Z jakiegoś tajemniczego powodu o sobie mówi niewiele, ale o swojej pracy – fotografowaniu mody, bardzo dużo. Nie ukończył specjalistycznych kursów ani szkół w tej dziedzinie – wszystko, co potrafi zawdzięcza tacie, starszemu bratu i samozaparciu oraz ciężkiej pracy, jaką wkłada w swoją pasję. Fotografuje od niespełna dwóch lat, ale jak widać radzi sobie bardzo dobrze. Jego talent doceniły znane agencje modelek, dla których wykonuje sesje testowe oraz cztery uczestniczki programu Top Model – Paulina Papierska, Ania Piszczałka, Nicole Rosłoniec i Beata Szarłowska, które stanęły przed jego obiektywem.
Kto kryje się pod pseudonimem Maxwell i co on oznacza? Rozumiem, że to pseudonim artystyczny?
Tak imię Maxwell jest moim pseudonimem artystycznym, które ma jeszcze swoją
symbolikę. W języku angielskim, imiona czy wyrazy czasami posiadają ukryte
znaczenia. Przykładowo w słowie family każda litera pochodzi od słów –
Father And Mother I Love You – jeśli połączymy pierwsze literki
każdego wyrazu w tym zdaniu otrzymamy wyraz family. W podobny sposób
powstał mój pseudonim – Maxwell to połączenie dwóch angielskich wyrazów max
i well, co oznacza “maksymalnie dobrze lub na maksa dobrze”.
Drugie znacznie to imię człowieka, który wynalazł kolorową fotografię. Był nim
wielki szkocki fizyk i matematyk, który nosił imię Maxwell.
Od jak dawna zajmujesz się fotografią i czy zawsze była to fotografia
modowa?
Fotografem jestem od niedawna, ale świat fotografii nie jest mi obcy. Mój tata
był fotografem. Mam także brata, który się nią zajmuje, więc była to tylko
kwestia czasu, aż ja złapię za aparat i zacznę robić zdjęcia. Oni nauczyli mnie
wszystkiego od strony technicznej. A wracając do pytania, fotografem jestem od
niecałych dwóch lat i to była zawsze fotografia modowa.
fot. Maxwell; na zdj. Nocole Rosłoniec
Jakbyś określił styl swoich prac? Co pragniesz przez nie wyrażać?
Kiedyś robiłem zdjęcia a’la Terry Richardson, ponieważ wydawały mi się inne,
lepsze. Z biegiem czasu zdjęcia, jakie on i ja prezentowaliśmy czyli przepalone
(celowo) i trochę “imprezowe” zaczęły mnie męczyć. Nie twierdzę, że
to był zły okres w mojej karierze fotografa, bo dzięki takim zdjęciom stałem
się bardziej rozpoznawalny. Jednak potrzebowałem i chciałem pokazać emocje,
dlatego zmieniłem styl na zdjęcia fashion. Obecnie pracuję nad swoim
własnym stylem, który będzie ukazywał emocje, delikatność i kobiecość.
Współpracujesz z tego co wiem z włoską agencją Elite – rozumiem, że
fotografia to już nie tylko hobby, ale i sposób na życie?
Współpracuję też z kilkoma innymi agencjami takimi jak D’vision, Hook
czy Uncover Models. Od czasu do czasu wykonuje dla nich zdjęcia
testowe. Faktycznie, mam to szczęście, że łączę moją pasję z pracą.
W twoim portfolio pojawiły się zdjęcia dziewczyn znanych z programu Top
Model – Beaty, Pauliny, Nicole i Ani. Jak doszło do Waszej
współpracy i jak ją oceniasz?
Tak to prawda. Miałem tą przyjemność sfotografowania kilku uczestniczek
programu Top Model. Każda z dziewczyn jest inna i każda na swój sposób
cudowna.
Beata jest absolutnie fantastyczną osobą. Od samego początku bardzo się polubiliśmy i nadal utrzymujemy kontakt. W czasie sesji jest żywiołowa, ma niesamowite poczucie humoru i wszędzie jej pełno, dlatego zdjęcia, które jej zrobiłem są pełne życia i odrobiny zmysłowości. W niedługim czasie Beata znów stanie przed moim obiektywem.
Nicole jest osobą cichą i skromną, ale przed aparatem staje się pewna siebie.
Jest stworzona do sesji fashion i do chodzenia po wybiegach.
Przedstawiłem ją w sesji idealnie do niej pasującej.
Ania to prawdziwy kameleon przed obiektywem. W czasie sesji, z cichej, szczerej
i naturalnej dziewczyny zmienia się w modelkę z pierwszych stron gazet. Potrafi
ukazać różne emocje i uczucia. Jest bardzo wrażliwą osobą, a z jej twarzy nigdy
nie schodzi uśmiech. Myślę, że na wyżyny wyniosły ją jej pracowitość i oddanie.
