Rita Hayworth w słynnej filmowej scenie z „Gildy”, potrafiła skutecznie pobudzić wyobraźnię mężczyzn, ściągając z siebie tylko rękawiczki. Z kolei nigdy nie pozbywała się ich bohaterka „Na wschód od Edenu”, matka filmowego Cala, zakrywając nimi swoje schorowane, brzydkie dłonie. Ten enigmatyczny dodatek mógł służyć jako niezbędnik przy zacieraniu śladów na miejscu zbrodni oraz sugerować szereg różnych innych komunikatów.
Rękawiczką można było prowokować. Jak się szukało guza, to rzucało się nią pod nogi przeciwnika, jak się szukało miłości, to się ją dyskretnie upuszczało. Albo bez zbędnych ceregieli i dziwacznych podchodów, można było ją po prostu ofiarować rycerzowi na znak miłości i oddania. Zanim jednak rękawiczki zyskały szereg bardziej skomplikowanych znaczeń, były sprowadzone tylko i wyłącznie do roli praktycznego dodatku.
Sasha Pivivarova w kampanii Reserved, jesień zima 2011/2012
Wszystko zaczęło się od antyku. W Starożytnym Egipcie, gdzie obsesyjnie dbano o swoją higienę, oczywiście nie obyło się bez rękawiczek. Egipcjanki nacierały swoje dłonie miodem i olejkami eterycznymi, następnie zakładały na nie cienkie, jedwabne rękawiczki i zadowolone zasiadały do spożywania posiłku. Taki dodatek był niezbędny – dzięki niemu panie nie brudziły sobie jedzeniem wypachnionych i wypielęgnowanych dłoni. Do wygodnych raczej nie należał, bo rękawice przypominały wtedy pozbawione otworów na palce małe kieszenie i dopiero z czasem zyskały miejsce na jednego kciuka.
Rękawiczki zamiast sztućców używane były również przez Starożytnych Greków. Przede wszystkim chroniły dłonie przed poparzeniem w trakcie spożywania gorącego mięsa. Atenajos z Naukratis wspominał nawet o słynnym żarłoku, który zawsze zasiadał do stołu w rękawicach, dzięki którym był w stanie zjeść więcej mięsa, niż jego kompani. Wbrew pozorom, korzystanie z takich dodatków nie było na tyle powszechne, bo noszenie ich w ciepłym klimacie, uchodziło za oznakę zniewieściałości. O powyższym znaczeniu rękawiczek pisał Ksenofont, który zauważył, że Persowie (uważani za ich wynalazców) używali ich jako zabezpieczenia przed skaleczeniem uprzężą dla koni.
Małgosia Bela w operowych rękawiczkach Givenchy.Vogue Italia,listopad 2012/ fot. Paolo Roversi
Grekom, rękawiczek pozazdrościli Starożytni Rzymianie. Choć nie zmienili ich zastosowania, nadali im nową nazwę – digitalia. Wkrótce zainteresowali się nimi również Galowie, którzy wykorzystali ich kolejną właściwość, używając ich w trakcie wielkich chłodów. Tym sposobem pożądane przez wszystkich rękawiczki, dumnie rozpanoszyły się po całej Europie.
Rękawiczki zyskały na estetycznym znaczeniu dopiero w epoce średniowiecza. W XI wieku były one nieodłącznym akcesorium przedstawicieli Kościoła Katolickiego, a już od XII wieku, stawały się one modnym uzupełnieniem damskiej garderoby. Wówczas panie upodobały je sobie nie tylko w roli eleganckich dodatków, ale również jako formę miłosnej zasadzki na swojego wybranka. Rycerze, otrzymawszy taki prezent od damy swego serca, nosili rękawiczki jako talizman, który miał dodać im odwagi oraz chronić od wszelkiego zła i pokus.
Oczywiście, nie wchodziło w grę podarowanie zwyczajnej rękawiczki. Skoro wybranek miał ją zawsze nosić przy sobie, to musiała być ona ładną ozdobą, a nie problematycznym, brzydkim dodatkiem. Dlatego mile widziane były na nich diamenty i rubiny (dawniej nazywane karbunkułami), które miały zagwarantować zwycięstwo nad wrogiem i odpędzić czyhające na naszego bohatera niebezpieczeństwo. To były pierwsze sygnały zmiany znaczenia tego dodatku, który z biegiem czasu tracił na swojej symbolice, zyskując przy tym coraz więcej estetycznych walorów.
Entuzjaści modnych dodatków mogli pochwalić się imponującymi kolekcjami rękawiczek. Co ciekawe, wśród nich triumfowali często panowie. Na przykład Karol VI Szalony posiadał około 250 par eleganckich dodatków, przy czym jego żona Izabela, tylko 35. Francuskiego króla pobiła później Anna Austriaczka, która posiadała ich około 350 par.
Nikogo raczej nie zdziwi, że w produkcji rękawiczek przodowała Francja. „Moda jest tym dla Francji, czym dla Hiszpanii kopalnie złota w Peru” – stwierdził kiedyś minister finansów Ludwika XIV – Jean- Baptiste Colbert. Wówczas przemysł tekstylny i koronkarski rósł w siłę. Nic więc dziwnego, że tak modny dodatek święcił triumfy we Francji, która zawsze dążyła do bycia liderem w tej dziedzinie i pozostała nim od początku XVII wieku do końca XVIII. Dopiero w czasach napoleońskich, francuscy mistrzowie zdradzili swoje sekrety pozostałej części Europy.
