Warto odwiedzić
Logotyp serwisu lamode.info

LIDIA KALITA – WYWIAD Z PROJEKTANTKĄ

Lidia Kalita, założycielka i była projektantka marki Simple, od niedawna tworzy pod własnym nazwiskiem. Nam opowiedziała o autorskiej kolekcji, którą rozpoczęła nowy etap w swojej karierze. Dowiedzcie się więcej.

LIDIA KALITA – WYWIAD Z PROJEKTANTKĄ 12792 123743

Na polskim rynku mody pojawiła się poważna konkurencja. Biorąc pod uwagę jej doświadczenie, wiedzę i świetne wyczucie stylu, z pewnością nie należy jej ignorować. Przez dwadzieścia lat tworzyła markę, która stała się prawdziwym liderem w Polsce i zyskała imponujące grono stałych klientek. Obecnie tworzy pod własnym nazwiskiem, a niedawno zaprezentowała swoją pierwszą autorską kolekcję. Trzeba przyznać, że poprzeczka, jaką wyznaczyła polskim projektantom, jest bardzo wysoka. Nie dość, że zaprezentowała bardzo udany wiosenno-letni sezon, to jeszcze pojawiły się w nim dodatki i obuwie, co jest rzadkością na naszym rodzimym rynku. Mowa tu oczywiście o Lidii Kalicie, założycielce i byłej projektantce znanej marki Simple. Przy okazji uroczystej premiery jej nowej kolekcji, mieliśmy okazję z nią porozmawiać o nowym etapie w swojej karierze oraz o najbliższych planach na przyszłość.

 

 

Jak się Pani czuje w nowej roli? Doświadczonej projektantki, która tak naprawdę tworzy nową markę?


Zmieniło się dla mnie praktycznie wszystko. Właściwie całe moje życie, ponieważ rozpoczynam pracę nad marką, którą firmuję swoim nazwiskiem. Nie jest to już praca dla tak ogromnej firmy, jaką stało się Simple. Założyłam firmę wspólnie z siostrą i myślę, że mamy powód do tego, żeby czuć się dumne. Zostawiłyśmy tę markę w bardzo dobrym momencie. Tworzyłyśmy ją przez siedemnaście lat wspólnie z siostrą, a przez ostatnie trzy lata ja sama. Udało nam się stworzyć prawdziwy polski dom mody, bo Simple było tak postrzegane. Teraz chciałabym kontynuować to, co robiłam do tej pory, jednak już pod własnym nazwiskiem.

 

Szykują się jakieś zmiany?


Chciałabym, żeby kolekcje były jeszcze bardziej autorskie, czyli żeby były to mniejsze serie. Planuję również tworzyć pojedyncze suknie, szyte dla osób, które chciałyby mieć coś wyjątkowego. Oprócz kolekcji prêt-à-porter, chciałabym również projektować suknie na jakieś większe okazje.

 

Nie czuła Pani ryzyka, zostawiając tak dużą markę ze sporym gronem stałych klientek?


To, że zostawiłam Simple, było wynikiem pewnych zdarzeń, które spowodowały, że nie chciałam już dłużej firmować tej marki swoim nazwiskiem. Zresztą nie była to kwestia pełnego wyboru, tylko okoliczności, które się zdarzyły. Być może bardzo dobrze się stało, że zaczynam coś nowego, bo każde nowe wyzwanie jest twórcze i powoduje większą kreatywność. Mam nadzieję, że będzie to widać w moich kolekcjach.  

 

 

 

lidia kalita

                                                                                                                              fot. materiały prasowe

 

 

Czy pod względem charakteru kolekcji coś się zmieni? Czy będzie Pani kontynuować estetykę, jaką wyróżniała się zawsze marka Simple?


Estetyka Simple, która była do tej pory, była moją estetyką. Wiele osób mnie o to pyta i zawsze powtarzam, że to raczej Simple się zmieni, ponieważ każdy nowy projektant, który przychodzi, naznacza markę swoim DNA, swoją kreatywnością i swoim pomysłem na kolekcje i sukces marki. Z tego względu, liczę na to, że to Simple się zmieni, a ja pozostanę taka sama. Przez dwadzieścia lat udało mi się wypracować pewien charakterystyczny styl, nazywany stylem Simple, ale tak naprawdę jest to styl, który siedzi w mojej głowie.  Ja się aż tak nie zmienię. Być może będę bardziej odważna w swoich propozycjach, ponieważ w momencie kiedy tworzę jedną kreację, zawsze mogę oczekiwać, że znajdzie się odważna pani, której ta kreacja przypadnie do gustu.  Kiedy tworzę propozycje dla pięćdziesięciu sklepów firmowych, muszę liczyć się z pewnym kompromisem.

