Ma za sobą studia z zarządzania na SGH i dyplom wiedeńskiej uczelni. Doktoryzuje się z teorii ekonomii, ale z zawodu jest agentką gwiazd i modelek, właścicielką warszawskiej agencji Avant Models. Kieruje karierą m.in. topmodelki Kasi Struss i Joanny Krupy.
Z Małgorzatą Leitner spotkałam się rok temu. Jak się okazuje, tuż przed przełomem w jej życiu. Wtedy mówiła, że dla pracy poświęciła wszystko, tak jak wcześniej dla edukacji i sportu. Zapytałam ją o to czy czuje, że coś traci. Powiedziała, że nie, że jeszcze nie. Twarda negocjatorka, która na kompromisy idzie dla dobra dziewczyn chwilę później musiała jednak pójść na bardzo duży, dla samej siebie.
Wszystko zaczęło się od Kasi Strusińskiej?
Kiedy się poznałyśmy jeszcze nie wiedziałam, że będę chciała zakładać agencję Avant Models, ale ona już wiedziała, że chce być modelką.
Byłaś wtedy bardzo młoda.
Miałam 21 lat, a Kasia 18. Studiowałam wtedy w Wiedniu, ale byłam akurat w Polsce na kilka tygodni. Wtedy się poznałyśmy. Można powiedzieć, że niemal przez przypadek.
To znaczy?
Organizowałam casting dla pewnej firmy i wtedy ją zobaczyłam. Od razu powiedziałam, że powinna chodzić po wybiegach Paryża czy Mediolanu, bo jest świetna. Ona odpowiedziała „ok”. I tak po części się zaczęło. Gdybyś zobaczyła jej pierwsze testy – ona naprawdę miała w sobie wiele z Kate Moss.
Co miałaś jej do zaoferowania?
Pełne poświęcenie. Do tego łatwo zdobywałam kontakty zagraniczne. Znałam dużo osób w tej branży.
Bo sama wcześniej byłaś modelką?
Tak, ale głównie za granicą poznawałam ludzi. Zawsze tam łatwiej nawiązywałam kontakty. Nie było dla mnie barier. Tak jest i dzisiaj. Wciąż mam dobre relacje z szefami tamtych firm, dzięki czemu moje modelki mają duże przebicie. Jeżeli chcę dla mojej klientki zdobyć kontrakt i wierzę, że ona temu podoła, to po moim telefonie po prostu go podpisuje. Normalna procedura to castingi, spotkania, dziesiątki wysłanych e-maili i dobre portfolio. A tutaj na moje słowo zapraszają dziewczyny na kontrakty do Nowego Jorku. Szacunek w branży i opinia eksperta to jedne z największych osiągnięć w mojej pracy.
Skąd w ogóle pomysł na agencję?
Dwa lata wcześniej moja znajoma otworzyła agencję, oddział moskiewski. Obecnie posiada największą agencję w Rosji i na koncie ma dziesiątki okładek. Zachęciła mnie, żebym zajęła się modelingiem „od kuchni”. Uważała, że jestem skuteczna i powinnam pracować z nią. Wtedy odmówiłam, bo studiowałam ekonomię i planowałam pracę w banku. Miałam zresztą bardzo dobrą ofertę z Banku Europejskiego. Udało mi się pokonać sporą konkurencję i w dodatku wybrano mnie – dziewczynę! Wtedy, kiedy nie zarabiałam pieniędzy i byłam młodą studentką to było dla mnie coś. Miałam iść do wielkiej firmy na „kontrakt-marzenie”.
I nie poszłaś.
Trudno mi w tej chwili powiedzieć, dlaczego jednak zdecydowałam się na pracę agenta modelek. Nie bez znaczenia był fakt, że świetnie dogadywałam się z Kasią (Struss – przy.red.). „Duchy uczelni” długo nie dawały mi spokoju i przez lata pojawiała się myśl o powrocie do ekonomii, ale ciągle coś nowego się działo. Pojawiły się kontrakty Diora, Dolce[&]Gabbana i wciąż latałam do Nowego Jorku.
