Zdaniem Roberta Kupisza, z organizacją pokazu najnowszej kolekcji jest tak, jak z przygotowywaniem się do mistrzostw w danej dziedzinie sportowej. Ponieważ sam ma za sobą lata treningów i różnego rodzaju zawody taneczne, doskonale wie, że aby dobrze wypaść, nie można „odkładać wszystkiego na ostatni dzień”. Jak zatem, u tego czołowego polskiego projektanta mody wygląda ta ostatnia doba przed finałowym wyjściem modelek? Jak walczy ze stresem, a może w ogóle go nie odczuwa? Sprawdziliśmy to przy okazji jego ostatniego pokazu „GANGSTA” lato 2016.
WTOREK
„Wczoraj to był już tak naprawdę chillout” – mówi o dniu przed pokazem (wtorek, 09.06) Robert. „Rano dostałem zdjęcia setów, z Kasią Sokołowską słuchaliśmy muzyki i układaliśmy kolejność wyjść”. Tego typu zajęcie, to dla projektanta przyjemność. Wtorek upłynął mu również pod znakiem spotkań z przyjaciółmi przy kawie i dobrym jedzeniu. Dzięki temu mógł totalnie się zrelaksować, położyć wcześniej spać – co stara się robić regularnie, a tym samym odpowiednio przygotować na kolejny dzień pełen wrażeń.
ŚRODA
Choć projektant od wielu lat jest typowym „rannym ptaszkiem” – codziennie wstaje o 5:00, ten dzień zapowiadał się bardziej intensywny niż zwykle. Szybkie śniadanie i o 9:00 zbiórka w Soho Factory. To właśnie w tej świetnie znanej modowej branży lokalizacji, Robert Kupisz zdecydował się zorganizować swój kolejny pokaz. Kiedy na miejscu zebrała się cała ekipa, rozpoczęły się przymiarki, które okazały się dość czasochłonne – dla każdego modela przygotowano trzy looki, a wszystkie były szczegółowo omawiane przez Roberta. „Zestawów wyszło w sumie 90, ale wspólnie z Kasią zdecydowaliśmy się odrzucić 10” – mówi Kupisz. Stylizacje zajmują sporo czasu nie tylko ze względu na to, że kolekcja jest tak obszerna, ale również przez to, że modelki i modele mają różne sylwetki. Chodzi więc nie tylko o to, aby dobrze wyglądali w przydzielonych im elementach, ale także świetnie się w nich czuli. U Kupisza wygoda to podstawa, co stało się również punktem wyjścia do stworzenia kolekcji „GANGSTA”. Wystarczy spojrzeć na Roberta – od stóp do głów ubrany w najnowsze pomysły swojego projektu. Podobnie wygląda to jeszcze na etapie produkcji, kiedy projektant sprawdza, jak noszą się poszczególne ubrania, czy coś trzeba w nich zmienić lub poprawić.
fot. Magdalena Wieczorek/LAMODE.INFO
12:00
Stanowiska makijażystów i fryzjerów są już gotowe. Pokaz wypada w wyjątkowo upalny dzień, więc siłą rzeczy na backstage’u wydarzenia atmosfera jest szczególnie gorąca. Kasia Sokołowska jak zwykle tryska energią i nawet bez mikrofonu słychać ją na całą halę. „Fajne jest to, że możemy sobie ufać w tej pracy i tak dobrze rozumieć” – mówi Robert o swojej współpracy z Sokołowską. „Ale oprócz Kasi, to jest w ogóle sztab ludzi z naszej firmy, bez których nie mógłbym tego robić na taką skalę, jak to robię” – dodaje. Będąc na miejscu i obserwując to, co dzieje się za kulisami, bez wątpienia można to zauważyć. Każdy jest za coś odpowiedzialny, a przy tym cały czas osoby z załogi dbają też o Roberta. „Troszczą się o mnie, pytają, czy czegoś potrzebuję, czy chciałbym napić się wody itp. To jest bardzo miłe, bo czuję, że naprawdę im na mnie zależy. Te ostatnie dni są dość trudne i stresujące dla wszystkich, co powoduje, że cała energia gdzieś się wytraca i człowiek bardzo szybko się irytuje. Wiem, że muszę panować nad tym, żeby nie być agresywnym w stosunku do ludzi, z którymi pracuje, bo takie zachowanie jest po prostu niesprawiedliwe”.