 

To są właśnie plusy tworzenia nowej marki?


Tak, zdecydowanie. Wyzwala to na pewno większą kreatywność i niesie za sobą jakieś określone ryzyko. Zostawiając Simple, zostawiłam 80.000 stałych klientek, które, jakby nie było, kupowały ubrania, jakie wymyślałam. Myślę jednak, że jeżeli przez dwadzieścia lat udawało mi się dotrzeć do ogromnego grona klientów, to nie jest to tylko siła marki, ale również coś specjalnego, co w tych ubraniach dostrzegały i mam nadzieję, że teraz znajdą to u mnie.

 

Zakładała Pani swoją markę dwadzieścia lat temu i jak wiadomo, od tego czasu, wiele się zmieniło na polskim rynku mody. Jakie obecnie są podstawowe różnice w tworzeniu nowej marki?


Widzę ogromną różnicę, ponieważ początki to przecieranie szlaków w Polsce. Wtedy nic nie było i każda próba wprowadzenia czegoś nowego była dużym wyzwaniem. Nie było sklepów firmowych, ani butików. Tak naprawdę, rzadko który sklep proponował kolekcje. Były rzeczy , które były przywożone w walizkach i sprzedawane w sklepach. Czasem ładne, czasem brzydkie. Z doświadczeń, jakie pamiętam z początku mojej drogi w Polsce, to Cottonfield, jedyny sklep, który pokazywał jakąkolwiek kolekcję. Także możemy sobie uświadomić, jak bardzo te czasy są inne. Pod względem konkurencji, dziś na pewno jest trudniej. Chociaż przecieranie szlaków w tamtych czasach też nie było łatwe, ponieważ próba osiągnięcia jakości i dostania dobrych tkanin, jakie chciałam mieć, to też była walka.

 

 

 

             

                                                                                                                              fot. materiały prasowe

 

 

 

 

Czy jako doświadczona projektantka, wchodząca na polski rynek ze swoją autorską marką, czuje Pani konkurencję ze strony kolegów po fachu?


Z tego co słyszałam od paru osób, to raczej oni czują konkurencję. Nie chcę być zarozumiała. Oprócz wiedzy z zakresu projektowania, posiadam też wiedzę zdobywaną przez dwadzieścia lat przy budowaniu tak ogromnej marki, jaką stało się Simple. To są również doświadczenia związane z zarządzaniem marką, tworzeniem kampanii reklamowych, kolekcji limitowanych. To jest zakres działań, który na świecie dla wielu marek jest oczywisty, a dla nas jeszcze nie, ponieważ projektanci mają trudne szlaki do przetarcia. Jest to  rozrywka na pewno nietania, żeby założyć swój dom mody. Z pewnością wymaga doświadczenia, po to, by się to udało. I mam nadzieję, że mam te atuty.

 

A co poradziłaby Pani młodym projektantom, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w tej branży?


Przede wszystkim, żeby słuchali tego, co im w duszy gra, bo to jest najważniejsze. Ludzie wierzą w prawdę, którą się zawiera w swojej twórczości, bez względu na to, czy tą dziedziną jest projektowanie mody czy muzyka czy malarstwo czy jakakolwiek inna dziedzina artystyczna. Ludzie wyczuwają szczerość i ja zawsze starałam się, żeby te ubrania wypływały prosto z mojej duszy. Może to takie romantyczne określenie, ale nigdy nie byłam w stanie zmusić się do robienia rzeczy, które uznałabym za rzeczy handlowe, za takie, które się mogą sprzedać. Po prostu nie pozwalała mi na to moja rogata natura.

 

Rozumiem, że takie decyzje doskonale sprawdzały się w praktyce?


Okazywało się, że właśnie te rzeczy, które potencjalnie były dziwne, awangardowe, inne, spotykały się z najlepszym przyjęciem. Ludzie szukają czegoś nowego, bo moda karmi się zmianą. Dlatego trzeba pokazywać nowości i próbować nowej jakości tkanin, awangardowych konstrukcji i ciekawych rozwiązań. W tym jest siła. Jeżeli ktoś jest dobry, to po prostu w pewnym momencie się przebije.

