Z Natalią Kontraktewicz, założycielką i projektantką Charlotte Rouge, spotykamy się w butiku marki w Warszawie. Miejsce przykuwa uwagę już samą nieoczywistą lokalizacją oraz nietuzinkową aranżacją wnętrza. Przestrzeń pełna kontrastów – te słowa doskonale oddają klimat butiku, jak i charakter marki, ale również współgrają z wizerunkiem samej Natalii. Konsekwentnie kontrastowa, a jednocześnie niezwykle harmonijna. Przekonajcie się sami!
CHARLOTTE ROUGE, CZYLI…
Dlaczego Charlotte Rouge?
Jest to dosyć specyficzna historia. Zaczynałam fotografować mając 14 lat i wystawiałam swoje prace w sieci. Miałam wtedy problemy z odnalezieniem siebie i szukałam po prostu jakiegoś nicku internetowego. Po licznych zmianach w końcu padło na Charlotte Rouge. Głównie ze względu na język francuski, chciałam też żeby to była kobieta, która ma imię i nazwisko, ale niekoniecznie musi to być tak interpretowane. Sama Charlotte wzięła się od imienia bohaterki z mojego ulubionego filmu „Lost in translation” – oglądałam go chyba z milion razy!
USKRZYDLONE SERCE
Logo Twojej firmy stanowią skrzydła wpisane w serce. Skąd pomysł na taki motyw?
Mimo że to totalny banał i serce pojawia się niemalże w co drugim logo, uznałam, że to ono musi być tym znakiem. Serce podpowiedziało mi, żeby odłożyć na chwilę fotografię i zająć się projektowaniem, w które wkładam obecnie znowu właśnie to serce. Jeżeli chodzi o drugi element – wziął się z inspiracji piórami i zwierzętami. Skrzydła są synonimem wolności, niezależności, których ciągle szukam, dlatego też mam je wytatuowane. Po prostu od razu widać, że to jestem ja.
OD FOTOGRAFII DO PROJEKTOWANIA
Kiedy i dlaczego nastąpił ten moment, w którym zdecydowałaś się pozostawić w tle fotografię i na pierwszy plan wysunąć projektowanie mody?
To był tak naprawdę powrót, ponieważ odkąd pamiętam interesowałam się modą, którą zarazili mnie moi rodzice. W latach 90. mieli własną działalność w małym miasteczku – produkowali i sprzedawali ubrania, również po części projektowali. W tamtym czasie mocno lansowali (chociaż wtedy nie było takiego słowa) koszule flanelowe! Jeździli z nimi do Warszawy, sprzedawali na bazarkach. Mówię dzisiaj Mamie, że była trendsetterką (śmiech). Towarzyszyłam rodzicom w prowadzeniu tego biznesu: od procesu projektowania w pracowni, przez kontakty z krawcowymi, po sprzedaż. Zawsze też podglądałam w Burdach różne wykroje, kombinowałam, szyłyśmy z mamą ubrania dla lalek i wiedziałam, że to jest to. Mając osiem lat już stworzyłam w głowie swoją pierwszą markę odzieżową, nazwałam ją „Pawie oko”. Rysowałam wtedy spodnie z cegłą w kroku, bo myślałam, że tak się je projektuje (śmiech) oraz stworzyłam pierwszy szkic bardzo seksownej sukienki, w której były odkryte sutki.
Potem zajęłam się fotografią, odnalazłam się w tym. W końcu życie pokazało mi, że ta fotografia to jednak nie jest wszystko, że mogę robić coś więcej. W wieku 21 lat, kończąc Warszawską Szkołę Filmową, zdecydowałam, że rozpocznę naukę w MSKPU (Międzynarodowej Szkole Kostiumografii i Projektowania Ubioru – przy. red.) na Wydziale Projektowania Ubioru. Pomęczyłam się pół roku i zrezygnowałam, bo potrzebowałam po prostu działać. W 2010 roku zaprojektowałam moje pierwsze ubrania i dostałam propozycje, żeby opublikować je w sesji Łukasza Pukowca dla czeskiego Harper`s Bazaar. Ostatecznie edytorial nie pojawił się w magazynie, ale poczułam, że ludzie we mnie wierzą. Stworzyłam pierwszą sukienkę, w jakimś sensie historyczną. To była dopasowana kreacja w kolorze pudrowego różu, z kwiecistymi pagonami, którą założyła Sylwia Grzeszczak na gali nagród muzycznych i odebrała w niej statuetkę. Jak tylko wyszła pierwsza kolekcja, moja koleżanka – stylistka zabrała wszystkie projekty i pokazała je Halinie Młynkowej, która, jeszcze przed premierą linii, założyła je na festiwalu w Opolu i została okrzyknięta najlepiej ubraną gwiazdą. Uznałam wtedy, że muszę to kontynuować i tak już działam od ponad czterech lat.
fot. Marta Waglewska / LAMODE.INFO
DNA MARKI
Jak określiłabyś obecnie charakter Charlotte Rouge?
