Nikogo już nie dziwi, że większość największych domów mody swoją nazwę wzięło od nazwisk swoich założycieli – tak działo się w przypadku chociażby Chanel, Versace czy Gucci. Jednak nie wszystkie nazwy popularnych na całym świecie marek i domów mody, powstały w takich właśnie okolicznościach. Portal The Fashionspot wyruszył więc na poszukiwania i sprawdził, jaka historia stoi za nazwami m.in. Marchesa, Rag [&] Bone czy Proenza Schouler. Niektóre z nich są naprawdę zaskakujące!
MARCHESA
Brytyjskie projektantki Georgina Chapman i Karen Craig nazwały swoją markę Marchesa na cześć włoskiej dziedziczki – Marchesy (wł. markizy) Luisy Casati Stampa di Soncino, żyjącej na przełomie XIX i XX wieku. Nazwa marki miała przywoływać niezwykły temperament włoskiej bywalczyni, która powiedziała kiedyś: „Chcę być żywym dziełem sztuki”. Cytat ten idealnie łączy się z uwielbianymi w Holywood eleganckimi sukniami marki.
PROENZA SCHOULER
Kiedy nowojorscy projektanci Lazaro Hernandez i Jack McCollough sprzedawali w 2002 roku swoją pierwszą kolekcję do domu handlowego Barneys, poważnie rozważali połączenie swoich nazwisk, aby nazwać swoją markę. Hernandez McCollough nie było jednak tym, czego szukali. Postanowili więc użyć kombinacji panieńskich nazwisk swoich matek (Proenza to panieńskie nazwisko matki Hernandeza, Schouler – matki McCollougha). Co ciekawe, projektanci często powtarzają, że żałują tego wyboru – głównie dlatego, że nazwa ich marki zazwyczaj jest niepoprawnie wymawiana.
ELIZABETH [&] JAMES
Zamiast, dość przewidywalnie, nazwać swoją pierwszą markę odzieżową swoimi nazwiskami, Mary-Kate i Ashley Olsen postanowiły dać jej przydomek „Elizabeth and James”. Mimo, że nazwa marki dość jasno odnosi się do Elizabeth i Jamesa Olsenów – rodzeństwa bliźniaczek, aktorki i projektantki twierdzą, że taka a nie inna nazwa ich brandu, to nie odniesienie do konkretnych osób, a bardziej wyraz „ścierania się kobiecości i męskości”. W udzielonym portalowi Women’s Wear Daily w 2007 roku wywiadzie, Mary-Kate Olsen powiedziała: „Chciałyśmy, aby nasza nazwa była oparta na relacji między młodą dziewczyną i chłopakiem, aby opowiadała ich historię poprzez ubrania”.
RAG [&] BONE
Kiedy w 2002 roku David Neville i Marcus Wainwright wybierali nazwę dla swojej marki, postanowili zainspirować się brytyjskimi książkami historycznymi. W efekcie jest ona hołdem dla „rag-and-bone-man” – bohatera licznych opowieści, który miał w zwyczaju zbierać z ulic i przetwarzać niechciane przedmioty, śmieci i inne rzeczy porzucone przez swoich właścicieli.
OPENING CEREMONY
Nazwa kultowej marki Opening Ceremony została zasugerowana jej projektantom – Carol Lim i Humberto Leonowi – przez przyjaciela. Jest to zarówno odniesienie do ich obsesji na punkcie Igrzysk Olimpijskich, jak też sportowego charakteru stworzonej przez nich marki. Lim w rozmowie z Teen Vogue przyznała jednak, że lubi tę nazwę przede wszystkim dlatego, że nie sposób się z niej nabijać.
BCBG MAX AZRIA
Max Azria to imię i nazwisko projektanta. Co jednak kryje się za pierwszym członem nazwy jego marki? Otóż, jest to nic innegp jak skrót francuskiego potocznego zwrotu „bon chic, bon genre”, który oznacza mniej więcej tyle, co styl życia i ubieranie się z klasą i odnosi się do grupy stylowych członków paryskiej elity.
ALICE + OLIVIA
Za inspirację do nazwy, powstałej w 2002 roku marki, posłużyły imiona matek założycielki brandu – Stacey Bendet Eisner oraz jej ówczesnej wspólniczki Rebeki Matchett.
MARNI
Pomimo, że w Internecie pojawiły się spekulacje, że marka otrzymała nazwę na cześć jej siostry, Consuelo Castiglioni w ekskluzywnym wywiadzie dla Savoir Flair zdradziła, że nazwa Marni wzięła się od przezwiska, jakie miała siostra jej męża, Marina. Tak czy inaczej – wszystko zostało w rodzinie.
ACNE STUDIOS
Mimo, że słowo „acne” niekoniecznie może wywoływać skojarzenia z modą (słowo to oznacza po polsku trądzik), założyciele marki Acne Studios przyznali w wywiadzie dla Wall Street Journal, że wybrali taką nazwę, by była „celowo odpychająca”. Jest ona skrótem wyrażenia „Ambition to Create Novel Expression”, jednak dyrektor kreatywny marki Johnny Johnson wspomina, że był tą nazwą tak zawstydzony, że nie chciał nawet dzwonić do banku. „Nie jestem pewien czy nawet teraz ją lubię” – przyznaje.