Od kilku lat uważani za bystrych obserwatorów trendów i branży, blogerzy święcą teraz triumfy jako pierwsi recenzenci i trendsetterzy kolekcji najlepszych projektantów. Polscy autorzy blogów nie ustępują w niczym tym światowym, a ich opinie odbijają się często szerokim echem.
Redakcja LAMODE.INFO poprosiła o podsumowanie 7.edycji Fashion Week Poland wiecznie uśmiechniętą i zawsze gotową do wyrażenia konstruktywnej opinii Harel, kolorowej i wymykającej się schematom Tamary (Macademian Girl), jednego z nielicznych męskich blogerów w Polsce, Olivera (Vanitas), świetnie wyglądającej w każdych warunkach pogodowych Oliwii (Variacje) i blogerką, której stylizacje robią furorę w sieci, Karoliny vel Cajmel.
fot. Jakub Pleśniarski/ Karolina, autorka bloga Cajmel
Ciężko jest mi wypowiadać się na temat Fashion Week Poland, ponieważ jestem w Łodzie dopiero drugi raz. – przyznaje Karolina. Jednak przyznaję, że zostałam wielką fanką Tomasza Olejniczaka (Tomaotomo przyp.red.), MMC Studio Design i marki Ptaszek. U Moniki Ptaszek spodobał mi się sam pomysł zaangażowania do pokazu amatorów. Ptaszek pokazuje, że jej ciuchy są dla każdego faceta, o różnej sylwetce. – z entuzjazmem komentuje autorka Cajmel.
Wciąż zastanawiam się nad pokazem Łukasz Jemioł Basic i porówaniami do kolekcji Kupisza. Czy chodzi o projekty? Czy może o formułę?
fot. Jakub Pleśniarski/ Harel, autorka bloga, krytyk mody
Podczas tej edycji FashionPhilosophy Fashion Week Poland liczyłam na nowe nazwiska. Niektóre (zwłaszcza na Offach) wzbudziły raczej niepokój niż entuzjam, ale to materiał na dłuższy tekst, nie szybką wypowiedź. Ulubione? Z Offów Joanna Startek (dlaczego nie szyje dla kobiet???) i Jakub Pieczarkowski.
Z Alei Projektantów? Mogę pójść w oczywistą oczywistość i powiedzieć, że MMC. Bardzo się staram, by nie umieszczać ich poza konkurencją. Pokusa jest ogromna, bo poprzeczkę stawiają wysoko. Gdyby tak ich “usunąć”, może miałabym mniejsze wymagania. Fragment kolekcji Violent Michała Szulca miałam okazję obejrzeć dzień wcześniej w przygotowanym specjalnie dla kupców showroomie (świetna inicjatywa, mam nadzieję, że będzie kontynuowana). Kupiec ze mnie żaden, ale nie mogłam nie skorzystać z takiej możliwości. Szulc jest perfekcjonistą, to widać w każdym detalu. A, co lepsze, odległość nie zmienia tego wrażenia. Ogromnie podobały mi się też kolekcje Anny Poniewierskiej, Bereniki Czarnoty i Justyny Chrabelskiej (ta ostatnia mogłaby mieć tytuł “Sto procent Chrabelskiej w Chabelskiej”). Nie mogę też pominąć hipnotycznego Nenukko. Wychodzi na to, że wcale nie było tak źle. – recenzuje merytorycznie jak zawsze Harel.
Jednak jak przystało na wnikliwego i sprawiedliwego obserwatora, Harel miała swoje rozczarowania tej edycji.
Jednak źle bywało. Czasem nawet bardzo źle. Kompletnie nie zrozumiałam, co w Alei Projektantów (a w sumie na całej imprezie) robił Projekt ZOA. Można by się na ich przykładzie uczyć, jak nie robić kolekcji. Zawsze szukam plusów, tu nie znalazłam ani jednego. “Piraci z Karaibów i czterdziestu rozbójników”, jak nazwałam prezentację Małgorzaty Knopik-Skibińskiej podczas pierwszego dnia Offów, też wbiło mnie w fotel. W negatywnym sensie niestety. Choć niedługo Haloween, może kogoś te stroje zainspirują.
Odniosłam wrażenie,
że podczas ostatnich dni dwa tematy wzięły górę. Pierwszy: Maldoror. Doszło
nawet do rozłamu publiczności i niektórzy zdecydowali się na wszelki wypadek
zbojkotować jego pokaz. Wniosek mam prosty. Ludzie tańczą, jak Maldoror im
zagra. I za to go uwielbiam. Drugi temat: Jemioł podrobił Kupisza!!! Chodzi o
to, że kolejny projektant postanowił sprzedawać szare dżersejowe koszulki za
cztery stówy, pokazał je na wybiegu, a pod koniec przebiegł przezeń w
podskokach wraz z modelami. Proponuję złożyć donos do Alexandra Wanga. Niech on
rozstrzygnie, kto był pierwszy. – podsumowuje.
fot. Jakub Pleśniarski/ Oliver, autor bloga Vanitas
Według mnie najlepszymi kolekcjami Fashion Weeka w tym sezonie, były zdecydowanie te autorstwa Maldorora i Tomasza Olejniczaka, czyli Tomaotomo. Ten ostatni ma bardzo kobiecą kolekcję, z przepięknymi projektami. – zachwyca się Oliver.
