Skórzany garnitur? I płaszcz? Jesienno-zimowa propozycja marki Jil Sander (pod wodzą niezawodnego Rafa Simonsa) dla panów jest dosyć monotematyczna, co nie znaczy, że nudna.
Wybieg zdominowała czarna, błyszcząca skóra, będąca materiałem niemal dla wszystkiego – od płaszczy, poprzez garnitury, aż po kurtki z kapturami. Efekt? Niezawodna elegancja z drapieżnym pazurem. Główną inspiracją była postępująca motoryzacja – a przede wszystkim luksusowe auta, o, a jakże, skórzanych fotelach.
Skojarzenia, jakie nasuwała kolekcja, były bardzo różne. Wielu odwołało się do erotycznego fetyszyzmu skóry – a to między innymi dlatego, że podkład muzyczny stanowiła ścieżka dźwiękowa głośnego filmu Wstyd. Inni natomiast dostrzegli niepokojącą fascynację niemieckimi mundurami z czasów drugiej wojny światowej.
Jesteśmy tym, co widzimy– miał ponoć powiedzieć sam Raf Simons po pokazie (cyt. za style.com). Interpretacja jest więc po naszej stronie, a jednocześnie bezlitośnie obnaża nasze myśli. My – zapewne jako wielcy fani Simonsa i jego wyprzedzającego wszelkie tendencje talentu – dostrzegamy przede wszystkim zręcznie skonstruowaną awangardę, potrzebę buntu. Ale bunt ten, ujarzmiony nienagannym krojem, rzadko kiedy dochodzi do głosu. Skrępowani konwenansami i zasadami, dusimy bunt w sobie, pozwalając mu, z rzadka, wyrazić się w naszym ubiorze.
A Wy? Co widzicie w tej kolekcji?