Ponoć na zaproszeniach na ten pokaz widniała alternatywna mapa świata – pomieszane kraje i kontynenty. Nie inaczej było na wybiegu: Gaultier dosłownie wrzucił widzów w wir wzorów i motywów etnicznych z całego świata.
Awangarda to domena francuskiego projektanta mody i jest to jedyna zasada, której pozostaje wierny.
Tej jesieni zainspirował się wymieszaniem ras i zderzeniem kultur. Efekty przyprawiają o zawrót głowy – szare bluzy sportowe, noszone do mongolskich czapek i wysokich butów w azjatyckie motywy kwiatowe. Do płaszcza w pepitkę dobieramy zakolanówki w norweskie wzory i różowe rajstopy. Eskimoskie kaptury i afrykańskie turbany, słowiańskie spódnice z halkami, perskie buty z zawiniętymi czubami, spektakularne folkowe ozdoby – wszystko możemy łączyć ze wszystkim.
Gaultier ubiera nas warstwowo, każda warstwa jest jak kontynent, jak inny kraj. Trudno powiedzieć czy to manifest tolerancji, czy krytyka globalizacji, trzeba jednak przyznać, że jest spektakularnie.
Kobieta Gaultier nosi w sobie historię wszystkich kobiet, jest podróżniczką nieznającą barier kulturowych, językowych, czy modowych. Czerpie garściami ze świata, który stoi przed nią otworem.