BOHOBOCO to nowoczesny koncept modowy stworzony przez duet polskich projektantów Kamila Owczarka i Michała Gilberta Lach. Wiedza, wrażliwość estetyczna i talent sprawiają, że projekty z metką BOHOBOCO spotykają się z uznaniem szerokiego grona odbiorców. Każdy projekt to doskonały balans formy, funkcjonalności, wygody i klasy, dla których bazę tworzą wyselekcjonowane tkaniny i kolory. Styl marki to cosmopolityczna mieszanka stylów charakterystycznych dla najważniejszych stolic mody. W projektach nowojorski luz miesza się z londyńską awangardą, paryską elegancją i mediolańskim dolce vita.
My odwiedziliśmy Kamila i Gilberta w ich nowej pracowni. Zapytaliśmy ich m.in. o
ich dalsze plany związane z marką, o muzę ich kolekcji, o ich totalny „must
have” oraz o wymarzoną kolaborację. Co nam odpowiedzieli? Zapraszamy do lektury.
Od naszej ostatniej wizyty u Was sporo się zmieniło. Wasze butiki można teraz znaleźć w warszawskiej galerii Mokotów, w ścisłym centrum przy ul. Mokotowskiej oraz od niedawna w poznańskim Browarze. Planujecie dalszą ekspansję w najbliższym czasie? Kolejne polskie miasta, a może gdzieś za granicą?
Gilbert: Mamy sporo planów, ale wolimy o nich głośno nie mówić, żeby nie zapeszać. To, co jest pewne, to już w listopadzie otworzymy nowy butik w centrum handlowym Klif. Otwieramy go w miejsce butiku na Mokotowskiej, który zamykamy.
Dlaczego zamykacie butik na ul. Mokotowskiej?
Gilbert: Splot różnych wydarzeń sprawił, że chwilowo Bohoboco zniknie z ul. Mokotowskiej.
fot. Jakub Pleśniarski / LaMode.info
Butik Plich’a, który mieścił się właśnie przy tej ulicy został dopiero, co zamknięty.
Kamil: Mokotowska postrzegana jest, jako ulica zakupowa, ale ma też swoje wady. Klientkom przeszkadza brak miejsc parkingowych, więc wybierają centra handlowe, gdzie nie mają z tym problemu. Poza tym polski konsument lubi „załatwić” wiele rzeczy w jednym miejscu. I niestety w tym temacie Mokotowska także przegrywa. Ta ulica ma faktycznie ogromny potencjał, ale sporo musi się na niej zmienić, żeby był on w 100 proc. wykorzystany.
Gilbert: Do butiku na Mokotowskiej podchodzimy z ogromnym sentymentem, bo to nasz pierwszy sklep, dzięki któremu tak naprawdę rozpoczęła się cała przygoda z modą i Bohoboco. Dlatego zdecydowaliśmy wystrój nowego butiku przygotować tak, aby był odzwierciedleniem konceptu z Mokotowskiej. Chcemy zamknąć serce i duszę poprzedniego butiku w tym nowym, w Klifie.
Z tego, co wiem Klif teraz już nie sygnuje jako centrum handlowe, a centrum mody. Doskonale się, więc wpasowaliście.
Kamil: Klif to swojego rodzaju Dom Towarowy, który kreowany jest na wzór tych zagranicznych. Może jeszcze nie jest to paryska galeria La Fayette, ale coś w nim jest, co przyciąga bardzo wymagającego klienta.
Gilbert: Klif nie jest typową galerią handlową. To nie jest moloch, pełen butików i sieciówek. Są tu starannie wyselekcjonowane marki i nie ma się poczucia przytłoczenia ogromną przestrzenią. Klif ma taki specyficzny, uliczny klimat. To nam się naprawdę podoba.
fot. Jakub Pleśniarski / LaMode.info
Zaczynaliście od zespołu 4.osobowego – Wy, jako 2 projektantów, krawcowa oraz konstruktorka. Ile osób teraz liczy Wasz zespół?