A miałaś tylko Kasię.
Później miałam jeszcze kilka dziewczyn w agencji. Od zawsze stawiałam na niewielkie, elitarne grono modelek. Robiłam to z pasji, bo lubię promować młode osoby. Fajnie jest dawać im szansę, wiarę w siebie, prowadzić karierę. Wydaje mi się, że dlatego zaczęłam. Wcześniej wydawało mi się, że w sektorze finansowym są pieniądze i prawdziwa praca, a show-biznes to zabawa.
Okazało się, że to jednak nie zabawa.
W rodzinie z pokolenia na pokolenie miałam samych ekonomistów i naukowców. Jestem pierwszą osobą, która poszła w inną, „dziwną” branżę. Mój tata cieszył się z sukcesów, ale jeszcze długo uważał, że ta zabawa się skończy i przyjdzie czas na „normalną” pracę. Dopiero po latach uznał, że to jednak jest lukratywny i atrakcyjny biznes. Mama od początku była zadowolona z mojego wyboru.
Kiedyś dostałam ofertę kupna mojej firmy, ale nie mogłam tego zrobić. Zawsze byłam bardzo przywiązana do dziewczyn i myślałam wtedy: będę wstawała rano i co będę robiła?
Dotarło do Ciebie, że możesz już tego nie mieć?
Zdałam sobie sprawę, że jestem już zbyt mocno w tym świecie.
Czyli nie żałujesz?
Jestem bardzo zadowolona, jak zresztą z większości moich zawodowych wyborów. Niektórzy zaprzeczają, że nasze losy są zapisane gdzieś tam, na górze. Patrząc na moje życie trudno nie myśleć, że naszemu życiu z góry nadany jest kierunek i że jesteśmy stworzeni, aby osiągać pewne rzeczy.
Wracając do Kasi…
Jest niesamowitą, bardzo dobrą, lojalną i bliską mi osobą. Nie przejmuje się niczym. Stawiam ją za wzór innym moim klientkom.
Musiała Ci wtedy bardzo zaufać.
Tak, bardzo.
Miałaś z tyłu głowy, że nastoletnia dziewczyna zaufała ci i nie możesz jej zawieść?
Miałam, ale także przede wszystkim coś innego – ambicję. Byłam do tego stopnia zaangażowana w jej karierę, że gdy szła u Diora, Versace czy Valentino, a ja siedziałam na widowni, to czułam jakbym niemal to ja tam szła (śmiech). To była taka moja zawodowa, ale i prywatna ambicja, żeby wspięła się na szczyt. Jestem z niej bardzo dumna.
Do każdego projektu podchodzisz bardzo osobiście?
Bardzo! Czy to jest odcinek w Top Model czy casting do Victora’s Secret, zawsze myślę, jakie buty założy moja podopieczna, co powie w odcinku. Przeżywam to tak, jakbym sama to robiła. Po 7 latach nie znudziło mi się i wciąż dostarcza mi to niesamowitych emocji. A widziałam już wiele! Nadal jestem podekscytowana i cieszę się każdym nowym wyzwaniem.
A mogłaś pracować w banku (śmiech).
Na pewno dobrze by mi się wiodło. Myślę, że miałabym już dwójkę dzieci i męża.
Rok temu mówiłaś, że chcesz mieć dzieci przed trzydziestką.
Cóż, chyba przegapiłam ten moment, ale wciąż myślę o dzieciach. Rozmawiałam o tym nawet ostatnio z Kasią i obie stwierdziłyśmy, że już czas.
W agencji masz dużo nastoletnich modelek. Matkujesz im?
Na pewno!
Cieszysz się jak mama z ich sukcesów?
Czasem nawet płaczę ze wzruszenia! Strasznie się cieszę. Gdy mam gorszy humor lub coś mi nie idzie, czekam na jakąkolwiek miłą wiadomość od dziewczyn i od razu jestem szczęśliwa. Zawsze, jak im dobrze idzie.
fot. Jakub Pleśniarski/LAMODE.INFO
Rok temu powiedziałaś mi, że bardzo dużo poświęciłaś tej pracy.
