„Kobieta płacząca? Nie znam. Kobieta, która płacze? To dopiero później” – tą myśl odkrywamy w powieści biograficznej o Dorze Maar – artysce, którą dziś znana jest głównie ze swojego burzliwego związku z Picassem. Romans odsuwa na drugi plan fakt, iż Dora Maar była nie tylko muzą geniusza, ale również obiecującą fotografką surrealistyczną, poetką i malarką. Dziś podziwiamy zbliżenia na łzy Dory Maar na płótnach malarza, bez zastanawiania się, jak wiele w rzeczywistości oddała z siebie przedstawiona twarz i jak niewiele z niej zostało.
Przed Picassem, przed Dorą Maar
Trudno stwierdzić, jak jej kariera ukształtowałaby się gdyby Picasso nie pojawił się w życiu artystki. Mężczyzna zdaje się przeważać nad Maar w jej własnym życiorycie, za życia i po śmierci.
„Była kochanka Picassa” nazywała się Henriette Theodora Markovitch. Chociaż już w dzieciństwie wolała, gdy nazywano ją Dora, skrótu imienia i nazwiska oficjalnie zaczęła używać dopiero w dorosłości. Urodziła się w 1907 roku w Paryżu, ale dzieciństwo dzieliła między Francją a Argentyną, jako, że ojciec prowadził projekt architektoniczny w Buenos Aires. Na stałe wróciła do Francji w wieku 19 lat, by dołączyć do studentek malarstwa w Académie Julian. Pochodzenie z zamożnej rodziny umożliwiało jej kształcenie w dziedzinie sztuki – mogła spełniać się w tym, co lubi, a nie w tym, co przynosi zyski.
Chociaż artystyczną podróż zaczynała od malarstwa, po wielu rozmowach z wykładowcami i znajomymi swoją uwagę skierowała w stronę fotografii, której tajniki odkryła we wcześniejszych latach swojej nauki. Pierwszy aparat otrzymała w prezencie od ojca, jeszcze jako nastolatka. Koncepty realizowała z pomocą koleżanek z klasy, które na jej prośbę wcielały się w role modelek. Obiektyw pozbawiał Dorę onieśmielenia – wpatrywanie się w fakturę cudzej twarzy i niedoskonałości uważała za natarczywe, a szkło dzielące fotografa i modela czyniło wnikliwe spojrzenie naturalnym. Tak, jakby aparat był jej jedynym uzasadnionym źródłem obserwacji. Postaciom ze zdjęć dobierała fikuśne kapelusze, oryginalne elementy garderoby i makijaże, by nadać ujęciom osobliwego charakteru. Skrupulatnie dbała o to, by wizerunków i przestrzeni uwiecznionych na fotografiach nie można było określić mianem przeciętnych. Sama rzadko pojawiała się na zdjęciach. „Zamiast odczuwać tę nieobecność jako brak, czerpię z niej pewność, niewyrażoną, iż świat należy do tego, kto nań patrzy. I jeśli godzę się oddać komuś mój aparat, by mnie sfotografował, ustawiam się w ostatnim momencie, dopiero gdy sprawdzę wszystkie szczegóły”. (N. Avril, „Ja, Dora Maar”)
Zobacz też: FRIDA KAHLO W ŁAZIENKACH KRÓLEWSKICH W WARSZAWIE. ZOBACZYMY TRZY WYJĄTKOWE OBRAZY MALARKI
Pierwsze studio Maar i komercyjne sesje zdjęciowe
W swoich wspomnieniach wymienia autoportret „w zestawieniu z bliźniaczą głową śmierci” z końca lat 20. Już wtedy jej twórczość sygnalizuje balansowanie wokół zagadnień podświadomości i wyobraźni. Postać patrzy głęboko w oczy sobowtóra i uśmiecha się na jego widok. Na odwrocie fotografii widnieje napis „To jesteś ty, moja kochana!”. Swoje pierwsze studio otwiera w 1931 roku, wspólnie z Pierrem Keferem, projektantem planów zdjęciowych. Działalność opiera się w dużej mierze na projektach komercyjnych. Szybko buduje markę na zleceniach do magazynów modowych i sesji reklamowych i z czasem ma ich coraz więcej. Wśród fotografii przewijają się także reportaże z podróży nacechowane ówczesnym kontekstem polityczno-społecznym, który bardzo często ujawnia się w pracach Dory Maar – otoczenie i bieżące wydarzenia stymulowały artystkę, kształtowały jej lewicowe poglądy i inspirowały do dokumentacji rzeczywistości. Nie bała się pokazywać wszechobecnego w tamtych czasach ubóstwa. Wychodząc na ulice z aparatem marki Rolleiflex, nie szukała pięknych kadrów imitujących idealny świat ludzi zamożnych, wręcz przeciwnie – starała się poruszać problem klas zepchniętych na margines społeczny, dawać świadectwo tego, że nie ma lepszych czy gorszych, są tylko ludzie o różnych doświadczeniach.
