Na kilka dni przed rozpoczęciem 7. edycji największych targów mody w Polsce pod hasłem „Winter Stories” spotykamy się z „kobietami, które zmieniają Warszawę” (wyróżnienie Gazety Wyborczej) – założycielkami HUSH Warsaw Anną Piętą i Magdą Korcz, by zapytać je o markę, która przybliża i tłumaczy polską modę odbiorcom, o to, czym zaskoczy nas objęta Honorowym Patronatem Prezydenta Warszawy zimowa odsłona targów, a także co oznacza tajemniczy #247…!
Obie jesteście po studiach związanych ze sztuką. Nawiązując do korzeni projektu opowiedzcie, co skłoniło Was do zajęcia się tematem mody i podjęcia działań w tym kierunku?
Ania Pięta: To, co nas zmotywowało, wzięło się z przekonania, że skoro coś nas nie satysfakcjonuje w zastanej formie i możemy to zrobić lepiej, to tak właśnie zrobimy. Także z pewnej wrodzonej przekory i niezgody na bylejakość i w odpowiedzi na wyraźny brak, potrzebę tego typu działań. Dotychczas targi organizowane były na dużo mniejszą skalę i bez wyraźnej wewnętrznej logiki, co postanowiłyśmy zmienić.
Jak wyglądały początki HUSH Warsaw?
A.P. Pierwsze spotkania Ściegów Ręcznych, bo tak nazywał się projekt zanim otrzymał dzisiejszą nazwę, miały formę małych pop upów z udziałem 15, potem 30, następnie 50 projektantów. Każda kolejna edycja w zasadzie podwajała poprzednią liczbę uczestników po obu stronach: wystawiających i odbiorców. Jedenaste i ostatnie Ściegi odbyły się w Hotelu Europejskim i gościłyśmy wówczas 5000 osób. Tamta edycja wyraźnie dała nam do zrozumienia, że trzeba zwiększyć skalę.
fot. materiały prasowe
Co sezon zgłasza się do was 500 marek. Jak dziś, przed 7. edycją targów, wygląda selekcja i czym podyktowany jest wybór konkretnych projektantów? Ile marek zobaczymy?
Magda Korcz: Niezmiennie są to marki stanowiące rdzeń całego tego sektora, które warto obserwować i promować. Obok nich regularnie pojawiają się nowe, którym dajemy szansę spotkać się ze swoim klientem.
A.P. Podobnie rzecz ma się z markami dziecięcymi, które będą obecne na HUSH Warsaw Winter Stories. Tym razem jako że będzie to mikołajkowa edycja, zaprezentujemy ich 20, podczas gdy normalnie jest to ok. 5-6. Oferta dla najmłodszych będzie więc poszerzona dodatkowo o zabawki i mądre książeczki, m.in. te wydane przez “Dwie Siostry“, dostępne w sklepie “Muppet Shop“. Z drugiej strony zaś nie zabraknie marek z regularnymi kolekcjami i pełnym asortymentem, które są z nami od początku i na stałe, jako te, które tworzą ten rynek. Poza tym, w związku z oczekiwaniem nowości, w tej edycji będzie ich 50. To razem tworzy ofertę 130 brandów, które prezentujemy.
M.K. Nasza oferta dobrze pokazuje, że rynek mody w Polsce to żywy, pulsujący organizm, w którym cały czas coś się zmienia: są ci, którzy rozszerzają działalność na zagranicę, jeszcze inni po szkole projektowania decydują się założyć własną markę oraz tacy, którzy konsekwentnie rozwijają swój biznes. To dla nas niezwykle istotne: taki mix pozwala nam skomponować ciekawą, zróżnicowaną ofertę i jest też atrakcyjny dla odwiedzających, wśród których są też przychodzący właśnie po to, by wyszukać dla siebie ciekawe projekty, które można obserwować.
Kim są Wasi odbiorcy? Jaka jest z Waszego punktu widzenia kondycja polskiej mody? Jaka jest rola HUSH w kształtowaniu polskiego rynku mody?
