Niezwykle subtelne i bardzo eleganckie apaszki Hermes powstają w długim procesie, który trwa aż dwa lata. Dość długo jak na 90 centymetrów i 65 gramów jewabiu. Wszystko rozpoczyna się w Brazylii, gdzie pozyskuje się jedwabną nić z 250 kokonów larw jedwabników. Podczas kiedy w Ameryce Południowej przędzie się bazowy materiał, we francuskim Lyonie projektanci uzgadniają temat przewodni wzornictwa na bieżący sezon. Potem przychodzi czas na piędziesięciu artystów, którzy w pocie czoła przez kilka miesięcy malują wzory dla dziesięciu apaszek, mających wejść na rynek.
Po artystach, kolej na specjalistę od serigrafii, który rozpina na ramie siatkę z jedwabiu, jedną dla każdego pojedynczego koloru, który pojawi się na chustce. Wyobraźcie sobie, że jeśli wzór będzie składał się z, powiedzmy, trzydziestu kolorów, taki specjalista musi stworzyć trzydzieści odrębnych jedwabnych siatek rozpiętych na ramach.
Następnie rozpoczyna się proces intensywnego barwienia, który nadzoruje specjalna komisja zatwierdzająca wszystkie kolory i odcienie. Takie gotowe matryce wysyłane są do drukarni, gdzie chustka jest zadrukowywana w odpowiedni wzór i kąpana w parze (to przepis na niezrównaną miękkość apaszek Hermes). Teraz jeszcze tylko sprawdzany jest każdy centymetr kwadratowy jedwabiu, w celu wyeliminowania jakichkolwiek skaz.
Na sam koniec pozostaje wyciąć kwadraty z przygotowanego materiału i obrębić na maszynie do szycia. I tak gotowa apaszka trafia do butików Hermes jako produkt luksusowy – w każdym calu.