Jak osiągnąć sukces komercyjny z streetwear’ową marką?
Zacząłem od bluz, które printowałem w całości. Ludzie mieli ochotę na wyrażanie się poprzez obrazy, więc zacząłem szukać możliwości realizacji takich projektów. Opcja realizacji zajęła mi jakieś dwa miesiące, ale udało się trafić na odpowiednią produkcję i materiały w Polsce. Grafiki były od początku do końca moim pomysłem. Wrzucaliśmy je na fanpage w celu sprawdzenia reakcji (śmiech). Spodobało się, więc ruszyło Aloha From Deer. W kwietniu udało się zrobić pierwszą bluzę.
Kosmiczną?
Tak, z galaktyką. Założyła ją w Łodzi podczas Fashion Week’a Honorata Wojtkowska i posypały się zamówienia.
Dziś robisz nadruk z pączkami, jutro galaktykę, a za miesiąc wybuch atomowy. Skąd bierzesz pomysły?
W tej chwili trendy są dość przejrzyste, więc obecnie dużą wagę przykładam też do zabawy materiałem. Szyjemy transparentne kurtki, spodnie, sukienki – proste, ale chwytliwe. W wyszukiwaniu wzorów trzeba być po prostu dobrym obserwatorem. Robimy jednak projekty „od zera”, tworząc nasze własne obrazy, grafiki. Ruszamy również w kierunku basicowych ubrań, więc nie tylko wzory są clue Aloha.
fot. Jakub Pleśniarski/ Aloha From Deer
Powstają czasem printy na zamówienie?
Raczej nie, choć wiele osób wysyła takie prośby. Jednak Aloha jest od początku do końca naszym projektem.
Gdzie widzisz miejsce dla Aloha From Deer pośród wielu młodych polskich marek?
Promocja innych polskich marek jest nieco inna niż nasza. Do tej pory nie wysyłaliśmy naszych ubrań celebrytom, a sprzedaż napędzała się sama. Zarówno w Polsce jak i za granicą. Myślę, że to kwestia Internetu. Rynek jest na tyle duży, że każdy znajdzie dla siebie miejsce.
Kim są Wasi klienci?
Ludzie w wieku 15. – 30. lat, z całej Europy, Stanów Zjednoczonych, dużo z Tajwanu. Teraz będziemy ruszać ze sprzedażą w Japonii. Klienci szukają odważnych, streetowych ubrań, które wyróżnią ich z tłumu.
Japonia brzmi ciekawie!
W październiku podbijamy Japonię, tak. Ogromny rynek, ze specjalnymi wymaganiami, dlatego szykujemy coś zupełnie innego. Czekamy do października i pracujemy nad dobrym wejściem.
Który z wzorów uważasz za swój ulubiony?
Bluza z Matką Boską Rafaela Santi. Od czasów szkoły interesowałem się historią sztuki. Motywy marynistyczne co prawda swój modowy peek przeżywały już rok temu, ale wciąż je bardzo lubię i noszę najczęściej.
fot. Jakub Pleśniarski/ Aloha From Deer
Twarzą Waszej hiszpańskiej kampanii została Maja Salamon. Pasuje do Alohy?
Styl i osobowość Mai genialnie pasują do naszych ciuchów. Posiada
skandynawską urodę, jest świeża i szczera więc postawiliśmy na nią i nie
zawiedliśmy się. Mamy spore plany, które zrealizujemy podczas kolejnych
lookbooków i kampanii.
Czy asortyment będzie jeszcze szerszy?
Tak, nowa kolekcja niesie ze sobą wiele nowego asortymentu. Jak już wcześniej wspomniałem, zaczynamy zmierzać w nieco innym kierunku. Zobaczycie bejsbolówkowe płaszcze, spodnie, oversizy, dodatki, sukienki, koszule. Zaczynamy też zabawę w jeans. Szorty i klasyczne jeansy będą printowane na zasadzie barwienia. Niedostępne nigdzie indziej.
Aloha From Deer to synonim „krzykliwego”, mocnego stylu w prostym wydaniu. Tylko dla dużych miast?
Zdecydowanie nie! Nosić nas może każdy, wszędzie. Zaskakują mnie wręcz miejsca, w których ludzie noszą nasze bluzy. Dostajemy mnóstwo zdjęć, z małych, dużych, średnich miejscowości. Na Aloha From Deer jest flow!