14:00
Trwa pierwsza próba, a na wybiegu dzieje się naprawdę dużo. Przygotowano aż trzy różne wyjścia, co wymaga odpowiedniej koordynacji muzyki i światła. Kasia Sokołowska „pilnuje”, żeby modele i modelki szli pewniej, trzymali tempo. Potem oglądamy ich już w gotowych stylizacjach i tutaj do akcji wkracza Robert. Projektant wręcz biega za dziewczynami, poprawiając im fryzury czy narzucone na ramiona okrycia wierzchnie, rezygnuje z okularów przeciwsłonecznych u jednego z chłopaków, a zakłada je innemu. Nic nie może umknąć jego uwadze, tym bardziej, że w dzień wydarzenia schodziły jeszcze ostatnie modele ubrań, więc wszelakie poprawki są w tym przypadku naturalne.
W końcu nachodzi moment na ustalenie finałowej kolejności. Widać, że większość jest już trochę zmęczona i z niecierpliwością czeka na przerwę, ale nikt nie wróci na backstage bez zaakceptowanego przez Roberta look’u. Perfekcjonizm? Raczej świadomość, że w takiej sytuacji nie może być mowy o jakimkolwiek przypadku. Miesiące ciężkiej pracy muszą przełożyć się na satysfakcjonujący efekt końcowy. Dla Kupisza te ostatnie chwile przed pokazem są ważne już w kontekście tego, jak losy kolekcji potoczą się dalej. To, w jaki sposób dany projekt zostanie zaprezentowany na wybiegu, przekłada się potem na sprzedaż. „Z poprzedniego pokazu miałem takie rzeczy, że myślałem, że to będzie tylko taki jednorazowy strzał, a okazało się, że to się cały czas sprzedaje i mamy na to ciągle zamówienia. Widać, że ludzie zaczęli przywiązywać wagę to tych bardziej oryginalnych rzeczy” – mówi projektant.
fot. Magdalena Wieczorek/LAMODE.INFO
17:00
Po przerwie na obiad mamy szansę, by przez kilka minut spokojnie zamienić kilka zdań z Robertem. Pogoda dopisuje, siadamy więc na leżakach niedaleko hali i rozmawiamy o tym, jakie emocje towarzyszą mu na chwilę przed pokazem. „Nie stresuję się. Momentami bywam zmęczony. Bardziej denerwuję się wtedy, kiedy jestem w trakcie tworzenia kolekcji.” Kupisz dodaje, że w takich chwilach przypomina sobie jednak swoje wcześniejsze pokazy, bo podobne obawy występują za każdym razem. „Czasami nachodzą mnie takie myśli, że mogę rozczarować osoby, z którymi pracuje” – mówi projektant. Widać, że bardzo zależy mu na swoim teamie i cały czas podkreśla, że „Robert Kupisz” to nie jest jednoosobowa firma. Współtwórczynią sukcesu marki jest też Ania Borowska, Managing Partner i wspólniczka Roberta. „Pierwszy pokaz robiliśmy z Anią zupełnie sami, a teraz mam grupę ludzi, na których mogę polegać” – podsumowuje.
19:00
Jesteśmy przed próbą generalną. Robert wydaje się spokojny, ale ma też świadomość, że dziewiąta w karierze impreza na taką skalę zobowiązuje. „Przy każdej kolekcji uczę się czegoś nowego, a to automatycznie podnosi poprzeczkę. Chcę bowiem, aby wszystko było jeszcze lepsze, a wymagania, przede wszystkim te w stosunku do siebie, są coraz większe.”
A co po pokazie? „Przerwa. Zawsze robię sobie dwumiesięczne wakacje. Wtedy daję sobie szansę na „oczyszczenie się” po ostatniej kolekcji i na to, by pojawiały się już nowe pomysły. Nie mam ciśnienia, by od razu tworzyły się nowe projekty. To następuje samoistnie, wtedy biorę do ręki notes i zaczynam szkicować wszystko, co rodzi się w mojej głowie” – mówi Kupisz. Da się wyczuć, że choć marzy o zasłużonym odpoczynku, jednocześnie cieszy go fakt, że już za parę godzin będzie mógł świętować ze swoją ekipą kolejny sukces swojej marki. „Dzisiaj tańczymy i bawimy się do rana!” – mów projektant, a my już wiemy, że są jednak takie dni, kiedy Robert Kupisz nie chodzi wcześnie spać.