A.P. Ktoś nam kiedyś powiedział, że HUSH Warsaw to połączenie mody i sztuki. Forma wystawiennicza przywodzi na myśl wystawę, wciąż pojawia się coś nowego, z drugiej strony zaś istotny jest aspekt użytkowy – z założenia pokazujemy nowości ready to wear, modę, która powstaje w regularnych kolekcjach i w większych ilościach, stwarzając jednocześnie przestrzeń dla zupełnie młodych talentów.
M.K. Pytanie o odbiorców każe cofnąć się do genezy HUSH Warsaw, który powstał w odpowiedzi na potrzebę tych właśnie. W poszukiwaniu oryginalności konsumenci zaczynają rozglądać się za czymś interesującym poza sieciówkami. Poza tym doceniają fakt, że określony projekt jest odszyty w Polsce, a także, że swym zakupem realnie wspierają ulubioną markę. Podczas każdej edycji gromadzimy w ciągu dwóch dni ok. 10 000 osób – to one współtworzą ten prężnie rozwijający się sektor. To działa w obie strony: klienci są coraz bardziej wymagający i oczekują nie tylko regularnie powstających, dobrze zaprojektowanych i odszytych kolekcji, które podczas dwóch dni spotkań otrzymują, ale też oryginalnych, niecodziennych, pozwalających w pełni wyrazić siebie projektów. Mamy też pozytywny feedback od projektantów, że targi dają im niespotykaną w innych warunkach szansę spotkania się i porozmawiania bezpośrednio z klientem, co daje im możliwość weryfikacji tego co robią, skonfrontować własne działania z tym, czego oczekuje klient, jakie ma potrzeby, czy trafiają w jego gust i styl. Powstają w ten sposób silne i trwałe więzi między stałymi bywalcami i projektantami.
fot. materiały prasowe
Czy macie świadomość tego, że HUSH Warsaw stał się platformą komunikacji między twórcami a odbiorcami polskiej mody, a także wydobywając ją z przestrzeni internetu na światło dzienne, pozwolił jej tym samym realnie i „żywo” w tej wirtualnej przestrzeni zaistnieć?
A.P. To jest sprzężenie zwrotne. Z jednej strony wcześniej faktycznie ta moda trochę ugrzęzła w takiej przestrzeni, do której trudno było dotrzeć, gdzieś między sklepem internetowym a magazynem, tymczasem HUSH Warsaw dał możliwość wyjścia tym projektom na światło dzienne. Naszym celowym zabiegiem od początku istnienia projektu, a jednocześnie ogromną siłą naszej marki jest świadoma selekcja, nadająca znakowi jakości HUSH realny wymiar, będąca rzeczywistym gwarantem najwyższej jakości. Wśród tych projektantów, którzy nie zostają wybrani do danej edycji, odruchowo budzi to bunt i sprzeciw, natomiast reguła jest taka, że dążą oni do osiągniecia narzuconych przez nas standardów (m.in. w kwestii przygotowania dobrych zdjęć wizerunkowych i lookbookowych, tworzenia regularnych kolekcji, konsekwencji w promocji marki a także funkcjonowania dłużej niż jeden sezon) i zgłaszają chęć uczestnictwa w kolejnych edycjach. Podsumowując, idea wyboru towarzyszyła nam od początku jako klucz do pokazania marek, które tworzą sektor pomiędzy high fashion a projektami skrajnie niszowymi i tym samym rdzeń polskiej mody pod hasłem ready to wear, a które w połączeniu z nowościami będą stanowić ciekawą różnorodną, ofertę przygotowaną w sposób czytelny i przyjazny, podane w dobrym kontekście dla podkreślenia ich pozasieciówkowego charakteru.
Program targów obejmuje też pokazy mody, a oferta HUSH przekracza granice i dostępna jest także dla klientów spoza Polski jako HUSH International. Opowiedzcie bliżej o tych projektach.
