Ina Lekiewicz – polska stylistka, dyrektor artystyczna, redaktor mody, redaktor naczelna magazynu UNPOLISHED. Na stałe mieszka i pracuje w Londynie. Współpracuje z czołowymi magazynami, m.in. Vogue Mexico, Vogue Ukraine, L`Officiel, Harpers` Bazaar China, Harpers` Bazaar Poland, Glamour (UK, Iceland, Poland), Hunger, Nylon i Puss Puss Magazine.
O różnorodności Unpolished i szukaniu w fotografii prawdy. O początkach w Teatrze Rozmaitości i o pokazie, na którym ostatnio płakała. O tym, czym jeszcze nas zaskoczy – rozmawiamy z Iną Lekiewicz, prawdziwą kobietą renesansu.
Ukazały się już trzy numery Unpolished. Kierunek magazynu, estetyka i ogólnie koncept był już jasno zarysowany przy pierwszym numerze. Z drugiej strony jest to tak kreatywna praca, że nic nie stoi w miejscu, człowiek cały czas jest na najwyższych twórczych obrotach. Czy są jakieś nowe plany, pomysły, które Ci zakiełkowały w głowie podczas zamykania ostatniego numeru, które dotyczą magazynu i które będziesz chciała realizować w kolejnych numerach?
Myślę, że absolutnie zastój zawsze jest wrogiem kreatywności i rozwoju. Dlatego, z pewnością, Unpolished będzie się zmieniał, tak jak zmieniają się nasze zainteresowania i fascynacje. Każdy numer ma motyw przewodni. Ostatni tworzyliśmy pod hasłem “identity”. Myślę, że każdy numer jest zupełnie inną opowieścią. Ostatnio ktoś napisał, że “Unpolished” nie jest różnorodny. Nigdy nie miał być! Gdy pracowałam dla np. ELLE zawsze starałam się by każda sesja była różna, tak by każdy czytelnik znalazł coś dla siebie. Tu wizja jest zupełnie inna. Nie walczymy o czytelnika. Pokazujemy swoją wizję, która mam nadzieję, jest bliska też innym.
Agata Pospieszyńska, Jesse Laitinen – czubek góry lodowej najciekawszych nazwisk młodej sceny fotograficznej – z kim jeszcze chciałabyś pracować? Jak odkrywasz nowe talenty? Czego szukasz w fotografii mody i co chcesz pokazywać w magazynie?
W fotografii zawsze szukam prawdy. Nienawidzę przestylizowania, plastiku, estetyki “glamour” i wymuszonego luksusu. Niestety to estetyka, którą ciągle widzę w Polsce – nawet zdjęcia młodych marek są szalenie komercyjne. Na szczęście są w Polsce fotografowie idący pod prąd tacy jak Bartek Wieczorek, Karol Wysmyk i Tatiana Pancewicz czy Magdalena Ławniczak (która co prawda mieszka w Paryżu).
Obecnie jestem pod ogromnym wrażeniem jednego fotografa. To Yaniv Edry, który mieszka w Izraelu – udało mi się namówić go do pracy nad nowym numerem. Yiannis Mouzakitis to również fotograf, w którym widzę potencjał. W magazynie chce promować fotografów, którzy robią to, w co wierzą. Nie zmieniają swojej estetyki ze względu na mody, czy też możliwość komercyjnego zarobku.
Ina Lekiewicz
Unpolished powstał jako alternatywa dla podejścia do mody, do którego przyzwyczaiły nas magazyny mody. A kto i co Ciebie inspiruje, nie tylko w pracy, ale ogólnie? Gdzie sama szukasz takiego “motoru” do pracy?
Inspiracji do pracy szukam wszędzie – na ulicy, w galerii, w kinie. Olbrzymią inspiracją są też dla mnie podróże – one pozwalają nakreślać w głowie historię. Oglądam i czytam bardzo różne rzeczy. Ostatnio jestem pod olbrzymim wpływem dokumentów Adama Curtisa. Uważam, że każdy, pracujący w mediach powinien obejrzeć jego “Hypernormalisation”. Jeśli chodzi o muzykę, to prywatnie jestem wielką fanką 80sów, muzyki z lat 60. i 90. (i film “24 Hour Party People” obejrzałam kilka razy i pewnie będzie kolejne kilkanaście). Kocham Primal Scream i Bobbie Gillespie – jest moją absolutną ikoną stylu. Mimo, że jest mężczyzną i ma 55 lat momentalnie zamieniłabym się z nim na garderobę. Bardzo interesuje mnie też nowa alternatywna scena w Londynie, bardzo lubię imprezy i koncerty w Moth club, który jest w sąsiedztwie mojego domu.