Gilbert: Teraz jest to kilkadziesiąt osób. Mamy kilkanaście sprzedawców w naszych butikach, panie krawcowe, konstruktorki, stażystki, asystentki.
Kogo najchętniej ubralibyście w swoje projekty?
Gilbert: Siebie samych (śmiech). Ale rzeczywiście dobrze byłoby przyjść do butiku, zdjąć coś wieszaka i założyć na siebie.
Chcecie powrócić do projektowania mody męskiej?
Gilbert: Szczerze mówiąc często słyszymy to pytanie. Może to jest jakiś znak – jeżeli wszyscy o to pytają i twierdzą, że powinniśmy… (śmiech). Może kiedyś to rozważymy, ale póki co nie mamy takich planów.
Damską modą w końcu już Wam się udało opanować do perfekcji, więc czekamy z niecierpliwością na tą męską.
Kamil: Niestety z modą męską nie jest tak „prosto”. Wprawdzie na naszym rynku wciąż jest bardzo duża nisza, jeżeli chodzi o projekty dla Panów, więc na pewno jest miejsce na nową modę męską, ale trzeba się do tego odpowiednio przygotować.
Łatwiej jest ubrać kobietę czy mężczyznę?
Kamil: Łatwiej jest nam tworzyć projekty dla kobiet, bo więcej wiemy o modzie damskiej. Z drugiej jednak strony, mężczyzna jest super klientem, bo jeśli coś mu pasuje to po prostu kupuje to. Kobieta musi wszystko porównać, sprawdzić w innym butiku, zastanowić się nad ceną, kolorem, zapytać koleżanki czy przyjaciółki i tak dalej, i tak dalej. Proces decyzyjny Pań jest zdecydowanie bardziej skomplikowany, niż u mężczyzn. Zatem łatwiej jest przygotować projekt mody damskiej, ale też trudniej jest go sprzedać.
fot. Jakub Pleśniarski / LaMode.info
Projekt, z którego jesteście najbardziej dumni?
Gilbert: W każdej kolekcji mamy jeden, bądź dwa projekty, z których jesteśmy bardzo dumni. Ale już przy projektowaniu kolejnej kolekcji podobają nam się zupełnie inne rzeczy i z zupełnie innych jesteśmy dumni. To się bardzo szybko zmienia.
Kamil: Ale oczywiście jest u nas jedna, taka rzecz, którą lubimy od zawsze. To tunika z „podłapaniem”. To nasz hit, który proponujemy klientkom w każdej kolejnej kolekcji, tyle że w nowych odsłonach.
Gilbert: Tak, ta tunika nigdy nam się nie znudzi.
Kamil: Jest już bardzo dużo wersji tego projektu. Za każdym razem jest on nieco inny i wciąż zachwyca. Bardzo się cieszymy, że udało nam się stworzyć i wylansować taki produkt, który jest z nami kojarzony. To jest to, co niektóre marki próbują osiągnąć. Stworzyć coś co jest bardzo charakterystyczne dla nich i jest także wielosezonowe. Na tym buduje się tak naprawdę pewną historię i konstrukcję marki. Nam się to udało i jesteśmy z tego powodu bardzo dumni.
Gilbert: Od dwóch sezonów pracujemy także nad torebkami i mamy nadzieję, że również za niedługo staną się one kultowe i będą takim pożądanym „must have”.
Jak już jesteśmy przy temacie must have, to co uważacie, że jest taką rzeczą, którą trzeba mieć z Waszej kolekcji?
Kamil: Bywa tak, że to co my uważamy, że stanie się „must have”, nie do końca wpada w gust naszych klientek. Z drugiej strony klientki wybierają te modele, po których byśmy się tego zupełnie nie spodziewali. Zatem rynek i klientki wszystko weryfikują i czasami okazuje się, że nasz gust nie ma tu wielkiego znaczenia.
