W minionym tygodniu Dior rozpoczął nową kampanię Diorskin Forever, której twarzą jest nie kto inny, tylko sama Natalie Portman.
Portman wydaje nam się oczywistym wyborem dla luksusowej marki zajmującej się pielęgnacją cery – jest piękna, ostatnio zdobyła Oscara i pracowała już z Diorem jako twarz zapachu Dior Cherie. Tylko, że to właśnie ona była jednak jedną z niewielu gwiazd, które wyraziły ostry sprzeciw antysemickim wypowiedziom Johna Galliano. Przypominamy, że były one powodem pozbawienia Galliano stanowiska dyrektora kreatywnego Dior.
– Nie chcę w jakikolwiek sposób być kojarzona z panem Galliano – twierdziła Natalie Portman w marcu.
Właściwie dom mody Dior zerwał współpracę ze słynnym projektantem, więc Natalie postępuje zgodnie z własnymi słowami. Jednak nazwisko Galliano przez blisko dekadę silnie kojarzono z Diorem… Na dodatek praca nad kampanią Diorskin musiała trwać co najmniej od kilku miesięcy, a w tym świetle udział Natalie Portman jest co najmniej nie na miejscu.
Co o tym sądzicie? Czy Natalie Portman dała się wciągnąć w biznesową, pełną hipokryzji grę?