Jej portfolio wypełniają nazwy najsłynniejszych marek na świecie, regularnie pracuje dla takich magazynów jak Vogue czy Vanity Fair, a w czasie światowych Tygodni Mody maluje w teamie najsłynniejszej makijażystki na świecie – Pat McGrath. Jak do tego doszło? Dariia Day opowiada nam o swoich początkach, pracy przy pokazach najlepszych domów mody oraz trendach na jesień zimę 2014/2015. Przeczytajcie nasz wywiad z jedną z najbardziej rozchwytywanych polskich wizażystek!
Jak to się stało, że zostałaś wizażystką?
Wszystko zaczęło się, gdy byłam nastolatką. Dość wcześnie zainteresowałam się modą. Mając 15 lat namiętnie oglądałam kulisy pokazów na Fashion TV i powoli te zainteresowania zaczęłam kierować właśnie na wizaż, który stał się moją życiowa pasją.
W wieku 16 lat ukończyłam pierwszy kurs makijażu podczas szkolnych wakacji we Wrocławiu. Wtedy odkryłam pierwsze tajniki produktów i jak wiele magii można zdziałać makijażem. Zaraz po kursie założyłam w domu swoje małe studio, gdzie wykonywałam mnóstwo makijaży dla znajomych, rodziny i pierwszych klientów.
Co było dalej?
Wspólnie z moją siostrą, która jest fotografką, robiłyśmy małe sesje beauty, dzięki czemu zbudowałam swoje pierwsze portfolio. Założyłam także swój beauty blog. Zainteresował się nim magazyn z Londynu „Inside Out”, który opublikował wywiad ze mną i umieścił jedno ze zdjęć z naszej sesji beauty na okładce, co było dla mnie ogromną motywacją. Później, już w wieku 17 lat, szperając w sieci odkryłam szkołę „MKC Beauty Academy” w Hollywood. Od tamtej chwili nauka tam, stała się moim największym młodzieńczym celem i marzeniem. Już wtedy odliczałam każdy dzień do ukończenia liceum. I stało się – z Bolesławca wyleciałam do Hollywood.
Jak zaczęła się więc Twoja kariera w branży? Jakie było Twoje pierwsze profesjonalne doświadczenie?
Wszystko zaczęło się w Los Angeles, gdzie zaraz po ukończeniu szkoły podjęłam się freelancer’skiej pracy wizażystki. Jednym z pierwszych profesjonalnych projektów była kampania reklamowa włoskiej firmy „Roselli” oraz pierwszy pokaz mody „Forever 21”. A prawdziwa kariera w świecie mody rozpoczęła się tak naprawdę, kiedy przyleciałam do Paryża.
W jaki sposób tam trafiłaś?
Mój pomysł wyjazdu do Paryża był bardzo spontaniczny. Pojawił się, gdy wróciłam z Los Angeles do Bolesławca na święta. Po doświadczeniach w USA miałam w sobie ogrom pozytywnej energii i marzeń, a z opowiadań ludzi zainteresowanych modą wiedziałam, że Paryż jest świetnym miejscem, aby rozwinąć się w zawodzie wizażystki. Mając bardzo ograniczony budżet kupiłam po prostu bilet autobusowy, zapakowałam swoją walizkę, portfolio i pojechałam do Paryża.
Nie znałam tam nikogo, nie miałam zarezerwowanego mieszkania ani zupełnie nie znałam języka francuskiego. Wierzyłam jedynie, że wszystko będzie dobrze. Początek nie był, więc prosty. Przeprowadzałam się siedem razy, a przez pierwszy rok robiłam mnóstwo sesji testowych zupełnie za darmo, aby zdobyć pierwsze kontakty. Mimo wszelkich trudności, jakie się pojawiały, zaciskałam zęby i powtarzałam sobie, że nie mogę się poddać i że wszystko się ułoży i na szczęście tak się stało! W Paryżu mieszkam już prawie 5 lat i mówię po francusku (śmiech). Po tamtym ciężkim roku zaczęłam odczuwać z każdym miesiącem, że robię krok do przodu. Teraz doceniam te wszystkie trudności, bo dzięki nim wiele się nauczyłam i wydoroślałam. Teraz potrafię naprawdę wiele docenić i odczuwać prawdziwe szczęście w życiu.
Dziś masz imponujące portfolio.
Wymagało to wiele odwagi, poświęceń, ciężkiej pracy, energii, wytrwałości, wiary i pozytywnego nastawienia. To dość długa lista, ale nie może zabraknąć żadnego z tych składników, aby osiągnąć upragnione cele i spełnić marzenia.