A.P. Obie te sytuacje pojawiły się naturalną koleją rzeczy, obie były niezwykle satysfakcjonujące i uzmysłowiły nam, że takie działania są potrzebne i pożądane. Natomiast zarówno pokazy, jak też edycja HUSH International wymagają zaangażowania osób trzecich, dlatego z założenia są większym projektem.
M.K. Otrzymujemy sygnały zainteresowania zza granicy, dlatego jest to dla nas jak najbardziej temat otwarty. Podczas ostatnich 6 edycji kontaktowałi się z nami dziennikarze, agencje sprzedaży oraz instytucje zagraniczne zainteresowane tym, jak wygląda polska moda, a także polskie współpracujące z nami podczas targów Dusseldorfie. Po drugiej stronie z kolei są same marki, które chcą skonfrontować się z rynkiem zachodnim.
A.P. Tak było podczas pierwszych targów HUSH International w Dusseldorfie, podczas których zaprezentowałyśmy 10 propozycji. Naszym kluczem poza regularnością kolekcji była płynność produkcji, tzn. gotowość realizacji pokaźnego zamówienia, na powiedzmy 500 sztuk danej rzeczy. Inny ważny czynnik to możliwość zaprezentowania linii z rocznym wyprzedzeniem, czyli np. latem na kolejny sezon letni, co z kolei wiąże się z zakontraktowaniem materiałów i szeregiem innych czynności i decyzji podjętych z tak dużym wyprzedzeniem.
M.K. Jeżeli chodzi o pokaz, był on zwieńczeniem edycji HUSH 2014 i zaprezentowałyśmy 3 zwycięskie marki (Joanna Hawrot – projektantka roku, Gosia Sobiczewska – marka est by Es i Luiza Jacob – Dream Nation). W najbliższy weekend na Stadionie PGE Narodowym pokażemy zorganizowany przez naszego partnera pokaz mody dziecięcej.
fot. materiały prasowe
Ambasadorką zimowej odsłony HUSH jest Kamila Szczawińska, która pojawia się w sesji z córeczką Kaliną, a Waszym fotografem od początku jest Szymon Brzóska. Opowiedzcie o kulisach współpracy.
A.P. Kamila dobrze zna polskie marki i chętnie nosi polską modę. Poza tym bycie profesjonalną modelką świetnie łączy z rolą mamy, co nie jest ani łatwe ani oczywiste. Atmosfera w czasie sesji była fantastyczna, to była naprawdę wyjątkowa współpraca. To właśnie Kamila zaproponowała, żeby udział w niej wzięła też jej córka Kalinka, która okazała się równie profesjonalna jak mama, co jest widoczne na filmie zapowiadającym zimową edycję. Szymon z kolei jest z nami od samego początku i można powiedzieć, że poza realizacją własnych projektów jako Style Stalker, pracuje z nami na wyłączność. Bardzo cenimy jego charakterystyczne spojrzenie i niepowtarzalny styl.
Zimowa edycja już w najbliższy weekend, co zobaczymy na “Winter Stories”?
A.P. Specjalnie na „Winter Stories” w odpowiedzi na oczekiwanie odbiorców przygotowałyśmy 50 nowości, w tym m.in.10 DECOART, Moie, czy Avekk Design, a także nowe obiecujące marki odzieżowe, m.in. Sans, Zuzanna Szamocka, Zuza Wychowaniec. Obok naszych stałych wystawców, czyli m.in. Orskiej z przepiękną nową kolekcją, dostępne będą też projekty uznanych twórców takich jak Zosia Chylak, Le petit trou czy Justyna Chrabelska. Nie zabraknie też naszych ulubionych marek: Berenika Czarnota, Anna Dudzińska, Roboty Ręczne. Poza tym na “Winter Stories” znajdziemy dział odzieży męskiej szytej na miarę, m.in. Poszetka, Yanko, Cafardini, M. Ceran.
#247 to…
A.P. To hasztag naszego nowego projektu. W tajemnicy powiem, że #247 to 24 godziny 7 razy w tygodniu i oznacza, iż po zimowej edycji HUSH będzie trwał cały rok!