Warto odwiedzić
Logotyp serwisu lamode.info

TOMEK SADURSKI – WYWIAD Z GRAFIKIEM I ILUSTRATOREM MODY

Jest jedną z najlepszych wizytówek artystycznej Polski za granicą. Nam Tomek Sadurski, grafik i ilustrator mody opowiedział o swoich początkach, ostatnich projektach i ciągłym doskonaleniu umiejętności.

TOMEK SADURSKI – WYWIAD Z GRAFIKIEM I ILUSTRATOREM MODY 11851 124536

Kształcił się w dziedzinie scenografii teatralnej, kostiumów, grafiki i projektowania mody. Przewodniczył jury tegorocznego plebiscytu „Polacy z werwą” w kategorii designu. Na swoim koncie ma współpracę z takimi koncernami jak m.in. Audi, VM, Mitsubishi, Ford, Vodafone czy z odzieżowym gigantem H[&]M. Jest autorem identyfikacji wizualnej polskiego pawilonu na Expo 2008 oraz nowego zakupowego centrum handlowego stolicy – Plac Unii.

 

Jego prace ukazują się w wielu polskich magazynach m.in. PANI, Twoim Stylu czy Fashion Magazine oraz zagranicznych pismach m.in. L´Officiel Paris, Vanity Fair i Süddeutsche Zeitung.

 

Wykładał Ilustrację Mody na Uniwersytecie Sztuki w Berlinie i w Akademii Mody w Monachium. I wciąż jest jedną z najlepszych wizytówek naszego kraju w dziedzinie grafiki i ilustracji mody.

 

Tomek Sadurski wcześniej tworzył w Monachium i Berlinie, obecnie mieszka w Paryżu. My spotkaliśmy się z nim w Warszawie, gdzie opowiedział nam m.in. o swoich początkach, ciągłym poszukiwaniu i o tym, dlaczego wciąż spełnia się w tym zawodzie.

 


Wykształcenie dało Ci szeroki wybór życiowej drogi. Jednak niepopularna wówczas grafika i ilustracja mody pociągała najbardziej?


Studiowałem ją w Mistrzowskiej Szkole Mody w Monachium i wtedy to był całkowicie nowatorski kierunek: połączenie projektowania mody i grafiki. Polegało to na analizie mody, projektowaniu kolekcji, ale i tworzeniu samego wizerunku i komunikacji wizualnej marek modowych. I naprawdę było w tym coś fascynującego.

 

Tym bardziej, że mnie zawsze interesowała moda jako medium, która jest pomiędzy sztuką a ulicą. Później dostałem się na Media Art i scenografię na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium i zacząłem pracę z operą i baletem. Od zawsze rysowałem i projektowałem. Więc był to niesamowity, kreatywny moment w moim zyciu. Wszystko to powoli łączyło się w całość i tak się zaczęło. Dziś nie tylko tworze, ale często kieruje projektami, jako dyrektor artystyczny.

 

 

Jednak wciąż powracasz do swojej fascynacji sceną.


Scenografia dalej mnie interesuje. Są to projekty, które najczęściej łączą w sobie rysunek i przestrzeń jak mój live drawing performance w Centre Pompidou w Paryżu z Andrea Crews podczas pret-a-porter gdzie zamieniłem wielką scenę w rysunek, czy projekt scenografii do Kabaretu Starszych Panów w przedstawieniu „Smuteczek” w Teatrze Dramatycznym w reżyserii Macieja Stuhra. Dla Stuttgarter Ballett do sztuki baletowej „Miniatures” stworzyłem scenografię, która była projekcją: rysunek w animacji, będący scenografią i oświetleniem jednocześnie.

 


Mając za sobą projekty teatralne czy współprace z koncernami motoryzacyjnymi, Ty wciąż wracasz także do mody.


Dlatego, że to na pewno jest moje medium. Niebawem wychodzi książka Fashion Illustration prezentująca sylwetki różnych ilustratorów mody i w niej również mnie, ale samo pojęcie ilustratora mody jest dla mnie za wąskie.

 

 

Wypracowanie sobie własnego stylu, charakterystycznej kreski to długotrwały proces?


To też są pewne fazy w twórczości. Nie wszystkie moje prace mają ten sam styl. Chociaż przeważa w nich rysunek, tusz, kolaż czy moje autorskie cyfrowe techniki. W mojej pracy najważniejsze jest dla mnie nie tylko kreować, ale wciąż się rozwijać, próbować czegoś nowego, a w technikach czasami nawet sobie zaprzeczać á la „Kill Your Darlings” (ang. zabij, co kochasz), by sprowokować coś nowego. Moja praca jest w większej mierze graficzna, bo interesują mnie kontrasty. Ważne jest też pewne niedomówienie, seksowna imperfekcja. Sztuka powstaje w oku odbiorcy, dlatego staram się zachować pewną otwartość w przekazie, pobudzić wyobraźnie i sprowokować dialog.

 

 

Czyli Twój styl wciąż ewoluuje poprzez ciągłą naukę i kolejne doświadczenia?


Ważne jest żeby cały czas się edukować i nie stawać w miejscu. To brzmi dość idealistycznie, ale jest to też czysta frajda i do tego jest to bardzo zdrowe. Dlatego też tak często podróżuję! Oczywiście ma to mocny wpływ na moją prace.

 

tomek sadurski wywiad

fot. Jakub Pleśniarski/LAMODE.INFO

 

 

Gdzie wyjeżdża najchętniej Tomek Sadurski?


Ten rok był tak naprawdę jak tournée. Sao Paulo i Rio, Miami, dwa miesiące w Nowym Jorku gdzie stworzyłem prace na aukcje charytatywną wraz z innymi projektantami jak np. Donna Karan. W międzyczasie Paryż, Monachium, Berlin, Warszawa.

 

Ale najchętniej jestem w Brazylii. W tym roku Sao Paulo spędziłem trzy miesiące gdzie pracowałem nad wystawą dla największej instytucji kulturalnej w Brazylii SESC, która zajmuję się kulturą i edukacją i zaprasza wielu ciekawych artystów ze świata jak chociażby Marina Abramovic.

 

Ja współtworzyłem wystawę „Tuitteratura” prezentującą brazylijską literaturę i poezję na Twitterze. Stworzyliśmy projekt, w którym doświadczamy Twittera w nowatorski sposób. Na co dzień ograniczamy się do czytania i pisania na naszych telefonach. My otworzyliśmy tę przestrzeń interakcji i ruchem ciała można było nawigować Twitty. Była to interaktywna instalacja, w której zaprojektowane przeze mnie animacje na wielkich ekranach otaczających odbiorców, reagowały w sposób bardzo naturalny na ruch. Litery rozrzucone w pył wzbijały w powietrze i układały w Twitty przypominając różne naturalne fenomeny, albo powtarzały naszą sylwetkę i łączyły miedzy sobą ludzi.

 

 

Podróżujesz po całym świecie jednak, na co dzień mieszkasz w Paryżu. Jak to się stało, że akurat tam zamieszkałeś?


Po studiach w Monachium, mieszkałem i pracowałem w Berlinie gdzie do tej pory miałem moje studio w dawnej fabryce czekolady. Po kilku latach postanowiłem przenieść się do Paryża ze względu na nowe projekty i niekończące się źródło inspiracji, ale też przyjemny życia. I tak bywałem tu regularnie ze względu na fashionweeks.

 

 

Śledzisz modę na bieżąco?


Tak, jest to cześć mojej pracy, ale bardziej od mody interesują mnie kody kulturowe, co dzieje się w metropoliach. Interesuje mnie bardziej zeitgeist (niem. Duch czasu) niż trendy. Ale wcześniej zajmowałem się w dużym stopniu trend consultingiem, ale nie tylko w modzie: po studiach pracowałem w Barcelonie dla Design Center Europe – studio projektowania aut wystawowych. Chodziło o tworzenie wizji przyszłości opartych na rozwoju designu, technologii i naszego lifestyle’u. Zaczął się wówczas dla mnie zupełnie wtedy nowy temat prognozowania trendów i do tej pory wykorzystuje to doświadczenie w mojej pracy.

 

 

Paryż, Sao Paulo, Barcelona. Przenieśmy się do Polski. Jednym z Twoich ostatnich projektów tutaj była oprawa wizualna Placu Unii.


Dokładnie to identyfikacja wizualna i dyrekcja artystyczna kampanii. Interesujące wyzwanie, bo jest to przestrzeń nowej generacji z imponującą architekturą. Zależało mi na stworzeniu czegoś eleganckiego i kosmopolitycznego. To identyfikacja oparta na rysunkowych elementach i modowych kolażach, dzięki czemu trochę otwiera naszą wyobraźnię na design i modę. Stroni przy tym od reklamowej dosłowności. Chodziło o stworzenie zmysłowego, graficznego, inspirującego świata.

 

Jest w nim trochę Paryża, Nowego Yorku i Berlina. Będzie się to ujawniało w kolejnych odsłonach. Miałem pełną wolność twórczą, więc tym bardziej byłem zadowolony, że wyobrażenia wszystkich się zgadzały. Mi zależało na połączeniu grafiki z rysunkiem modowym, atmosferą designu i nowoczesną architekturą.

 

 

Czy w przypadku projektów modowych także masz pełną dowolność tworzenia?


W większości tak. W tym roku zaprojektowałem moją autorską kolekcję nadruków dla marki Medicine, Cabinet Mythologique.

 

 

Co jakiś czas jak widać angażujesz się w polskie projekty. Obserwujesz, co dzieje się u nas w Twoich dziedzinach?


Design, grafika i coraz mocniej ilustracja cieszą się dużą popularnością w Polsce. Są to rozrastające się kierunki, bo chcemy i potrzebujemy więcej dobrego designu. Chociaż nowa kreatywna generacja się powiększa, a sposoby projektowania demokratyzują, wciąż jest jednak jeszcze dużo do zrobienia.

 

 

podobne artykuły