Anna Wintour nie znosi koloru czarnego, nie toleruje ludzi z nadwagą i rzadko się uśmiecha. Szczupłą pokerową twarz skrywa najczęściej za czarnymi okularami Chanel i pod błyszczącą, niezmienną od lat fryzurą na pazia.
Jako redaktor naczelna amerykańskiego Vogue od roku 1988 z wielkim sukcesem dzierży berło jednego z najbardziej prestiżowych magazynow o modzie na świecie. Opiniotwórcza, wpływowa, ale też często chłodna i nieprzystępna, to jej uznania i błogosławieństwa szukają nie tylko młodzi projektanci, ale i wielkie nazwiska.
“W karierze każdego projektanta pojawia się moment, w którym zadaje sobie pytanie czy Annie dana rzecz się spodoba czy nie. Każdy projektant, który temu zaprzecza po prostu kłamie.” – powiedział kiedyś Nicolas Ghesquiere, dyrektor kreatywny francuskiego domu mody Balenciaga.
Sama zainteresowana może nigdy nie traci czasu na błahe pogawędki czy rozmowy o niczym, ale kiedy już ma coś do powiedzenia, nie owija w bawełnę. – “To, co robię jest moją siłą napędową. Z pewnością lubię z innymi konkurować. Co jeszcze? Czy jestem wymagająca? Tak, jestem bardzo wymagająca. Można nawet powiedzieć, że jestem zołzą.” – wyznała kiedyś bez pardonu.
Na swoją pozycję i reputację pracowała latami. Urodzona i wychowana w Wielkiej Brytanii, córka redaktora londyńskiego Evening Standard, nieprzeciętną smykałkę do mody zaczęła pielęgnować we wczesnej młodości. Praca w butiku Biba, a później w Harrodsie na krótko zaspokoiły jej modowy apetyt. Kiedy w Londynie pracowała dla Harpers [&] Queen, tak po przeprowadzce do Nowego Jorku był to już Harper’s Bazaar. A później Vogue.
fot. East News
Zarzucaną jej oschłość tłumaczy nieśmiałością i swoim wykalkulowanym perfekcjonizmem. W poświęconym jej filmie dokumentalnym, September Issue, widzimy jak kosztująca 50 tysięcy dolarów sesja zdjęciowa ląduje w śmietniku. Powód? Efekt końcowy nie przypada Annie do gustu. A gust pani Wintour jest wart bardzo dużo. Przynajmniej zdaniem Conde Nast, wydawcy Vogue.
Jej roczna pensja liczona jest w milionach dolarów. Nie wspominając już o Mercedesie z szoferem do własnej dyspozycji, opłaconym makijażyście, fryzjerze i setkach tysięcy na ‘drobne wydatki’, takie jak ubrania czy ukochane szpilki od Manolo.
R.J. Cutler, reżyser September Issue, przyznaje, że warta jest każdego centa – “Ta kobieta w ciągu dnia nie traci ani sekundy. Zapytałem ją czy mogę przyjść do jej domu i sfilmować ją w jej czasie wolnym. Odpowiedziała mi ze zdziwieniem, że przecież nigdy nie ma czasu wolnego.”
Jej pracowitość i etos pracy potrafią docenić także jej współpracownicy. Jedna z jej byłych asystentek, Claiborne Swanson Frank, po dziś dzień w superlatywach wspomina Wintour jako przełożoną – “To, że pracowałam w Vogue i Anna była moim mentorem to jedna z najlepszych rzeczy jaka mi się przytrafiła w mojej karierze. Uważam, że była niesamowita jako redaktor, a także sprawiedliwa i zawsze oferowała swoje wsparcie.”
Nie podzielała jej zdania inna była asystentka – Lauren Weisberger. To właśnie persona Wintour zainspirowała ją do napisania książki o despotycznej, bezwzględnej i zimnej jak andersenowska Królowa Śniegu, redaktor naczelnej magazynu o modzie. W filmowej adaptacji ‘Diablicę ubierającą się u Prady’ zagrała sama Meryl Streep. Wintour nie komentowała. Pojawiła się na premierze filmu w towarzystwie odtwórczyni głównej roli, od stóp do głów ubrana w Pradę.