Maldoror miał w pokazie wiosna lato kilka ciekawych męskich sylwetek, ale przede wszystkim daję mu ogromny plus za oprawę muzyczną i choreografię pokazu w Alei Głównej. – dodaje bloger.
Przy największych rozczarowaniach Oliver wspomina o jednym z najpopularniejszych polskich brandów. Po nenukko spodziewałem się znacznie lepszej kolekcji, nie zaskoczyło mnie totalnie. Wspomina też o kwestiach organizacyjnych całej imprezy, ze smutkiem przyznając, że z edycji na edycję organizacja jest coraz gorsza.
fot. Jakub Pleśniarski/ Oliwia, mieszkanka Łodzi, autorka Variacje
To już mój szósty raz w Fashion Weeku w Łodzi, także ze względu na to, że sama jestem mieszkanką tego miasta, a więc nie mam na Tymienieckiego daleko. Nie mogę powiedzieć, że zawiodła mnie siódma edycja FWP, choć wydaje mi się, że jest gorsza niż poprzednia. Tak naprawdę, pokazy, które mnie szczerze zainteresowały odbyły się dopiero w sobotę, trzeciego dnia. – przyznaje Oliwia.
I choć nie jestem ekspertem, uważam, że niektóre kolekcje były naprawdę bardzo kiepskie. Nie tylko ze względu na stylistykę, ale także kolorystykę (znowu czerń, granat i bure barwy na wiosnę lato) i porażającą jakość odszycia projektów (nawet z dalszych rzędów widać było niedociągnięcia).
Nie mogę tego oczywiście powiedzieć o MMC Studio Design, gdzie doznałam totalnego zauroczenia – muzyka, światło, cudowne projekty, choć część z nich widziałam już w Lizbonie, to klasa sama w sobie. Poza tym byłam niesamowicie zdziwiona negatywnymi rekcjami na różowy strój Joanny Horodyńskiej, która dla mnie wyglądała po prostu fenomenalnie. – tak o swoim największym faworycie mówi blogerka.
Kolejną największą miłością Fashion Weeka był dla mnie Michał Szulc. Violent być może nie była najlepsza w jego karierze, ale stylizacje zwalały z nóg! – rozpływa się w zachwytach Oliwia.
fot. Jakub Pleśniarski/ Kolorowy ptak polskiej mody Tamara, Macademian Girl
Moimi zdecydowanymi faworytami tej edycji są z pewnością Aga Pou, Kamila Gawrońska – Kasperska, pokaz ASP i MMC Studio Design. Pokazy i kolekcje dopięte na ostatni guzik. Bajeczny jak zwykle Dawid Tomaszewski też zaskoczył. Mam jednak wrażenie, że kolekcja ta kolekcja to kompromis między tym, co będzie można sprzedać a między tym, co on naprawdę chciałby robić. Natomiast jego krawiectwo – niesamowite! – komentuje Tamara.
Na OFFach absolutnie zakochałam się w Herzlich Willkommen – jeden z niewielu pokazów, gdzie dopasowane były buty i dodatki, dobrze wystylizowane modelki. Trzy pierwsze niedzielne OFFy powinny być na Alei Głównej i sama nie wiem, czemu na tej Głównej nie były. To jakieś chyba nieporozumienie. – dziwi się.
Fenomenem Fashion Weeka w Łodzi jest dla mnie Joanna Startek, która miała w sumie aż dwa pokazy – na ASP i swój autorski w strefie OFF. Projektantka robi męską modę na poziomie ZUO Corp., czy MMC i świetnie dopracowuje detale. Całość minimalistyczna, czyli nie w moim stylu, ale potrafię zauważyć talent.
Największe rozczarowanie?
Rozczarowaniem był Maldoror, który choć bardzo obiecujący, skupia się teraz tylko na szokowaniu. Kolekcja słaba, rzeczy niewykończone, słabo zrobione. Podobnie jak Project Zoa, który miał straszny pomysł na stylizacje i źle dopasowane zamki w ubraniach, przez co okropnie się marszczyły. – mówi Macademian Girl.
Rozczarował mnie także Łukasz Jemioł. Prawdziwy basic, nic odkrywczego i niczym nowym nie zaskoczył. Dla mnie słabe jest to, ze znalazło się to na głównej. Proste rzeczy, pokaz, który trącił trochę Kupiszem, a szkoda, bo nie było to potrzebne. – dodaje.
Blogerzy wychodzą poza blogosferę i stylizację, potrafią być opiniotwórczy, a my niezwykle to doceniamy.
Reklama: