Ann Mikitiuk, fotografka z pasji, z zawodu zagrzebana w rządkach cyfr poważna księgowa-inspektor. Nie lubi fotografować biedronek, bo ciężko się z nimi współpracuje, jest za to szalenie otwarta na drugiego człowieka. Oglądając jej fotografie ma się wrażenie jazdy na rollercoster – czasem są wyjątkowo melancholijne, czasem są przesycone optymizmem i żywym kolorem. Nam opowiada o początkach pracy fotografa, o inspiracjach i autorytetach. Zapraszamy!
Fotografia to Twoje hobby czy sposób na życie?
Żadne z powyższych… Fotografia to dla mnie sposób odreagowania codzienności, wycisza mnie, ale i pozytywnie nakręca. To swoisty „energizer” i motor do działania i ukojenie, chwila dla mnie.
Posiadasz wykształcenie kierunkowe czy jesteś samoukiem?
Z wykształcenia jestem księgową, z zawodu inspektorem. Zawsze plastykę i zajęcia ZPTe omijałam szerokim łukiem. W efekcie człowieka rysuję jako kółko i pięć kresek, strasznie brzydko piszę, czasem nie umiem się sama rozczytać… Dla przeciwwagi, potrafię zestawić ze sobą rzeczy, zabawa kolorem też mi nieźle wychodzi, lubię ciekawe faktury, tkaniny, materie.
Skąd czerpiesz inspiracje?
Ze wszystkiego, nieustannie. Czasem to trochę męczące, bo chciałabym mieć taką pauzę, chwilę ciszy. A tak, wykorzystuję swoje sny, rzeczywistość, mijany za oknem widok, spotkaną w SKM kobietę, film, muzykę. Wszystko wokół coś mi w głowie tworzy, jakiś obraz, jakiś kadr. Potem tylko staram się to odwzorować, z lepszym lub gorszym skutkiem. Niestety, nie osiągnęłam jeszcze pełnej satysfakcji, ale fotografuję trochę ponad rok, więc jeszcze długa droga przede mną.
Czy obowiązujące w modzie trendy wpływają na Twoją twórczość?
Rzadko. Owszem staram się czasem co nieco przemycić, ale raczej trzymam się tego co sama lubię, co mi się podoba i w czym dobrze się czuję. Cokolwiek robię przeciwko „sobie” zaraz odbija się to na moich zdjęciach. Trendy przemijają jak pory roku. Ważne, żeby wypracować sobie swój styl, żeby tworzyć zdjęcia – obrazy które tak samo za rok jak i za 5 lat będą nadal ciekawe, będą przyciągały i nie będą nudziły widza.
fot. Ann Mikitiuk
Co chcesz przekazać poprzez swoje prace i do kogo są skierowane?
Tworzę zdjęcia bardziej dla siebie, niż dla innych. A jeśli przy okazji komuś się podobają, ciekawią i intrygują to bardzo mi miło. Moje zdjęcia mocno odzwierciedlają moje aktualne stany fizyczno-psychiczno-mentalne. Czasem kipią energia i kolorem, czasem wprowadzają nutkę melancholii, choć tego we mnie najmniej. Te zdjęcia są jak ja.
Dlaczego zdecydowałaś się fotografować ludzi, a nie na przykład przyrodę?
Bo człowiek jest fajnym tworzywem. No i trochę nie wyobrażam sobie gadania do biedronek, żeby dały profil, bądź wyczekiwania na wschód słońca godzinami w celu ujęcia w kadr. Nie ma fotografa od wszystkiego, moja babcia mawiała „ że jak coś jest od wszystkiego to jest do niczego”. Lubię ludzi, więc padło na nich.
Dla kogo lub z kim chciałabyś współpracować? Czy posiadasz niedościgniony wzór w tej dziedzinie sztuki?
Uwielbiam pracować z ludźmi, którzy mają pasję i kochają to co robią na wszystkich płaszczyznach realizacji zdjęć. A jeśli chodzi o wzór w fotografii, na polu światowym uwielbiam artyzm, surrealizm i sznyt modowy u Baldovino Barani. W Polsce moim wzorem z półki jest Wiktor Franko, facet który potrafi ująć emocje, zrobić piękną fotografię z konceptem, ale i poszaleć w modzie, a wszystko z człowiekiem w roli głównej.
fot. Ann Mikitiuk
Co jest dla Ciebie wyznacznikiem osiągnięcia sukcesu w branży?
Fotografuję trochę ponad rok, nie powinnam chyba się wypowiadać na temat sukcesu, bo nic o nim nie wiem, zwłaszcza w branży fotograficznej. Miło mi, że są ludzie którzy zauważają moje zdjęcia, magazyny, które je publikują, ludzie, którzy lubią to co robię. Chcę, żeby fotografia sprawiała mi przyjemność, to jest dla mnie najważniejsze. Jeśli przestanie mnie bawić i pociągać, na pewno się z nią rozwiodę.
Jakie są Twoje plany i marzenia na przyszłość? Czy wiążesz je z fotografią?
Może zabrzmi to prozaicznie, ale wystarczyłoby mi to co mam teraz, bo jestem w takim punkcie swojego życia, że dobrze mi z nim. No i w tym stanie fotografuje mi się najlepiej więc życzę go sobie dożywotnio.