Wszystko.
Wciąż poświęcasz czy zrobiłaś ostatnio coś dla siebie?
Wyobraź sobie, że jednak zrobiłam, bo mieszkam częściowo w Los Angeles – moim wymarzonym miejscu – a częściowo w Warszawie. To był krok, na który pewnie bym się nie zdecydowała gdyby nie wcześniejszy pobyt w Nowym Jorku. Byłam trochę przepracowana i musiałam zrobić sobie dłuższy urlop. Zamieszkałam później na dwa miesiące w Los Angeles u Joasi Krupy, która sama zresztą wpadła na ten pomysł. Powiedziała, że powinnam dać sobie trochę odpocząć, za co jestem jej wdzięczna. Te dwa miesiące dały mi do myślenia, że muszę mieć jakąś odskocznię. Część roku mieszkam, więc tam w stolicy filmu, a część tu, w Polsce.
Czyli zrobiłaś coś dla siebie.
Nie obyło się bez wysiłku, ale udało się i bardzo mnie to cieszy. Było to nawet zdrowe dla agencji jak mnie nie było. Na mój zespół mogłam i mogę cały czas liczyć, więc jestem spokojna.
Avant Models nadal nastawiony jest na management, czyli zarówno na modelki, ale też gwiazdy?
Tak, ale nie będę ukrywać – Polska trochę nas ogranicza, bo jest niewielkim rynkiem w porównaniu do rozwiniętych Stanów czy Francji i ma inne budżety. Dlatego nasze klientki pracują zagranicą.
Moda jednak ostatnio stała się chodliwym tematem.
To naprawdę świetnie, bo kiedyś był to niewykorzystany potencjał.
Wiele dziewczyn myśli o byciu modelką. Muszą mieć pieniądze żeby zacząć?
Jestem o to pytana regularnie i dlatego w tym roku stwierdziłam, że zrobimy kampanię informacyjną na Facebooku, niemalże społeczną. Stworzyliśmy portal www.badzmodelka.pl, na który wchodzisz za darmo i możesz sprawdzić podstawowe informacje o modelingu i agencji. Dowiadujesz się, jakich zdjęć potrzebujesz, jak je zrobić i do kogo wysłać. Wszystko jest tam rzetelnie wyjaśnione. Modelka zgłaszając się do mojej agencji nie płaci nic, ja natomiast w nią inwestuję. Na stronie jest też wiele informacji np. co to jest high fashion, modeling, Vogue i jak trzymać formę topmodelki.
Wciąż nadzorujesz pracę Joanny Krupy i Kasi Sokołowskiej?
Joanny, jak najbardziej. W lutym, ze względu na mój długi urlop, z żalem pożegnałam się z Kasią i Dodą.
Jak zaczęła się twoja współpraca z Joanną?
Wiele lat temu zadzwoniła do mnie jej ówczesna agentka z Niemiec i powiedziała, że dużo o mnie słyszała, wie, że zajmuję się wieloma dziewczynami w Polsce i że „muszę” zacząć reprezentować „najlepszą polską modelkę, Joannę Krupę”. Zgodziłam się na tę współpracę. Trzy miesiące później, kroczek po kroczku ruszyłyśmy z promocją w Polsce.
Zaczęłyśmy od wielkiej akcji w telewizji – przylot Joanny do kraju pokazywany był we wszystkich stacjach. Nagłówki dzienników i wydania wiadomości krzyczały: „polska modelka przylatuje po latach do ojczyzny”, a pod agencją stała kolejka dziennikarzy czekających na wywiad. Rok później usłyszałam, że planują produkcję Top Model i szukają członków jury oraz prowadzącej. Pomyślałam: Joanna byłaby świetna! Cztery miesiące później wygrała casting i podpisałyśmy kontrakt z TVN.
Wspomniałaś o lutym. Wtedy miałaś problemy zdrowotne?