Jest to marka nadal bardzo kontrastowa, skierowana do kobiet, które są zmienne, nie muszą mieć konkretnego stylu, ale na pewno lubią rock`n`roll, klimaty punkowe, do tego minimalizm i swego rodzaju skromność. Z jednej strony mamy zmysłowość, podkreślanie swoich kształtów, np. poprzez eksponowanie koronki w okolicach biustu, transparentność, a z drugiej – wygoda, luz i bunt.
BUTIK
Porozmawiamy o miejscu, w którym się znajdujemy…
To pierwszy stacjonarny butik Charlotte Rouge w Warszawie, który mieści się w starym budynku, kiedyś funkcjonującym jako fabryka maszyn. Wybór padł na tę lokalizację, ponieważ nie chciałam butiku w oczywistym miejscu. Zawsze idę pod prąd i chcę się wyróżniać, aby nie próbowano mnie do kogoś porównywać. Trafiłam pod ten adres przy okazji kręcenia filmu promocyjnego Charlotte Rouge i powiedziałam sobie, że muszę mieć tu biuro lub butik. Uwielbiam energię tego wnętrza, nawiązuje do przeszłości, stylu vintage, który zawsze był mi bliski. To klimat loftowy, czyli wysokie pomieszczenia, wielkie okna, cegła, stara drewniana podłoga. Pomalowaliśmy jedną ścianę na biało, dwa wysokie stoły zrobił mój tata ze starych, odzyskanych desek, mamy też stare, drewniane skrzynki. Moim celem było połączenie nowoczesności ze stylem retro, recyklingiem. Chciałabym tutaj mieszkać (śmiech)!
WSZECHŚWIAT ZAMKNIĘTY W JEDNEJ KOLEKCJI, CZYLI UNIVERSUM
Co inspirowało Cię do stworzenia obecnej kolekcji pt. „Universum”?
Głównie moje podróże, w zeszłym roku byłam na Sri Lance i Malediwach. Pierwszy raz do Azji i pierwszy raz wyprawa z plecakiem, którą sama organizowałam. Musiałam przygotować sobie garderobę w taki sposób, żeby móc swobodnie zwiedzać. Zaprojektowałam stroje, które są ładne, w pewien sposób eleganckie, ale jednocześnie bardzo praktyczne, więc idealnie sprawdzą się na upały dla kobiet, które chcą nie tylko czuć się komfortowo, ale i świetne się prezentować.
fot. Marta Waglewska / LAMODE.INFO
KOBIETA CHARLOTTE ROUGE
Czy jest taka kobieta, którą chciałabyś ubrać?
Jest i to nie jedna! Ostatnio za cel postawiłam sobie ubrać Anję Rubik, która jest dla mnie wielką inspiracją. Niedawno komplementowała moje projekty na Instagramie, a podczas jednej z sesji z jej udziałem, była wybrana moja bielizna. Niestety ostatecznie nie doszło do publikacji tych zdjęć, jednak z Anją Rubik udało mi się pozostać w kontakcie i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją zobaczyć w rzeczach Charlotte Rouge. Bardzo chciałabym również ubrać Kristen Stewart, uwielbiam ją jako aktorkę, ale też jej styl – pokazuje, że można nosić podarte jeansy, trampki i t-shirt, a na czerwonym dywanie wyglądać jak diwa. Cenię styl Moniki Brodki oraz Keiry Knightley. Miałam również okazję poznać i ubrać Caroline de Maigret, autorkę słynnej „Paryżanki” (książki „Bądź paryżanką, gdziekolwiek jesteś” – przyp. red.).
„LOST IN TRANSLATION”
Chętnie podkreślasz swoją obecność jako projektantka – stawiasz na komunikację w Internecie, jesteś bardzo aktywna w mediach społecznościowych oraz prowadzisz bloga.
Blog jest swego rodzaju formą promocji, ale też opowiadania przeze mnie jak Charlotte Rouge wygląda od strony zaplecza: proces projektowania, realizacja sesji zdjęciowych, a także fragmenty mojego życia. Chcę, żeby moje klientki mogły mnie lepiej poznać i tym samym zrozumieć samą markę. Pragnę pokazywać, że ta marka jest dla kobiet – nie tylko dla modelek, czy dla celebrytek, tylko po prostu dla nas. Przez to, że ja noszę te ubrania i prezentuję, jak można je stylizować (również z propozycjami innych projektantów czy sieciówek), mam nadzieję, że każda dziewczyna może zobaczyć w tym siebie.
Butik Charlotte Rouge: ul. Aleja Prymasa Tysiąclecia 48A, Warszawa
Strona internetowa i sklep online: http://charlotterouge.com/