Imponujący zbiór damskiego obuwia, szafy po brzegi wypchane luksusową modą oraz niezliczona ilość akcesoriów. Imelda Marcos, żona byłego filipińskiego dyktatora od zawsze miała słabość do kolekcjonowania ekskluzywnej garderoby i dodatków. Do tej pory trudno jest zliczyć suknie balowe, pary damskich butów i ekskluzywnej biżuterii Pierwszej Damy Filipin (oscylowały one w granicach kilku tysięcy). Kolekcja Marcos stanowiła jedynie niewielki ułamek tego, co znajdowało się w jej rezydencji. Ekskluzywny buduar Imeldy był wypełniony po brzegi perskimi dywanami, antykami i drogimi meblami. Jak sama mówiła, od zawsze kochała piękne rzeczy i męczyła ją brzydota.
Nie da się ukryć, że Dawid Woliński zdecydował się na dość kontrowersyjną inspirację swojej najnowszej kolekcji. W słowniku angielskiego slangu funkcjonuje nawet zwrot „Imelda Marcos Syndrome”, będący określeniem osób uzależnionych od kupowania obuwia. W tym wypadku, przepych i bogactwo, z którym kojarzona była postać Marcos, okazały się punktem wyjścia do stworzenia najnowszej kolekcji polskiego projektanta.
I tak na wybiegu zobaczyliśmy wystawną, bogato zdobioną kolekcję, którą zdominowały przede wszystkim wyjściowe sukienki. Przekrój przez ich kroje był szeroki – od tych klasycznych w stylu lat 50, z mocno podkreśloną talią i rozkloszowanym dołem, poprzez te o bardziej skomplikowanych i wymyślnych konstrukcjach. Każda z nich zwracała na siebie uwagę zupełnie innym detalem. Na większości pojawiły się drapowania i falbany, część z nich zyskała treny i „syrenie ogony”, na jeszcze innych znalazły się długie panele materiału zakrywające biodra. Niektóre stylizacje uzupełniały bogato zdobione, bufiaste okrycia wierzchnie, podkreślone złotymi haftami, koralikami, kwiatami czy kolorowymi kamieniami szlachetnymi. Biżuteryjne wykończenia nawiązywały do orientalnej inspiracji kolekcji.
Jeśli przepych i bogactwo miały być podstawowym wyznacznikiem charakteru tych projektów, to temat został zrealizowany wzorowo. Kontrastowały z nimi tylko męskie sylwetki, w stonowanej kolorystyce szarości, brązów i czerni, nawiązujące do stylu Orientu jedynie poprzez drobne detale i część krojów, takich jak marynarki z kopertowym wiązaniem, luźne spodnie z obniżonym stanem (jedne z nich przypominające szarawary) czy długie koszule.
Większość pomysłów, jakie pojawiły się w kolekcji była równie kontrowersyjna, co sama inspiracja. Każdy, kto choć trochę zna charakter kolekcji Wolińskiego, doskonale wie, że podstawą jest u niego moda wieczorowa, a nie konceptualna. Pojawia się w tym momencie pytanie, skąd pomysł na mianowanie Imeldy Mercos muzą swojej kolekcji. Czy taką inspirację można uargumentować miłością do luksusowej garderoby i dodatków?