Na samym początku, gdy w mojej głowie pojawił się pomysł bycia wizażystką w świecie mody, miałam tysiące wątpliwości, bo nie miałam pojęcia jak to wszystko funkcjonuje, jak osiągnąć ten upragniony cel. Modę znałam z telewizji i magazynów, ale był to w pewien sposób wyimaginowany świat, do którego koniecznie chciałam się dostać. W moich kręgach w tamtym okresie nie znałam nikogo, kto miał doświadczenie w tej dziedzinie. Więc do wszystkiego musiałam dojść sama – zaczynając zupełnie od zera. Pamiętam mój pierwszy spacer po paryskich ulicach, gdy przyleciałam z Los Angeles. Wszystko było tak ekscytujące, że powtarzałam sobie – jestem we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Nie mając zupełnie pojęcia, jak osiągnąć wyznaczone cele, krok po kroczku wszystko zaczęło się klarować. Wymagało to wiele pracy, ale z każdym miesiącem coraz bardziej wierzyłam, że mi się uda.
I udało się.
Pamiętam, gdy po raz pierwszy dzwonili do mnie ważni klienci (wtedy nie miałam jeszcze swojego agenta). Był to telefon z domu mody Dior odnośnie filmu reklamującego ich najnowsze kolekcje makijażu. Byłam w siódmym niebie! Jednak do każdej propozycji trzeba mieć dystans – czasami mimo potwierdzeń się nie udaje zrealizować pewnych projektów. Ale mi się udało i dostałam tę pracę! Kolejna była Max Mara, z którą współpracowałam przy kilku projektach i zrobiłam z nimi moje pierwsze sesje dla paryskiego, brytyjskiego i niemieckiego Vogue. Później pracowałam przy sesji z Peterem Dundasem z Emilo Pucci dla greckiego Vogue. Po każdym z tych projektów moje portfolio wchodziło na coraz wyższy poziom. To sprawiło, że byłam gotowa, aby znaleźć agenta. Teraz jestem reprezentowana w Polsce przez D’Vision Art, a we Francji przez Atomo Management.
Który element Twojego portfolio jest najbardziej prestiżowy?
Myślę, że są to edytoriale. Pracowałam dla wielu magazynów m.in. Vogue Paris, Vogue UK, Vogue Deutsch, Vogue Russia, Vogue Spain, Vogue Italia, V Magazine, Numero Paris, Elle France, Vanity Fair France, L’Officiel Paris, Madame Figaro France. Publikacje w renomowanych magazynach są bardzo istotne, także fotografowie, klienci i modelki, z którymi pracuję.
A którą pracę najmilej wspominasz?
Jest jedno doświadczenie, które jako pierwsze przyszło mi do głowy. Miałam przemiłą okazję malowania Selah Sue na jej koncert w Paryżu. Uwielbiam jej muzykę i teraz również jej wspaniałą osobowość. W czasie malowania odbyłyśmy przemiłą rozmowę i po przygotowaniach Selah zagrała mi moja ulubioną piosenkę „This World”. To było wspaniale uczucie być jedyną publicznością. Jej głos jest nieziemski. Jest ogromnie utalentowana! Tego samego wieczoru moją kolejną klientką była M.I.A, co było również wyjątkowym doświadczeniem.
A najważniejszy dla Ciebie projekt?
Myślę, że każdy był bardzo istotny i każdy z nich był kolejnym krokiem na przód, bo dzięki nim wiele się nauczyłam. Bardzo ważne są dla mnie moje ostatnie sesje z Ellen Von Unwerth. Od dawna jestem wielką fanką jej zdjęć i to naprawdę niesamowite i bardzo pozytywne doświadczenie pracować z taką ikoną fotografii. Także sesja z Juergenem Teller’em dla Louis Vuitton – niezapomniane doświadczenie!
Czym różni się praca przy sesji zdjęciowej od tej na backstage’u pokazów podczas światowych Tygodni Mody?
Różnica między pokazami, a sesjami zdjęciowymi jest dość znaczna, ale obydwie prace są bardzo ekscytujące i wyjątkowe. Tygodnie mody to dość krótki, choć bardzo intensywny okres. Głównie pracuję przy pokazach w Paryżu i Mediolanie, więc jest to dla mnie 14 pracowitych dni.
