Karl Lagerfeld wkrótce będzie obchodził 30-lecie pracy na stanowisku dyrektora kreatywnego najsłynniejszego domu mody – Chanel. Wydawać by się mogło, że z tak długim stażem projektant mógłby chcieć spocząć na laurach, jednak Lagerfeld nie tylko przyspiesza tempo, ale i zaskakuje nas każdą swoją kolekcją.
Scenografią pokazu były ogromne białe wiatraki – Karl musiał zatęsknić za rodzinnym krajem, w którym widok taki jest powszechny – krytycy jednak odczytali to jako nową epopeję na miarę kultowej powieści Przeminęło z wiatrem, do którego zresztą nawiązywały niektóre sylwetki wiosenno-letniej kolekcji. Ponadto, kluczem jest tu postać Scarlett O’Hary – niepokornej i krnąbrnej dziewczyny, która w świecie konwenansów potrafiła wywalczyć sobie własne szczęście. Czyżby był to manifest feministyczny a’la Chanel? Jeśli tak, to jest to bodajże najbardziej stylowy manifest wszechczasów.
Pierwsze sylwetki wiosenno-letniej kolekcji zdominowała nieśmiertelna czerń. Zaraz potem wkroczyła biel, a później – cala paleta kolorów, od pudrowego różu, przez fiolet i kobalt, aż po zieleń i ognistą czerwień. Klasyczne fasony stworzone lata temu przez Mademoiselle Coco po raz kolejny odżyły – tym razem mocno zaznaczono ramiona (powrót do sylwetki lat 20.), zastosowano nowe tkaniny (żakiet przeciwdeszczowy? Karl to zrobił!), pojawił się także „reutylizowany” denim – spódnicę „przerobiono” na sukienkę oraz kwiatowe aplikacje z kolorowego, przeźroczystego plastyku (z niego wykonano także olbrzymie ronda kapeluszy). Stałym elementem są białe kołnierze i mankiety oraz perłowe naszyjniki.
To kolejna już kolekcja zaprojektowana pod czujnym i wymagającym okiem Lagerfelda – niemniej zaskakująca i genialna niż poprzednie. Nasuwa się nam jedno tylko pytanie: co on jeszcze wymyśli?