Magda i Adam Lewanowiczowie mają to szczęście, że pasja, jaką jest fotografia jest jednocześnie ich sposobem na życie. Nam opowiedzieli o kulisach pracy w duecie, inspiracjach i marzeniach, których powinno się mieć jak najwięcej.
Od jak dawna interesujecie się fotografią?
Obydwoje jesteśmy dosyć pospolitymi przypadkami, u których fotografia była od zawsze w domu. To właśnie nasi ojcowie nauczyli nas patrzeć na świat przez obiektyw aparatu, a następnie przenosić to, co uchwycimy na papier w domowych ciemniach. W naszych domach wspomnienia zapisane na papierze fotograficznym to podstawa.
Magda: W liceum uchodziłam za klasowego fotografa. Na żadne wyjście nie ruszałam się bez aparatu. Nawet ostatnio oglądając ze znajomymi sprzed lat film ze studniówki zamarłam, widząc jak tańczę w długiej sukni z aparatem w ręku! Dotąd nie sądziłam, że byłam aż taką maniaczką!
Adam: Ja akurat w okresie licealnym porzuciłem aparat na rzecz kamery. W trakcie studiów jednak, tuż po przeprowadzce do Warszawy, powróciłem do zdjęć i tak już zostało. Tak naprawdę to dzięki fotografii zaczęliśmy się spotykać z Magdą. Wystarczyło, że wziąłem lustrzankę do klubu, gdzie bawiła się wspólnie ze znajomymi. Minęło już 5 lat, od kiedy na poważnie zaczęło się nasze wspólne życie wraz z fotografią.
fot. Magdalena [&] Adam Lewanowiczowie
Od kiedy fotografia jest waszym sposobem na życie? Czy zawsze pracowaliście w duecie?
Magda: Poznaliśmy się podczas studiów psychologicznych. Ja dodatkowo pracowałam wtedy w korporacji, która pochłaniała mnie całkowicie między szóstą a dwudziestą. Poza tym każda wolną chwilę jaką mieliśmy wykorzystywaliśmy na robienie zdjęć. Stworzyliśmy sobie nawet nasze pierwsze małe studio fotograficzne, gdzie realizowaliśmy wspólne pomysły.
Adam: Na szczęście nie musiałem Magdy zbyt długo namawiać by zostawiła „kopalnię” i by zajęła się wraz ze mną fotografią na poważnie.
Magda: Wtedy też postanowiliśmy założyć firmę i żyć z tego, co daje nam najwięcej radości i satysfakcji. Od samego początku wiedzieliśmy, że chcemy pracować w duecie. Nie wyobrażaliśmy sobie rozdzielać sesji pomiędzy siebie. Chcieliśmy tworzyć razem i tworzymy razem, choć czasem z nieoczekiwanych przyczyn zdarza się, że musimy się rozdzielić.
Jaki stosujecie podział ról podczas pracy? Czy macie jakieś specjalne zasady?
Oczywiście, bez chęci współpracy i wzajemnego zrozumienia nie dalibyśmy rady tak pracować. Przede wszystkim musimy szanować zdanie drugiej osoby. Zawsze przed sesją z góry ustalamy, w jakim klimacie będzie utrzymana, na czym nam najbardziej zależy i jaki ma być efekt końcowy. Podczas reportaży jest nam trochę łatwiej, gdyż każde z nas ma swoją przestrzeń i może swobodnie realizować swój zamysł. Trochę inaczej wygląda nasza wspólna praca przy sesjach modowych. Tu ważna jest pokora i cierpliwość – musimy umieć się dzielić i czekać na swoją kolej. Każde z nas ma zazwyczaj inną koncepcję na uchwycenie danej modelki, stylizacji etc. Ustalamy wtedy, kto zaczyna, a później dajemy drugiemu możliwość zrealizowania jego pomysłu.
Jakie są plusy i minusy wspólnej pracy?
Plusów jest bardzo dużo. Obydwoje robimy to, co kochamy. Żyjemy tym i rozmawiamy przede wszystkim o fotografii i naszych wspólnych planach. Jest to integralna część naszego życia. Jesteśmy od siebie różni i dzięki temu w pełni uzupełniamy się w życiu prywatnym, jak i podczas sesji zdjęciowych. Na początku mieliśmy obawy, że nasze modelki mogą być trochę zdezorientowane, gdy jedno z nas chce zrealizować swoją koncepcję, a drugie inną. W rezultacie nigdy nie mieliśmy takich problemów. Plusem też jest to, że przy mniejszych projektach nie potrzebujemy asystentów. We dwoje dajemy sobie świetnie radę! A minusy…? Hmmm… Adam nie może podrywać modelek (śmiech).
Fotografujecie znane osoby, realizujecie kampanie reklamowe popularnych marek, zajmujecie się też reportażem w tematyce ślubów – która z tych dziedzin jest najbliższa waszemu sercu?