Francja – surrealistyczne lata 30.
Początkowo surrealiści niepewnie podchodzili do włączania fotografii do nurtu. Zastanawiali się, jak zdjęcia mogą wychodzić poza granice jawy i wkraczać w sferę snów, skoro w założeniu dokumentują rzeczywistość i obrazują stan rzeczy takim jaki jest, a nie takim, jaki mógłby być. Jeszcze w 1924, kiedy André Breton wydaje manifest surrealistyczny, jedynym uznanym źródłem nadrealizmu w dokumencie jest słowo pisane, nie obraz. Sztuka ma to do siebie, że dynamicznie się zmienia i otwiera na nowe możliwości: niedługo po wypowiedzi Bretona fotografia i fotomontaże okazują się być świetnym środkiem oddającym myśl surrealistyczną. Wśród pionierów pojawiają się m.in. Dora Maar, Man Ray i George Brassai.
Przeczytaj też: NADCHODZI FESTIWAL SZTUK ZJEDNOCZONYCH. CO O NIM WIEMY?
Maar szybko adaptuje się do kręgu surrealistów i zacieśnia przyjaźnie z członkami paryskiej śmietanki artystycznej. Koneksje umożliwiają jej prezentowanie prac fotograficznych na wystawach surrealistów, co w przypadku płci żeńskiej było nietypowym zjawiskiem, chociażby dlatego, że zawód fotografki nie był wśród kobiet popularnym źródłem dochodu. Dora broniła się nowatorstwem i nie bała się przebywać w męskim środowisku. Nie cofała się przed eksperymentowaniem z nowymi formami: zawieszała nogi nad Sekwaną, odwracała kolory w zdjęciach modowych, ucinała i chowała dłoń do muszli, pokazywała piersi w akcie i absolutnie nie obchodziło ją to, co pomyślą o niej ludzie. Pierwsze kroki w fotomontażu i kolażu pozwaliły jej na wolność wyrazu, a tym samym nadały prezentowanej przez nią sztuce tajemniczy wydźwięk i niepokojącą dla oka atmosferę.
Początek i koniec – era Picassa
W publikacjach dotyczących Dory Maar zwykło zaczynać się jej życiorys od momentu, w którym poznała Pabla Picassa. Tak, jakby to był nie tyle co zwrotny moment w jej życiu, a jego początek. Niewątpliwie było to dla niej ważne wydarzenie – Maar od dawna ceniła sztukę Picassa, a enigmatyczna osobowość malarza była dodatkowym atutem, przyciągającym kobiety niczym magnes. Według anegdoty, malarz po raz pierwszy dostrzegł Dorę wchodząc do kawiarni Deux- Magots w towarzystwie Paula Eluarda, w momencie gdy artystka bawiła się scyzorykiem. Zasady gry są proste: scyzoryk ma rytmicznie wbijać się w puste miejsca między palcami. Za skuchę płaci się krwią. Wiedziała, że Picasso na nią patrzy, więc z świadomie kontynuowała czynność rychłego samookaleczenia. Zainteresowało to Picassa na tyle, że postanowił zdobyć do swojej prywatnej kolekcji zakrwawioną tamtego wieczoru rękawiczkę Dory. Ta sytuacja była znamienna dla sadystycznej natury tej relacji, w praktyce jej zwiastunem, w której suma summarum jedno zyskuje, a drugie traci. Był 1936 rok.