Gilbert: Najważniejszym i największym krytykiem mody był i jest jednak klient. To on wybiera i kupuje. Jego zdanie jest tu najważniejsze.
Kamil: Ale gdybyśmy mieli już wybrać jeden projekt to z pewnością byłyby to kaszmirowe płaszcze, które są naprawdę bardzo luksusowe. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak one zostaną przyjęte. Dla nas to jest z pewnością jedna z najlepszych rzeczy. Niedługo trafią do sprzedaży, więc się przekonamy, czy klientki podzielą nasze zdanie.
fot. Jakub Pleśniarski / LaMode.info
Co myślicie o stylu Polaków? Czy nasi rodacy są odważni, czy boją się eksperymentować ze swoim stylem?
Gilbert: Tak naprawdę nie da się zdefiniować odwagi czy mody. Dla jednych odważna będzie pani, która jest ubrana mega klasycznie, bo jest teraz taki trend na świecie. Natomiast inni zarzucą jej, że to jest nudne i nie można się w tym doszukać niczego nowatorskiego. Jeśli chodzi o styl Polaków to mamy tu taki ciekawy „misz masz”, który jest kompilacją tego co dzieje się na świecie. I to jest właśnie najfajniejsze w naszej modzie. Mamy duże zróżnicowanie, więc każdy może wyciągnąć sobie z tego to, w czym się dobrze czuje i podkreślać przez to swoją osobowość, swój indywidualizm.
Kamil: Ludzie w Polsce wyglądają naprawdę świetnie. Porównując Warszawę do bardzo dużych miast z czystym sumieniem można stwierdzić, że nasz styl nie odstaje od innych stolic mody. Ostatnio byliśmy w Tokio, szukaliśmy tej awangardy, z którą się kojarzy Japonia, ale jej nie znaleźliśmy. Głównie spotkaliśmy się z luźnymi, miękkimi stylizacjami.
Na, którym ze światowych FW chcielibyście zaprezentować swoją kolekcję?
Gilbert: Zdecydowanie Nowy Jork. To jest miasto, które najbardziej kochamy i czujemy. Miejsce, które dodaje nam energii i inspiruje.
Kamil: Nowy Jork jest specyficznym miastem. Jeśli tam się coś ciekawego zadzieje, wie o tym cały świat.
Gilbert: Warto oczywiście także pamiętać o tym co się robi, jakie się tworzy kolekcje i dopiero do tego dobrać właściwy Fashion Week. Wszystkie różnią się stylami i gustami, na każdym z nich pokazuje się inną modę. Myślę, że ta nasza jest najbliższa tej nowojorskiej. Potwierdzeniem tego niech będzie fakt, iż pierwsze nasze kontakty zagraniczne dotyczące współpracy pochodziły właśnie z Nowego Jorku.
fot. Jakub Pleśniarski / LaMode.info
Jeżeli jesteśmy już przy temacie współpracy, to czy macie jakąś wymarzoną kolaborację?
Kamil: Bohoboco dla H[&]M!
Gilbert: O, tak! Kolaboracja z marką H[&]M oznaczałaby, że osiągnęliśmy duży sukces, na skalę światową. Zdecydowanie to można uznać za marzenie.
Muza Waszej marki?
Gilbert: Muzą naszej marki jest po prostu kobieta. Nie żadna konkretna. Wyobrażamy ją sobie co sezon. Ona nosi nasze ubrania, a my staramy się być „menagerami jej szafy”. To jest nasza muza. Uwielbiamy kobiety, kochamy z nimi współpracować i nie mamy jednej, którą mamy w myślach, gdy projektujemy kolekcje. Staramy się pracować z różnymi kobietami. Ostatnio inspiruje nas Agnieszka Cegielska i bardzo dobrze nam się z nią pracuje. Z Małgosią Sochą czy Gosią Kożuchowską także lubimy pracować. Mógłbym jeszcze tak wymienić naprawdę wiele nazwisk.
Dziękuję bardzo, życzę dalszych sukcesów.