Zaczynaliśmy wspólne fotografowanie od mody, współpracując głównie z agencjami modelek. W międzyczasie mieliśmy jednak coraz więcej zapytań o reportaże. Wiedzieliśmy, że nie chcemy robić typowych “weselnych kotletów”. Podobała nam się opcja poznawania nowych ludzi, fotografowania ich emocji w tak ważnym dla nich dniu. Bywa, że i nam się udziela atmosfera, wzruszamy się i to daje nam jeszcze więcej energii do pracy i wykonania jak najlepszego reportażu. Najbliższa sercu jest nam natomiast moda. Przy reportażach jesteśmy zmuszeni do wychwytywania tego, co się dzieje bez naszej ingerencji. Moda daje nam możliwość tworzenia czegoś nowego. Poza tym praca z modelką, która potrafi zrealizować nasze pomysły, jest dla fotografa czymś nieocenionym.
fot. Magdalena [&] Adam Lewanowiczowie
A co fotografujecie poza pracą, prywatnie? Czy zawsze macie przy sobie aparat?
Fotografujemy wszystko, co tylko przyjdzie nam do głowy. Najczęściej naszą 3-letnia córeczkę, ale i to, co nas otacza. Prywatnie rzadko kiedy bierzemy ze sobą nasz główny sprzęt fotograficzny, ale zawsze pod ręka mamy iPhone’y, które w pełni dają nam satysfakcję z robienia zdjęć. Zdjęcia z IPhone’a spokojnie da się wywołać, dlatego w naszych domowych albumach królują właśnie takie zdjęcia.
Jakie są główne źródła waszych inspiracji?
Staramy się śledzić światowe trendy – podstawą jest Vogue Paris, Russia i Italia. Uwielbiamy przeglądać sesje wykonywane dla tych magazynów. Poza tym od lat fascynują nas fotografie Helmuta Newtona, Richarda Avedona czy Davida La Chapelle. Cały czas staramy się wzbogacać naszą kolekcję albumów fotograficznych o nowe perełki.
Jak oceniacie rynek fotografii w Polsce? Czy Wam łatwo było się przebić? I czy łatwo się jest utrzymać?
W ostatnich czasach do aparatów lustrzanych jest tak łatwy dostęp, że rynek fotograficzny zapełnia się w zatrważającym tempie. Oczywiście można polemizować, nad jakością fotografii, stylem etc.. Na pewno trzeba cały czas się rozwijać i dużo pracować, aby się przebić i przede wszystkim, żeby się utrzymać. Nie spoczywamy na laurach i nieustannie staramy się robić coś nowego, doskonalić się. Nie możemy powiedzieć, że się już przebiliśmy, bo jeszcze trochę nam to zajmie, a czy się utrzymamy? Najważniejsze, żeby cały czas się realizować i nie pozwalać sobie na zbyt dużo luzu, bo można przegapić swoją szansę.
Czy macie wykształcenie kierunkowe?
Na początku naszej wspólnej historii z fotografią udaliśmy się czysto hobbystycznie do studium Związku Polskich Artystów Fotografików w Warszawie. W studium pracowaliśmy tylko i wyłącznie na aparatach analogowych, po czym spędzaliśmy długie godziny w ciemni. W czasie przygody ze ZPAF często pracowaliśmy na analogach, co tylko nam wyszło na dobre. Niestety, fotografia cyfrowa bardzo rozleniwia. Równolegle z uczęszczaniem do ZPAF wykonywaliśmy sporo sesji zdjęciowych pod zupełnie innym kątem niż nas kierowano w studium. Cały czas brnęliśmy w ukochaną modę.
Czy trzeba mieć wykształcenie kierunkowe, by pracować w tym zawodzie czy wystarczy talent i ciężka praca?
Sami jesteśmy z wykształcenia psychologami. Długo fotografowaliśmy bez szkoły fotograficznej, ale na pewno studium bardzo nam pomogło i ułatwiło w starcie.
Co moglibyście poradzić tym, którzy marzą o tym zawodzie? Kilka wskazówek od doświadczonych kolegów.
Przede wszystkim robić jak najwięcej zdjęć i wypracować swój własny styl. Praktyka czyni mistrza!
Czy jest jakaś sesja “marzenie”, którą chcielibyście w przyszłości zrealizować – z określoną modelką lub aktorką, w określonym miejscu etc.?
Jedno już takie marzenie się spełniło – możliwość spędzenia dwóch dni z Brucem Willis’em. Byliśmy jego osobistymi fotografami podczas jego wizyty w Polsce. Poza tym mamy jeszcze wiele marzeń, które chcielibyśmy spełnić. Część mamy nadzieję, ziści się jeszcze w tym roku. Nie zdradzimy jednak szczegółów, bo nie chcemy zapeszyć. Warto pamiętać, że nie wszystkie marzenia muszą się spełniać – w przeciwnym razie, nie byłoby o czym marzyć. Warto jest żyć i fotografować dla marzeń.
Dziękujemy za rozmowę.