Picasso i „płacząca kobieta” przez chwilę tworzyli niezwykle zgrany duet – wspólne spędzanie czasu wspomagało procesy pracy i wywoływało nowe natchnienia artystyczne. Ona wyciągała go z braku weny, a on poddawał jej nowe inspiracje i tematy do reportaży. To wtedy Maar fotografuje proces tworzenia słynnej „Guerniki”, jednego z najbardziej politycznych dzieł malarza.
Rozstanie Maar i Picassa. Historia jak z obrazu
Smutek kobiety zdawał się być fascynujący dla Picassa, co widać chociażby w jego sztuce – ubiera kobiecą twarz we łzy, tak, jakby to ból określał jej prawdziwą osobowość. Malarz wielokrotnie widział kobietę w euforii, a mimo to wciąż powracał do motywu płaczącej. Skomplikowana relacja kończy się w 1943 roku, gdy zostawia ją dla nowej kochanki, Françoise Gilot. Maar tłumaczy rozstanie tym, że prawdopodobnie nie była wystarczająco dobra, by dorównać malarzowi pod względem artystycznym. Warto zaznaczyć, że Picasso wielokrotnie sugerował Dorze, by odrzuciła fotografowanie i wróciła do malowania – tak, jakby chciał podbudować swoje narcystyczne ego. Bo kto mógłby mu dorównać? Maar uległa i porzuciła aparat dla farby, chociaż to właśnie w fotografowaniu była mistrzynią. Do ciemni powróci dopiero po siedemdziesiątce, między modlitwą, poezją i filozofią.
Historia jak z obrazu – Minotaur pożera swoją wybrankę, po czym szuka nowego pożywienia. Po nieuniknionej w przypadku rozwiązłego malarza zdradzie Maar przeżywa załamanie nerwowe. Doprowadza do wielu sytuacji (przykładowo, zostaje znaleziona naga na klatce schodowej), które stawiają ją w świetle niepoczytalnej. Finalnie trafia do szpitala psychiatrycznego. Rany nigdy nie zostają uleczone. Swoim znajomym mówi, że nie zabiła się tylko i wyłącznie dlatego, by nie dawać satysfakcji mężczyźnie, który ją opuścił, co samo w sobie świadczy o charakterze relacji w której uczestniczyła. Mimo to izoluje się od świata i pozostaje w odosobnieniu. – Maar walczyła o uwolnienie się od potężnej osobowości Picassa i rozwinięcie własnych ambicji artystycznych – czytamy w archiwalnym dzienniku z 1997 roku, informującym o jej śmierci malarki (10 dni po zdarzeniu) – ale zawiodła, spędzając większość swojego dorosłego życia jako samotnik.
Wystawa twórzości Dory Maar w Centre Pompidou
W przypadku czytania historii sztuki XX wieku (i nie tylko) nieustannie powracamy do pytania, które w 1974 roku zadaje Linda Nochlin, mianowicie: dlaczego nie było wielkich artystek? Autorka słynnego eseju wywołała lawinę reakcji broniących zapomniane artystki. Instytucje coraz częściej obierają kwestie kobiecą jako temat przewodni i odkrywają nowe-stare artystki, które zabłądziły przez systemowy patriarchat.
Dora Maar zdobyła uznanie wśród znajomych po fachu: zręcznie funkcjonowała wśród mężczyzn i pokonała bariery bezpodstawnej hierarchii damsko-męskiej. Zgubiła się, kochając monstre sacré. Zbyt uważna na cudze potrzeby spełniła się jako muza, nie kreatorka. Chociaż nie żyje od 1997 roku i nie może ponownie zabrać głosu w swojej sprawie, pewnego rodzaju przełomem dla jej dorobku okazała się być wystawa w całości poświęcona twórczości artystki (a nie „byłej kochance Picassa”) w Centre Pompidou w 2019 roku, kuratorowana przez Karolinę Ziębińska-Lewandowską, obecną dyrektorkę Muzeum Warszawy. Projekt powstał we współpracy z muzeum Picassa, a narracja przyjęta na wystawie oddaje hołd twórczości Dory Maar z okresu, w którym malarz nie pojawił się jeszcze w życiu artystki.
Zdjęcie główne: plakat do wystawy ze zdjęciem zrobionym przez Mana Raya. Źródło: Instagram @lamaisondoramaar