Na pokazach panuje niesamowita energia. Zazwyczaj mamy 3-4 godziny na przygotowanie modelek, wliczając w to prezentacje looku, przygotowanie makijażu, włosów, próbę i przebranie. Modelek jest zwykle od 30 do 50, choć czasem jest ich dużo więcej. Na przykład u Armaniego było 100. Więc każdy wizażysta musi wykonać od dwóch do trzech makijaży, a zaraz przed wyjściem na wybieg poprawki. Miłe jest to, że spotykam tam wielu znajomych pracujących przy pokazach, którzy mieszkają na różnych końcach świata i na ten tydzień wszyscy pojawiają się w jednym miejscu. Czasami w ciągu dnia są dwa lub trzy pokazy, więc jest się w ciągłym biegu i zdarza się, że tak jak w przypadku Louis Vuitton pracę rozpoczynaliśmy o 3 rano. Więc w czasie fashion weeku dni są zdecydowanie długie.
Natomiast praca przy sesjach zdjęciowych charakteryzuje się spokojniejszą energią. Zawsze jest przygotowany ogólny koncept, z którym zapoznaje się ekipa i każdy daje później coś od siebie. Przy sesjach możemy wykazać się większą kreatywnością, proponować coś, co przy pokazach raczej się nie zdarzy, ponieważ makijaż jest z góry ustalony. Wspaniałe jest również to, że po sesjach zdjęciowych można zobaczyć swoją pracę w magazynach czy reklamach, co jest zawsze miłym uczuciem i trwałą pamiątką.
Dla jakich projektantów przygotowywałaś już makijaż podczas Paris Fashion Week?
Mam szczęście pracować przy pokazach z niesamowicie utalentowaną Pat McGrath, Lindą Cantello, Val Garland, Lucią Pieroni i Dickiem Page. Dzięki temu robiłam makijaże dla jednych z największych domów mody od Louis Vuitton, Dolce[&]Gabbana, Armani Prive, Alexander McQueen, Givenchy, Christian Dior, Lanvin, Valentino aż do takich jak Miu Miu, Versace, Sonia Rykiel, John Galliano, Paco Rabanne, Stella McCartney i Jil Sander.
Czym się ostatnio zajmowałaś?
W ciągu ostatnich dwóch tygodni miałam sporo ciekawych sesji, głównie do magazynów. Pracowałam 2 dni dla Vanity Fair France z pięcioma francuskimi aktorkami. Również do modowej sesji dla Vogue Russia, francuskiego Elle i Glamour oraz zrobiłam kampanię reklamową dla [&]Other Stories. Jeżeli chodzi o nadchodzące projekty, to będę trzymać je jeszcze w tajemnicy wraz z zaciśniętymi kciukami (śmiech).
Jeżeli chodzi o sezon jesień zima 2014/2015 – jaki makijaż będziemy nosić? Jakie są trendy?
Oczywiście wciąż modny pozostanie makeup no-makeup, piękna cera, która w tym sezonie nie będzie matowa, ale raczej świetlista i zdrowa. W nadchodzącym sezonie skupimy głównie uwagę na oczach, z pomocą maskary jak na pokazach Prady, Gucci czy YSL, bądź eyelinera jak u Lanvin. Przy okazji wieczornych wyjść możemy inspirować się pokazami Diora czy Anny Sui, gdzie pojawiały się brokaty i metaliczne kolory. Jeżeli zdecydujecie się na szminkę – najlepszy będzie ciemny, intensywny odcień czerwieni, delikatnie wchodzący w bordo, o matowym wykończeniu. Świetnym przykładem będzie tutaj pokaz Max Mary, gdzie pojawił się jeden z moich ulubionych looków. Przy tym makijażu najlepiej oczy pozostawić nude, można ewentualnie zaakcentować rzęsy maskarą. Najważniejsze to dobrze się czuć i być sobą, a trendy mogą być naszą inspiracją i zachętą do próbowania nowych rzeczy, eksperymentowania i odświeżenia naszego wizerunku.
Zdradzisz nam swoje plany na przyszłość? Zamierzasz zostać w Paryżu czy może myślisz o powrocie do Polski?
Mam wiele marzeń, a czas wszystko pokaże. Jestem teraz bardzo szczęśliwa, bardzo lubię Paryż. Uwielbiam też wracać do Polski, kiedy to tylko możliwe. Co będzie za parę lat? Zobaczymy. Może Nowy York…?
My śledzimy kolejne dokonania Darii, a Wy? Na bieżąco wszystkiego dowiecie się z jej profilu na Instagramie, a całe portfolio znajdziecie tutaj.