Nie odpoczywam od mody. Próbowałam parę razy, ale zawsze do niej wracałam. Może jednak jest moim przeznaczeniem? Wakacje to czas mojego wyciszenia i próba wejścia w inny rytm, wolniejszy. Jest to niezwykle trudne dla kogoś, kto żyje bardzo intensywnie i pracuje nawet w weekendy. Za każdym razem uczę się na nowo odpoczywać – to tak jakbym wsiadała pierwszy raz na rower. Na początku bywa trudno, ale potem jest już tylko coraz lepiej. Być może pomaga mi w tym moja pasja, jaką jest moda. Dzięki niej niezmiennie czuję, że wakacje to też pokaz mody. Tyle tylko, że mój własny! Prywatne królestwo kolorów i nowych doznań. Może to lekko narcystyczne i ktoś stwierdzi, że nie wrzucam na luz, tylko ciągle jestem taka spięta, idealna i odgrywam rolę. No, ale ja to lubię, kocham, uwielbiam. To mój sposób na wspominany „luz” nawet jeśli go nie widać gołym okiem. Nie muszę się przecież do nikogo dostosowywać, a jeśli muszę, odwracam się i idę tam, gdzie mogę poczuć się sobą. Zawsze znajduję takie miejsce nawet na końcu świata.