Jak należy właściwie korzystać z wahadłowych drzwi – dr Irena Kamińska-Radomska opowiada nam o swoich ostatnich doświadczeniach. Prosta kwestia? Możecie się zdziwić!
SAVOIR-VIVRE W PRZESTRZENI PUBLICZNEJ
Ostatnio trochę czasu spędzałam w bibliotekach. Szukałam ciekawych prac kulturoznawczych, które z perspektywy badań naukowych poruszałyby tematykę grzeczności. Najczęściej zachodziłam do Biblioteki UW przy ulicy Dobrej.
Oprócz ciekawych książek, na które się natknęłam (chociaż niekoniecznie z mojego obszaru poszukiwań) moją ciekawość wzbudziły osoby korzystające z biblioteki. Miałam dwa spostrzeżenia, które były w sprzeczności względem siebie. Pierwsze – to panujący w tym miejscu duży ruch, co cieszy, ponieważ świadczy o czytelnictwie i o dążeniu do rozwoju osobistego. Drugie – to zachowanie przy wejściu/wyjściu, w którym są drzwi wahadłowe.
Kiedy otwieram takie drzwi, żeby przejść, przyciągam je do siebie lub popycham je (otwieram ruchem do przodu, jeśli drzwi nie mają uchwytu). Zanim je puszczę po przejściu, odwracam się, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nikt za mną nie idzie. Jeśli tak, to przytrzymuję je na moment, żeby następna osoba mogła je niejako przejąć. Gdybym je puściła, mogłyby potrącić osobę idącą za mną. Uderzyć byłoby niewłaściwym słowem, ponieważ akurat te drzwi nie mają zbyt dużego impetu.
Zauważyłam jednak, że osoby idące przede mną tak nie czynią. Po prostu popychają drzwi, przechodzą i nie oglądając się za siebie, puszczają je swobodnie. Postanowiłam poprzyglądać się przez jakiś czas, jaka jest częstotliwość/powszechność tego zjawiska (od tej pory nigdy już nie nudziłam się przy wyjściu czekając na taksówkę; czas spędzałam na swoich obserwacjach).
Zaskoczeniem było dla mnie to, że NIKT nie zważał na ludzi idących z tyłu. Czasami tylko, jeśli szła jakaś para, to mężczyzna przepuszczał przez drzwi kobietę. Natomiast będąc bez towarzystwa, nikt nie zważał na nikogo.
Ciekawym rozwiązaniem przy wyjściu są też drzwi obrotowe bez napędu elektrycznego, czyli takie, które trzeba popychać samemu (jak na przykład w Złotych Tarasach). Tu pojawia się inny problem: cwaniactwo. Są tacy klienci, którzy nie zamierzają tracić swojej siły, skoro inni mogą to zrobić za nich. Rozumiem osoby starsze lub takie, które mają zajęte ręce. Ale co z pozostałymi?
Czy z kulturą osobistą jest aż tak źle, że nie zważamy na innych (jak w bibliotece) albo wyręczamy się innymi – jak w Złotych Tarasach? Na szczęście to drugie zjawisko usprawiedliwić może przypuszczenie, że niektórzy nie wiedzą, że te drzwi nie mają elektrycznego napędu. I tym się pocieszam.
ZOBACZ TEŻ: NAJCZĘŚCIEJ POPEŁNIANY BŁĘDY NA ŚLUBACH I WESELACH
DR IRENA KAMIŃSKA-RADOMSKA
Dr Irena Kamińska-Radomska, wykładowca i trener, założycielka firmy szkoleniowej The Protocol School of Poland. Wiedzę z zakresu międzynarodowego protokołu i etykiety biznesu oraz wystąpień publicznych zdobywała w The Protocol School of Washington pod okiem największych ekspertów m.in. u szefa protokołu Białego Domu, uzyskując certyfikat i międzynarodową licencję. Przeszkoliła ponad dwadzieścia tysięcy osób z zakresu etykiety biznesu, dress code’u, protokołu dyplomatycznego oraz wystąpień publicznych. Autorka wielu publikacji, w tym również książek: Etykieta biznesu, czyli międzynarodowy język kurtuazji, Kultura biznesu, normy i formy, Współczesna etykieta biznesu w codziennej praktyce w Polsce. Współautorka książki Dress code dla kobiet. Zasady dobrego stylu i wizerunku. Wykładowca na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach oraz na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Prowadzi zajęcia z komunikacji międzykulturowej oraz protokołu dla studentów z całego świata. Mentorka programu Projekt Lady emitowanego przez TVN.
Zdjęcie główne: Fort Lauderdale Impact Doors