W prasie brzmiało to dużo gorzej. Miałam moment przepracowania, o którym wspominałam. Musiałam odpocząć i zrezygnować z pewnych projektów na jakiś czas. Akurat byłam w Nowym Jorku i tam się pochorowałam. Była przy mnie i Zosia (Nowak, twarz kampanii Calvin Klein Jeans – przyp.red.), Kasia Struss i Joanna. Człowiek robi w takich momentach rachunek, kto był przy nim, a kto nie. Dobrze, że robimy ten wywiad. Teraz jest po przełomie.
A marzyłaś o muzyce.
Na to jeszcze mam czas, sama zobaczysz. W lutym moje dziewczyny pokazały, że mogę na nie liczyć. Teraz chcę się skupić na nich.
Wiele się zmieniło.
I to ile! Są takie momenty, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jaki może być czarny scenariusz. Robisz bilans: męża brak, nie ma dzieci. Pojawia się pytanie: co ja właściwie oprócz pracy osiągnęłam? Jeżeli teraz, miałby nastąpić koniec, to jest to dla mnie, dla dorosłej kobiety, trochę za mało.
Czyli praca to nie wszystko.
To „prawie” wszystko. Gdzieś z tyłu głowy mam, że kariera, zaszczyty i pochwały są ulotne. Przez ten rok zupełnie wszystko mi się przewartościowało. Teraz czuję, że złapałam równowagę.
2013 był szczęśliwy?
Był szczęśliwy. Dowiedziałam się, komu jestem bliska, kto jest ze mną na dobre i na złe, komu mogę ufać. Poza tym zakochałam się i wiem, co dalej robić. 2014 będzie dla mnie i moich dziewczyn wspaniałym rokiem.
Rok temu mówiłaś, że jesteś szczęśliwa, spełniona, że więcej jest wzlotów niż upadków.
Teraz dopiero zacznie się prawdziwy wzlot! Czas pójść w kolejne nazwiska. Pamiętam jak ludzie mówili przy okazji Top Model, że to duży sukces, a ja mówiłam, że to dopiero początek.
Preludium?
Tak, dopiero się rozkręcam. To był dobry rok. Nigdy nie miałam takiej równowagi w życiu.
W ubiegłym roku cieszyłaś się wyłącznie z sukcesów swoich podopiecznych.
Kiedy robię bilans dnia to cieszę się, gdy dziewczyny piszą z zagranicy, co u nich słychać, jak podpisują kolejne kontakty, ale cieszę się też ze zwykłych rzeczy jak na przykład bezinteresowna miłość czy spacer z moim adoptowanym psem. Czy więcej potrzeba?
Z ubiegłorocznych planów spełnił się m.in kontrakt Victoria’s Secret?
Tak i strasznie się z tego cieszę!
To duży sukces.
Konkurencja jest ogromna. Tłum świetnych i idealnych dziewczyn na castingach. Agencje wysyłają tam swoje najlepsze modelki. Jednak poza fizycznymi predyspozycjami liczy się tam osobowość i co osiągnęło się w swojej karierze, jakie ma się portfolio.
Kasia osiągnęła praktycznie wszystko w tym zawodzie, ma bardzo mocną pozycję i jest lubiana. Cieszę się także z sukcesów Zosi Nowak, na które pracowałyśmy ponad dwa lata, Natalii Uliasz i jej okładek, a także młodszych dziewczyn, które dopiero stawiają pierwsze kroki na światowych wybiegach.
Kiedy widziałyśmy się ostatni raz, powiedziałaś mi, że za rok, może dwa będziesz w miejscu, w którym chciałabyś być.
To chyba jest już to miejsce. Kilka miesięcy w roku mieszkam w Los Angeles, spędzam czas z moimi dziewczynami, więcej podróżuję i… jestem zakochana. Pieniądze to nie wszystko, z życia czerpię teraz najwięcej jak się da. Mam chłopaka, pieska Miłkę ze schroniska, kochane klientki. Jestem teraz szczęśliwa i pewnie to po mnie widać.