30-letni chiński fotograf, o którego niespodziewanym odejściu przed kilkoma dniami donoszą wszystkie zagraniczne media, choć nie stronił od skandalu i rozgłosu, szerszego uznania doczekał się pośmiertnie.
Urodzony w Pekinie Hang wsławił się odważnymi silnie zerotyzowanymi obrazami nie tylko w rodzinnych Chinach, ale też na globalnej scenie artystycznej.
Akty przeważające w twórczości Hanga, a także tabu związane z seksem, które uczynił obszarem swych poszukiwań twórczych i którego granice z pasją przekraczał, zwróciły uwagę także świata mody. Liczne realizacje dla rodzimej edycji Numero, magazynu wydawanego przez Franka Ocean Boys Don’t Cry czy Purple siłą rzeczy nasuwały skojarzenia z charakterystycznym stylem innego skandalisty, jakim jest Terry Richardson.
Powodem targnięcia się na własne życie była wieloletnia depresja, na którą cierpiał i z której nie czynił tajemnicy – przeciwnie: na swojej stronie stworzył zakładkę, w której dokumentował postęp lub regres choroby, zamieszczając wiele niepokojących wzmianek dotyczących swojego stanu.
Porównania swojej twórczości m.in. do Arakiego zbywał ignorancją, natomiast prawda jest taka, że nawet te jego prace, które w pierwszej chwili możnaby uznać za łagodniejsze czy nawet poetyckie, przesycone są ogromnym niepokojem, napięciem, często wywołują dyskomfort.
Jedna z ostatnich publikacji z jego pracami to album wydany nakładem wydawnictwa Tachen.
Znacie Hanga od tej bardziej wysublimowanej strony? Jak odbieracie jego prace?