 

Jednak konkurencja na rynku jest znacznie większa.


Myślę, że pod pewnym względem jest dużo łatwiej, niż kiedyś, ponieważ jest Internet, są portale, na których można dotrzeć do większej ilości ludzi i zyskać albo większy rozgłos, albo odnieść szybką porażkę. To właśnie powoduje medium, jakim jest Internet.

 

Wspominała Pani o ograniczeniach. Czy Simple Panią ograniczało? Czy w tym momencie czuje się Pani bardziej wolną projektantką, która może pozwolić sobie na więcej?


Dla mnie Simple nie wiązało się ograniczeniami przez bardzo długi czas, natomiast nigdy nie było to tak, że patrzyłam na tę markę przez pryzmat tabelek i korporacyjnych obliczeń. Sukces marki, także sukces finansowy pojawił się, ponieważ tworzyła te kolekcje ekipa ludzi, która musiała, oprócz moich pomysłów, to wszystko wyprodukować. Była to grupa pasjonatów, która tworzyła coś z wielkim zapałem. Myślę, że tylko w ten sposób, w takiej dziedzinie artystycznej można odnieść sukces. Oczywiście, jeżeli ma się aspiracje, żeby coś, co się tworzy, miało wiele wspólnego ze sztuką. Można robić rzeczy do tak zwanych sieciówek i nastawiać się na sprzedaż T-shirtów, koszul czy innych prostych rzeczy, potrzebnych ludziom do życia i nie traktować tego jak sztukę. Dla mnie moda zawsze była sztuką.

 

 

 

                                                                                                                            fot. materiały prasowe

 

 

Pojawiała się u Pani jakaś nadrzędna inspiracja, która motywowała Panią do pracy?


W każdym sezonie było inaczej. Czasami wszystko zaczyna się od tkaniny czy koloru, a czasami od wystawy. Na przykład pomarańcz, który jest w mojej nowej kolekcji, w różnych odcieniach, to kolor, na który zwróciłam uwagę na zeszłorocznej wystawie Marka Rothko. Zachwyciło mnie to, w jaki sposób zestawiał ze sobą pomarańcze i w jaki sposób te kolory ze sobą współgrały. Dlatego postanowiłam, że będzie on moim wiodącym kolorem. Z kolei poprzednia kolekcja była inspirowana płaszczem, który znalazłam na targu w Katarze, więc nigdy nie wiem, co dzień przyniesie i co mnie akurat zainspiruje.

 

Czy oprócz sezonowych kolekcji planuje Pani jakieś niespodzianki?


Będę również robiła kolekcje limitowane. Zrobiłam już mini kolekcję sukienek na wielkie wyjścia. Nazywa się „It’s all about the dress”. To jest jakaś  nowość, bo akurat tego wcześniej nie robiłam. Być może pojawi się jakaś niezwykła tkanina czy jakiś temat, który po prostu mnie pochłonie i wtedy też zrobię mini kolekcję. To właśnie daje mi możliwość tworzenia pod własnym nazwiskiem. W showroomie, w którym pracujemy, mam na miejscu panie, które szyją, konstruktorów i cały zespół doświadczonych ludzi, co powoduje, że mogę reagować szybko, na to, co się dzieje.

 

Do kogo chciałaby Pani adresować swoje kolekcje?


Zawsze to są kobiety takie jak ja, kobiety, które żyją w dużych miastach, które mają dużo ról do spełnienia, matek, żon, które pracują zawodowo i realizują się. Chciałabym, żeby to były kobiety z pasją, twórcze i kreatywne. Kobiety, które lubią bawić się modą i czują w sobie taką odwagę, żeby również dyktować trendy poprzez to, co noszą.

 

Plany na najbliższą przyszłość?


Od pierwszego lutego planuję otworzyć swój butik w Domu Mody Klif i mam nadzieję, że niedługo powstaną następne w innych miastach Polski, gdyż mam mnóstwo zapytań z całego kraju.

 

Otworzyłam sklep internetowy mieszczący się spod adresem www.esklep.lidiakalita.pl, w którym można się ubrać w moje propozycje bez względu na miasto, w jakim się mieszka.

 

Pozdrawiam wszystkich trzymających kciuki za rozwój mojej nowej marki.

 

Dziękuję bardzo za rozmowę.

 

 

 


podobne artykuły