Florencja to miasto, które odwiedzam kilka razy w roku. Jest miejscem, w którym godzinami potrafię przebywać ze swoimi przyjaciółmi, Iloną i Rafałem, projektantami MMC, którzy idealnie definiują mój styl. Tym razem nie poszłam z nimi oglądać tkanin, które wybierali do nowej, powstającej właśnie kolekcji. Może nawet chcę poczuć się zaskoczona tym, co znajdą w Prato, miejscowości koło Florencji. Na chwilę zostałam sama, spacerując po mieście w upalnej atmosferze. Florencja i prawie 40 stopni! Mimo wysokiej temperatury, wciąż mnie jednak zachwyca.
Na miasto wybrałam się z konkretnym planem. Lubię go mieć, bo bez niego zakupy nie są tak przyjemne. Na mojej liście znalazły się zimowe buty w stylu martensów, ciężka, czarna, zamszowa torba i biała koszula. Testuję wszelkie stylizacje na bazie białej koszuli i staram się wymyślić coś swojego. Wbrew pozorom to bardzo oryginalny element garderoby.
We Florencji potrafię zauważyć każdą zmianę. Tu nowa knajpka, tamten sklep zmienił lokalizację, a jeszcze gdzie indziej powstało coś nowego, gdzie warto zajrzeć. Jak w rodzinnym mieście, odwiedzanym po latach. Mimo wszystko przyjemnie wiedzieć, że ma się tutaj ulubione miejsca i one są stałe np. restauracja „Zaza”, gdzie można zjeść makaron ze świeżymi truflami ( zjadam dwie porcje…jak może być inaczej!).
Tym razem mam też marzenie, by zmierzyć białą suknię. Najchętniej od Chanel. Przeceny się jeszcze nie skończyły i jest to idealna chwila na odnalezienie tego, co w duszy gra. Biała z zakrytymi ramionami, zaznaczoną talią i biżuteryjnym wykończeniem. Taka, przy której nie zawaham się nawet na chwilę. Idealnie niebezpieczna.