Yasmin Le Bon dla Lanvin. Elle US, październik 1990 / fot. Gilles Bensimon
Produkcja rękawiczek w XVIII wieku, nie należała do najprostszych zadań. W Hiszpanii kupowano skóry, we Francji robiono wykroje, a szycie i dekorowanie należało do Anglików. Sytuacja stała się o wiele prostsza, kiedy do głosu zaczęły dochodzić maszyny, stopniowo odsuwając na dalszy plan rękodzieło. Wzrost ich produkcji szybko przyniósł pierwsze efekty, bo już od XIX wieku stały się one nieodłącznym dodatkiem zarówno damskiej, jak i męskiej garderoby.
Mimo coraz większej popularności rękawiczek, ich wygląd oraz kontekst użycia miał ściśle określone reguły. Eleganccy gentlemeni musieli zmieniać je sześć razy dziennie. Natomiast panie nie były zobligowane do takich zwyczajów ze względu na trudności w ich zakładaniu. Ciasne, długie, zakrywające łokieć rękawiczki traktowano jako jednorazową parę, która po ściągnięciu nie nadawała się do ponownego użycia. Moglibyście zapytać, po co w tak okrutny sposób krępować sobie biedne kończyny. Dziś może wydawać się to absurdalne, bo receptą na wyeliminowanie problemu byłaby po prostu rezygnacja z tego typu dodatku. Dawniej jednak wyjście z domu bez rękawiczek było największym nietaktem i brakiem dobrych manier.
Po 1810 roku rękawy sukienek stopniowo zaczęły być coraz dłuższe, tym samym zaczął zmieniać się wygląd rękawiczek. Nie ucierpiały na tym z pewnością tzw. rękawiczki operowe (opera gloves), które niezmiennie święciły triumfy na balach i innych ważnych uroczystościach. Jako dodatek do pięknych kreacji, pojawiły się już na przełomie XVI i XVII wieku, a okres ich największej popularności przypadł na czasy napoleońskie. Na ich punkcie oszalała m.in. cesarzowa Józefina, która potrafiła wydawać na nowe dodatki niebotyczne sumy pieniędzy. O jej zakupoholizmie krążą już legendy – podobno zamawiała około 900 sukien rocznie, 38 kapeluszy miesięcznie, a jej kolekcja rękawiczek liczyła około 1000 par. Ze swoją obsesyjną manią kupowania, ukrywała się nawet przed swoim małżonkiem Napoleonem. Józefina przyczyniła się do ogromnej popularności rękawiczek operowych, które pod koniec XIX stały się niezbędnym dodatkiem w garderobie wszystkich elegantek.
Dita Von Teese w operowych rękawiczkach Louis Vuitton. The Guardian UK, jesień 2005/ fot. Perou
W XX wieku, moda na długie rękawiczki opanowała lata 30. i 40, kojarzona była przede wszystkim z hollywoodzkimi gwiazdami srebrnego ekranu. Wspomniana już słynna scena, w której Rita Hayworth zsuwa ze swojego nagiego ramienia czarną rękawiczkę, to już klasyk, który przeszedł do najbardziej ikonicznych momentów w historii kina. Czasy świetności eleganckich opera gloves trwały aż do ery new look w latach 50, będącej synonimem nowego dobrobytu i luksusu. Choć od tamtej pory, operowe rękawiczki zaczęły powoli tracić na znaczeniu, nie zapomniało o nich elitarne grono entuzjastek eleganckich dodatków. Obecnie, wśród nich znalazła się Dita Von Teese, która traktuje je jako niezastąpiony element uzupełniający jej codzienną garderobę.
A jak w tym czasie powodziło się zwykłym, krótkim rękawiczkom? Te nieprzerwanie wiodły prym wśród modnych dodatków i cieszyły się sporą popularnością przede wszystkim w okresie międzywojennym. Modne były wówczas te z mankietami ozdobionymi haftami, koronką, łabędzim puchem, plisami, bądź inkrustacją. Należy pamiętać, że rękawiczki nosiło się wtedy przez cały rok – zimą chroniły przed chłodem, a latem pozwalały unikać słońca (opalone dłonie kojarzyły się z klasą robotniczą, a to był wystarczający argument dla eleganckich dam, by nie rezygnować z nich również w ciepłe dni). Lata 30. wprowadziły modę na skórzane rękawiczki. Popularne były tzw. pekari, szyte z miękkiej skóry świni południowoamerykańskiej oraz stębnowane rękawiczki sportowe. Lata 40. i 50, oprócz długich rękawiczek, lansowały również projekty z wełny oraz nylonu.
O każdej porze dnia i nocy, bez względu na porę roku, rękawiczki były noszone do końca lat 60. W późniejszym czasie, zostały ona sprowadzone już tylko do roli praktycznego dodatku, o którym przypominano sobie wraz z nadejściem chłodów. Obecny trend zwany new new look, przywrócił do łask długie skórzane rękawiczki, które stały się nieodłącznym elementem jesienno-zimowych stylizacji na sezon 2013/2014.
Trend new new look. Oscar De La Renta, kolekcja jesień zima 2013/2014/ fot. East News