„W modzie zawsze lepiej być osobą interesującą niż piękną. Charakter jest bardziej fascynujący niż dobry wygląd” – tak we wstępie do najnowszego CR Fashion Book napisała stylistka i redaktor naczelna magazynu, Carine Roitfeld. Numer na wiosnę lato 2015 poświęciła bowiem kobietom określanym mianem Jolie Ladies, czyli najprościej mówiąc – nie za ładnym, ale też nie za brzydkim.
U wielu ten nowy przedmiot zainteresowań francuskiej ikony mody zapewne wyda się nieco zabawny, bo jak w przemyśle, który nieustająco hołduje młodości, promuje piękne i nastoletnie twarze bez skazy, nagle wygląd zewnętrzny ma przestać się liczyć? Patrząc na dotychczasowe kampanie największych marek, pokazy mody czy sesje do magazynów zwykle widzimy w nich śliczne, długonogie i niezwykle szczupłe kobiety, które dla wielu osób stały się ideałem piękna. Ideałem, który kreuje, sprzedaje i nieustannie powtarza branża mody.
Jednak w tym sezonie, czego zalążek mogliśmy dostrzec już w poprzednim, widoczne są spore zmiany, które nie tylko podyktowane są wskaźnikami sprzedaży, nowymi marketingowymi pomysłami, ale także zmęczeniem społeczeństwa, które nieustannie zasypywane jest wszystkim, co perfekcyjne. W erze Photoshopa ciężko mówić bowiem o naturalnym pięknie w modzie, takim, jakie spotykamy na co dzień. Dlatego wielkie marki oraz pisma w tym sezonie promują… normalność.
Wydanie magazynu i-D na jesień zimę 2014 w dużej mierze poświęcone było właśnie tej tematyce. Modelki pozowały bez makijażu, w zdjęcia nie ingerował grafik, przez co widać było chociażby niedoskonałości cery u znanych modelek. Tym samym pokazano, jak bardzo zniekształcony obraz przychodzi nam zwykle oglądać. Kojarzycie starsze aktorki, które na potrzeby sesji pozbawiano w komputerowo zmarszczek? Na to zjawisko moda także ma odpowiedź.
fot. Anna Cleveland i Pat Cleveland w kampanii Lanvin wiosna lato 2015
Linda Rodin w lookbooku The Row, Joan Didion dla Celine, Joni Mitchell w kampanii Saint Laurent Paris, czy Iris Apfel promująca markę Kate Spade – wszystkie te panie mają powyżej 60 lat i dziś są uosobieniem piękna w dojrzałym wieku. Ich siwe włosy i zmarszczki, a także życiowe dokonania, stały się atutem, który wykorzystały najbardziej znane brandy. Trend ten zawitał także do Polski, gdzie w kampanii Bohoboco i Nenukko mogliśmy podziwiać piękną aktorkę Helenę Norowicz.
Pamiętacie kampanię marki Diesel z ubiegłego roku? Jej gwiazdą została poruszająca się na wózku inwalidzkim blogerka i stylistka Jillian Mercado. Wtedy w świecie mody zawrzało. Jednak w tym sezonie dyskusja rozpoczęła się na nowo, kiedy to marka do swojej kampanii zaprosiła modelkę cierpiącą na chorobę zwaną bielactwem. Piękna Chantelle Brown dostrzeżona została także przez innych – błyszczała na wybiegu Desigual, by chwilę później zostać twarzą na sezon wiosna lato 2015 tej hiszpańskiej marki. Z kolei dzięki projektantce Carrie Hammer po raz pierwszy w historii w pokazie pojawiła się osoba z zespołem Downa. Pozostałe kobiety na wybiegu także odbiegały od ogólnych wyobrażeń społeczeństwa o modelkach ze względu m.in. na zupełnie inne kształty. Mimo to, wciąż były piękne!
Także w niedawno wydanym, najnowszym numerze LOVE Magazine Katie Grand stawia pytanie o inny rodzaj piękna, pokazując w jednej z sesji modelki z powiększonymi do nienaturalnych rozmiarów pośladkami i piersiami – czy ingerencja chirurga gwarantuje nam osiągnięcie ideału? Moda przerobiła już niemalże każdy temat w kontekście piękna – operacje plastyczne, retusz na ogromną skalę, rasizm i niepojawianie się czarnoskórych modelek w kampaniach największych marek, niepełnosprawne osoby m.in. na zdjęciach wizerunkowych domu towarowego Debenhams czy dojrzałe kobiety, promujące na równi z nastolatkami najnowsze kolekcje.
Już po kulcie supermodelek lat 90. przyszedł czas, kiedy branża poszukiwała innego rodzaju piękna, bardziej kontemplacyjnego. Postawiła na dziewczyny, które nie miały łatwego wyglądu, na bardziej androgeniczne, odbiegające wizerunkiem od ówczesnych gwiazd modelingu. Dziś w swoim magazynie Roitfeld wyrokuje – perfekcja jest passé. I wszystko wskazuje na to, że najważniejsze magazyny i znane marki ponownie wyznaczają ten kierunek i zachęcają do poświęcania czasu na kontemplację nie tak oczywistego piękna. Media na całym świecie piszą więc, że postrzeganie ciała w 2015 ulegnie zmianie. Pytanie na jak długo? I choć za każdym takim działaniem stoi ogromny sztab marketingowców (bo przecież gdzieś na końcu w modzie zawsze chodzi o pieniądze), to trzeba mieć nadzieję, że ten nowy trend, da przede wszystkim szansę wielu dziewczynom poczuć się dobrze z własnym ciałem.