Ania jest w stu procentach perfekcjonistką. Sesja, jaką jej zrobiłem była
inspirowana okładka Madame Figaro, gdzie modelka ma usta pomalowane we
wzór flagi Wielkiej Brytanii. Do dziś z Anią utrzymuję dobry kontakt i razem
planujemy kolejne wspólne sesje.
Paulina jest niesamowita i jest wspaniałą modelką. Ma piękne rysy twarzy, na
której światło ładnie się rozprowadza. Nie unika ciężkiej pracy i nie waha się
podejmować ryzyka. Nie boi się także eksperymentować ze swoim wizerunkiem, co
daje jej wielką przewagę nad wieloma modelkami. Nawet gdyby nie wygrała
programu Top Model, świat by o niej usłyszał. Ona ma sukces zapisany w
gwiazdach. Praca z Pauliną to czysta przyjemność, ponieważ wiele się można od
niej nauczyć. To, co jest bardzo pomocne we współpracy z Pauliną to fakt, że
potrafi udzielać korzystnych, a nie samolubnych wskazówek. Podczas sesji jest
bardzo skupiona i tryska energią. Kiedy pod koniec zdjęć cała ekipa opada z
sił, ona wygląda tak, jakby dopiero zdjęcia miały się rozpocząć.
fot. Maxwell; na zdjęciu Paulina Papierska
Jak Ci się pracowało ze zwyciężczynią programu Top Model?
Okazało się, że oboje śledzimy swoje prace od ponad roku i kiedy wszystkie
znaki na niebie i na ziemi pozwoliły nam zrobić sesje to odpowiedzieliśmy,
czemu nie. Paulinę pokazałem w trzech stylizacjach. W pierwszej, Paulina jest
ubrana w sukienkę od znanej i cenionej projektantki Militi Nikonorov, w której
muszę przyznać, wygląda bardzo seksownie i tajemniczo. Druga stylizacja
pokazuje ją w pióropuszu indiańskim, i z tego co wiem ta odsłona cieszy się
największą popularnością. Trzecia koncepcja ukazuje nam seksowne i bardzo
zmysłowe oblicze Pauliny. Praca z nią to naprawdę czysta przyjemność. Życzę jej
w dalszej karierze wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że jeszcze nie raz
stworzymy coś równie dobrego.
Skąd czerpiesz inspiracje do zdjęć?
Przeważnie z magazynów Vouge, ale też od samych modelek. Przed każda
sesją staram się poznać je bliżej i dopasować ich charakter do stylu sesji.
Bardzo ważny jest dla mnie stały kontakt z modelkami przed i w czasie trwania
zdjęć. Jeśli nie ma tej magii, uczucia i porozumienia między nami, to zdjęcia
niestety wychodzą słabe.
Czy masz swoje autorytety w świecie fotografii? Kogo podziwiasz i
dlaczego?
Moim guru jest Marcin Tyszka, którego uwielbiam za kadry i styl pracy oraz za
to, że udało mu się wybić z naszego kraju w świat wielkiej fotografii. Dzięki
niemu inni fotografowie z Polski, tacy jak ja, mają zielone światło, by wejść
do świata wielkiej mody i zaistnieć.
Jak oceniłbyś rynek i poziom fotografii modowej w Polsce? Czy
młodym i zdolnym łatwo jest zaistnieć w świecie mody?
Myślę, że rynek fotografii modowej w Polsce jest zamknięty. Okładki lub
sesje do magazynów robią ciągle te same osoby. Jeśli nie masz dojść i
znajomości, talent i twoje kadry nie pomogą ci w tym. Przed fotografami takimi
jak ja czy innymi dobrymi w Polsce, a jest ich bardzo wielu, uprzejmie zamykane
są drzwi. Ogólnie ciężko jest się wybić, ale przy odrobinie szczęścia może
kiedyś w tym świecie pojawi się taki drugi Marcin Tyszka i mam nadzieję, że
będę nim ja.
fot. Maxwell
Co oznacza dla Ciebie pojęcie sukcesu?
Tak naprawdę sukcesem jest dla mnie każda nowa sesja. Ciężka praca – tylko to
zapewnia sukces. Ja do osiągnięcia swojego zmierzam małymi kroczkami.
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
Robić jak najlepsze zdjęcia, by każda moja następna sesja była jeszcze lepsza
od tej ostatniej. Chce wspinać się jak najwyżej po drabinie sukcesu mając
nadzieję, że drabina jest oparta o dobry mur lub stabilny grunt, i doprowadzi
mnie na sam szczyt.
Jak wyobrażasz sobie swoją sesję-marzenie?
Trzeba każdą sesję zamienić w wymarzoną. Nawet jeśli dostaniesz zlecenie
komercyjne i wizja nie do końca ci się podoba, to zrób wszystko, aby to zmienić.
A gdybym miał sobie wyobrazić taką sesje to chciałbym, aby Christy Turlington
stanęła przed moim obiektywem, a Marcin Tyszka trzymał mi blendę:)….
Oczywiście żartuję z tą blendą, ale Christy bardzo chętnie bym sfotografował.
Dziękujemy za rozmowę.