Chciał fotografować wszystko to, co działo się wokół – seks, narkotyki i rock’n’roll. Interesowało go to, co bali się pokazać inni koledzy po fachu. Bob Richardson, nowojorski fotograf modowy lat 60 i 70 znany był z niezwykle rockowego stylu życia. Romansował z niepełnoletnimi, przez co jego ówczesna żona wraz z synem wyprowadziła się z miasta. Miał opinię szalonego, nieprzyjemnego i podobno ciężko było z nim pracować. Jednak to on wniósł estetykę ulicy do kanonów fotografii mody, w których jego wpływ jest wciąż widoczny.
Całe życie zmagał się ze schizofrenią i uzależnieniem od narkotyków, co w pewnym momencie zaprowadziło go na samo dno. Mieszając leki z ciężkimi narkotykami skończył, jako bezdomny na ulicach San Francisco. Przed degradacją nie uchroniła go nawet wyrobiona już świetna pozycja w branży, która gwarantowała mu wynagrodzenie w wysokości 15 tysięcy dolarów za zdjęcie! Ciągłe autodestrukcja i problemy finansowe nie sprzyjały wychowywaniu syna, Terry’ego Richardsona uznawanego obecnie za jednego z najlepszych fotografów mody na świecie i z pewnością za najbardziej kontrowersyjnego.
Jednak szczęśliwym zbiegiem przypadków Bob Richardson odratowany został dzięki posadzie w School of Visual Arts, którą zaproponował mu wieloletni przyjaciel Martin Harrison. Po widowiskowym upadku na dno powrócił, więc do pracy dla najlepszych magazynów na świecie m.in. Vogue oraz GQ.
Co dał Terry’emu? Estetykę niedbałego kadrowania, klimat obłędu w zdjęciach spowodowany zawiłym dzieciństwem, wiele kontaktów a także zafundował synowi życie w ciągłej niepewności i niekończące się terapie. Terry podobnie jak ojciec miał wiele życiowych upadków stąd znajomi ojca z branży, którego było im najzwyczajniej żal, pomagali młodemu synowi Boba. Młody Richardson bez ojca nie byłby na pewno taki, jakiego znamy go dziś. To wszystkie pozytywne i negatywne przeżycia związane z dzieciństwem ukształtowały go, jako fotografa i pozwoliły wypracować swoją charakterystyczną niepokorną estetykę.
Charyzmatyczny ojciec równie charyzmatycznego syna. Stworzyli dwa pokolenia niezwykle uzdolnionych fotografów mody. Dokładnie wczoraj Bob Richardson kończyłby 85 lat. Zmarł w grudniu 2005 roku.
Zobaczcie jak na swoich zdjęciach wspomina go syn Terry Richardson, który przez cały dzień urodzin ojca na stronie terrysdiary.com zamieszczał prywatne fotografie.
Bardzo do siebie podobni pod względem doświadczeń i wyglądu zewnętrznego pod koniec życia widać, że stanowili dobrany duet. Poza smutnymi wspomnieniami łączył ich także talent. Dlatego warto czasem przypomnieć sobie tych, którzy zostali zapomniani i zepchnięci na dalszy plan choć pozostawili po sobie spuściznę kształtującą obecne pojęcie fotografii mody.