Jak określiłabyś to jak kształtowała się Twoja droga, kariera aż do momentu gdzie jesteś teraz?
Na początku myślałam, że będę zajmować się sztuką. Pierwszy staż w życiu odbyłam w Teatrze Rozmaitości. To był wspaniały czas, kiedy Teatr nie podzielił się jeszcze na TR i Teatr Nowy, a realizowano tam właśnie projekt “Teren Warszawa” – nauczyło mnie to dużo o tym jak łączyć różne dyscypliny sztuki, jak sprawić by ambitniejsze treści wzbudzały zainteresowanie masowego odbiorcy. Kolejny staż to było Centrum Sztuki Współczesnej, później magazyn Exklusiv. Nie miałam wtedy pojęcia, że modą można zajmować się na poważnie. Interesowały mnie głównie piękne sesje Tima Walkera w British Vogue, czy też interesujące osobowości, o których pisano w I-D. Zaczęłam powoli pisać o modzie, później stylizować. Miałam wielkie szczęście. Gdy miałam 19 lat zauważyła mnie Elżbieta Szawarska, wówczas vice-naczelna Glamour. Ona i Grażyna Olbrych dały mi szansę pracować na etat dla międzynarodowego magazynu. Studiowałam wtedy dziennie i bardzo się bałam, że jeśli się przyznam, stracę szansę na pracę. Zajęcia na uczelni zaliczałam po godzinach.
Który pokaz Cię ostatnio zainspirował, zapadł w pamięć?
Popłakałam się na jubileuszowym pokazie Givenchy. Podczas show występowała Anohni, a Riccardo Tisci mistrzowsko połączył wszystkie kolekcje z wcześniejszych lat swojej twórczości. To był patchwork doskonały. Do tego przepiękne światło, atmosfera. Na marginesie powiem, że bardzo przykro mi było patrząc na to jak ten projektant się zmienia i jak zmieniało się Givenchy pod wpływem fascynacji Tisci Kardashiankami.
Na ile social media wpływają na Ciebie i Twoją pracę? Na ile tam znajdujesz inspiracje, wiedzę, a na ile to służbowy obowiązek?
Social Media to podstawa pracy w Londynie. W ostatnich latach zmieniło się wszystko. Klienci oczekują od nas nie tylko stylizacji, ale promowania ich marek na social mediach. Na początku podchodziłam do tego sceptycznie, miałam prywatny Instagram. Ale muszę reagować na zmiany w branży. Z czasem przekonałam się, że aktywność na Instagramie daje wspaniały odzew. Wiele moich “obserwujących” interesuje bardziej gdzie bywam czy jak się ubieram niż sesje z gazety. A może po prostu sesje już widzą w gazetach? Tak czy inaczej Instagram jest dla mnie dużym źródłem inspiracji i jeśli ja mogę kogokolwiek zainspirować to jestem bardzo szczęśliwa! Ostatnio rozkręcam też swój blog (www.byinalekiewicz.com)
Szykujesz nowy projekt. Czy możesz zdradzić jakiś szczegół?
Pracuję aktualnie nad małą marką – wkrótce więcej szczegółów! Bardzo chciałabym też zacząć sama robić zdjęcia. Nigdy nie wystarczało mi samo pisanie, czy sama stylizacja. Zawsze patrzę na modę jako całość a nie tylko na skrawek swojej pracy.
Jak wyobrażasz sobie swoją pracę za 5-10 lat, gdzie chciałabyś być?
Za 5-10 lat chciałabym odpowiadać za strategie wizerunkowe marek, być może rozwinąć własną. Nie zrezygnuję nigdy też z druku i prasy – to moja największa miłość.
Rozmawiała Marta Waglewska
ZOBACZ TEŻ: FASHION SECRETS: INA LEKIEWICZ