Fashion, hairstyle, photography, a jednym słowem – BISTOR. To wszystko i wiele więcej znajduje się w podwórku jednej z poznańskich kamienic, położonej niemal w sercu miasta.
Lokalizacja sprawia, że trafią tu przede wszystkim te osoby, które znają drogę. Z pozoru bowiem drzwi wejściowe do BISTORu nie wyróżniają się niczym na tle pozostałych. Jeden drobny szczegół zwraca naszą uwagę – umieszczona na dzwonku naklejka z hasłem, które weszło już do codziennego języka – Lubię to.
Dzwonimy, wchodzimy i… od razu czujemy się jak w domu. Interesujący jest wystrój tego miejsca – połączenie minimalistycznych mebli o nowoczesnym designie z kryształowymi żyrandolami retro i lustrami w pozłacanych ramach.
Od progu wita nas Olga – właścicielka, proponuje kawę, wino i rozpoczyna niezobowiązującą rozmowę. Przestronnym korytarzem przechodzimy do pierwszego pomieszczenia. Spotykamy projektanta Łukasza Czajkowskiego, który ma tu swoją pracownię. Łukasz prowadzi nas dalej – za ścianą mieści się bowiem mini butik oraz showroom, z którego korzystają poznańscy styliści. Znajdziemy tu wpadające w oko, proste, geometryczne sukienki w stonowanych kolorach. Oprócz nich zauważamy kilka bardziej ekstrawaganckich egzemplarzy – te najczęściej wykorzystywane są podczas sesji zdjęciowych. BISTOR ma bowiem w swojej ofercie również i taką usługę – za obiektywem staje wówczas wybrany przez nas fotograf, najczęściej Krzysztof Adamek lub Justyna Ejsmont.
Pełni ekscytacji otwieramy kolejne drzwi. Za nimi znajduje się salon fryzjerski i pracownia make up. Może uderzyć nas to, iż klientów prawie tu nie ma. To jednak wyliczona kalkulacja – BISTOR z założenia ma być enklawą dla zapracowanych, którzy w ciągu dnia nie mają czasu na upiększające zabiegi. Urządzane są zatem tak zwane after hours, podczas których można skorzystać nie tylko z usług fryzjera czy makijażysty, ale także zrelaksować się i miło spędzić czas.
Na koniec siadamy na niewielkim balkonie przy filiżance kawy. W międzyczasie do BISTORu zaglądają kolejne osoby, które przyłączają się do rozmowy. Jest luźno, niezobowiązująco i przyjemnie, aż żal opuszczać to miejsce. Wszak można znaleźć tu wszystko, co niezbędne – upiększające zabiegi i relaks.
Wychodząc spoglądamy raz jeszcze na dzwonek z naklejką Lubię to. „Klikamy” go już bez najmniejszego zawahania.