. Zapomnijcie na chwilę o takich słowach, jak „umiar”, „minimalizm” czy „uniwersalna stylizacja”, odepnijcie pasy i wsiądźcie do rozpędzonej machiny Moschino, model wiosna-lato 2011.
Ta linia to połączenie nostalgii za kiczem lat 80-tych oraz inspiracji stylem kowbojskim, wymieszanego z akcentami meksykańskimi. Krzyżują się tu przeróżne wzory – grochy, pasy oraz kwiaty. Pomimo stosunkowo wąskiej palety barw – projektantka Rosella Jardini ograniczyła się do bieli, czerni, granatu, ciemnego błękitu, czerwieni oraz do słonecznego żółtego – kolory emitują energię niemniejszą niż neonowe zestawienia u Jil Sander, Niny Ricci czy Chapurin.
Na pierwszy ogień poszły garnitury, inspirowane strojami muzyków mariachi – krótkie marynarki i wysokie spodnie o zwężających się nogawkach, zakończone tuż nad kostką (to wariacja na temat modnych chinos). Na głowie koniecznie musi się znaleźć kowbojski kapelusz, pod nim najlepiej jeszcze mieć głowę przewiązaną apaszką w grochy. Jeśli wolimy spódnice i sukienki – możemy wybierać między długością mini, midi i maxi. Nie zapomnijmy o wysokich obcasach, wiązanych wokół kostki dwukolorowymi tasiemkami. Całości dopełniają ogromne złote kolczyki, niewielkie torebki przewieszone przez ramię i ciężkie bransolety – najlepiej na obu nadgarstkach.
Jeśli jeszcze nie zakręciło Wam się w głowie, to znaczy że jesteście urodzonymi kowbojkami!