Marchewkowa to strona dla wszystkich miłośników nietuzinkowej mody. Autorka bloga, Justyna, na swojej wirtualnej platformie przestawia stylizacje wyciągnięte z szafy młodej kobiety żyjącej w latach 50’ i 60’, które wyszły spod igły samej Marchewkowej. To również strona, na której znajdziecie porady krawieckie blogerki.
Skąd pomysł na założenie bloga?
Pierwszego bloga luźno powiązanego z szafiarstwem założyłam w 2005 roku.
Niestety, brak zainteresowania ze strony czytelników sprawił, że pomysł szybko upadł.
Kolejny, a tym samym obecny, powstał w marcu 2009 roku. Początkowo miała być to
strona poświęcona grafice (prezentacji zaprojektowanych przeze mnie nadruków na
koszulki), stało się jednak inaczej.
Twoja strona zdecydowanie różni się od tych, które prowadzą inni blogerzy.
Dlaczego wybrałaś taką formę prowadzenia bloga?
Tematyka bloga nie była podyktowana chęcią wyróżnienia się. To raczej zapis
moich poczynań związanych z modą w stylu retro, a od dwóch lat przede wszystkim
z krawiectwem.
Twój blog jest połączeniem wirtualnej Burdy z typowo szafiarskimi
elementami. Jaka była inspiracja do stworzenia takiej strony?
Do stworzenia pierwszego bloga szafiarskiego zainspirowały mnie fora, których
użytkownicy dzielili się informacjami i zdjęciami lumpeksowych zdobyczy. Obecny
blog nie był oparty na żadnej istniejącej w sieci stronie. W ciągu lat
ewoluował dzięki moim czytelnikom, którzy optymistycznie przyjęli moje pierwsze
zmagania z maszyną do szycia.
W sieci istnieje wiele blogów modowych. Kiedy zakładałaś swoją stronę nie
bałaś się, że zgubisz się w natłoku blogerów?
Kiedy zakładałam bloga, w sieci było niewiele blogów o podobnej tematyce, szczególnie skupiającej się na modzie retro, a więc nie odczuwałam strachu związanego z ich natłokiem.
Oczywiście zdarza się, że podejmuję współpracę z firmami, ale staram się to robić sporadycznie i wybierać produkty, które nie tylko są dopasowane tematycznie do zagadnień poruszanych w notkach, ale zainteresują czytelników. Wszystkie zarobione w ten sposób pieniądze (wbrew panującej ostatnio opinii, są to niewielkie kwoty) przeznaczam wyłącznie na rozwój strony.
W jaki sposób zmieniło się Twoje życie od kiedy regularnie zaczęłaś publikować?
Bloga prowadzę od prawie czterech lat i czasy “przed” powoli się w mojej
pamięci zacierają. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez jego prowadzenia. I nie
chodzi tu o utratę mitycznych blogerskich profitów (przez pryzmat których
niestety postrzega się większość szafiarek), a o wspaniałych czytelników i
interesujące znajomości nawiązane wyłącznie dzięki prowadzeniu takiej strony.
Co przeszkadza Ci w blogowym świecie?
Nie ma takiej rzeczy czy zjawiska. Jeśli dany blog przypadł mi do gustu, to
dodaję go do RSS- ów, jeśli nie – więcej go nie odwiedzam.
Blog Marchewkowa
Czujesz się częścią modowej blogosfery?
Tak. Myślę, że każda osoba prowadząca bloga o tematyce choć w niewielkim
stopniu powiązanej z modą jest częścią tej blogsfery.
W Twoich zestawach wyraźnie dominują lata 60’. Jak określiłbyś swój styl?
Mój styl można opisać jednym słowem – retro. Interesuje mnie przede wszystkim
codzienna (zdecydowanie nie katalogowa) moda lat 50. i 60. ubiegłego
wieku. Biorę ją dosłownie, czyli kocham babciowe buty i spódnice do połowy
łydki. Stroje z tamtych lat są nie tylko bardzo kobiece, ale idealnie pasują do
mojej sylwetki. We współczesnej odzieży wyglądam po prostu źle.
Czym się kierujesz w doborze garderoby? Bez czego nie wyobrażasz sobie swojej szafy?
Od lat dobieram odzież według jednego i tego samego stylu. I już mi chyba tak zostanie, bo nie zdarzyło mi się zgrzeszyć. A swojej szafy nie wyobrażam sobie bez wełnianego kostiumu (żakietu i spódnicy). Do tej pory uszyłam dwa takie kostiumy i nie zamierzam na nich poprzestać. Właściwy dobór tkaniny oraz kroju (jeden z kostiumów jest inspirowanym latami pięćdziesiątymi, drugi – sześćdziesiątymi) sprawia, że taki strój nie wymaga zbyt wielu dodatków, jest uniwersalny i ponadczasowy. Dzięki kostiumom nie stoję godzinami przed szafą!
Blog Marchewkowa
Co składa się na dobrą, zauważalną stylizację?
Nie wiem. Choć na blogu moja odzież czasami wzbudza większe zainteresowania,
ulicami Wrocławia mknę niezauważalna (ubiory Wrocławian są tak zróżnicowane, że
rozkloszowane sukienki czy mało współczesne fryzury nie wzbudzają tu sensacji).
Twojego bloga można nazwać poradnikiem krawieckim. Czy jesteś zagorzałą
fanką ubrań uszytych „w domu”?
O tak! Ubrania szyte w domu to gwarancja doskonałego dopasowania odzieży do
sylwetki (szczególnie jeśli jest się osobą, na którą sieciówkowa odzież nigdy
nie pasuje). To również możliwość noszenia ubrań, których nie kupimy w
sklepach. Szycie daje nieograniczone możliwości!
Skąd umiejętności krawieckie?
Maszyna do szycia od zawsze znajdowała się na wyposażeniu mojego rodzinnego
domu. Już jako małe dziecko byłam z nią oswojona. Z resztek materiałów szyłam
maskotki, ubranka dla lalek oraz czapki z daszkiem. Zamiłowanie do krawiectwa
odziedziczyłam po rodzicach – oboje szyją.
Myśl o tworzeniu własnej odzieży towarzyszyła mi od wielu lat, jednak dopiero
dwa lata temu postanowiłam przejść do czynów. Jestem całkowitym samoukiem. Nie
ukończyłam żadnych kursów, nie studiowałam podręczników krawiectwa. Nie
otrzymałam żadnej formalnej edukacji – tylko maszynę do szycia od rodziców – i
żadnego tam Singera czy Brothera, tylko model nabyty na promocji w Lidlu. Zaraz
po jego otrzymaniu zabrałam się do dzieła.
Siadając po kilkunastu latach przerwy do nowej maszyny, nie miałam jednak
większych obaw, mimo że o szyciu ubrań praktycznie nic nie wiedziałam.
Oczywiście wielokrotnie przyglądałam się zszywaniu patchworków, wszywaniu
zamków, zwężaniu spódnic, ale nigdy nie przywiązywałam do tych czynności
większej wagi, a tym bardziej nie traktowałam ich jako lekcji szycia.
Jak widzisz swoją blogową działalność w przyszłości?
Niczego nie planuję. Nigdy nie wiadomo, czy blogi będą za rok istnieć. I nie
myślę tu o końcu świata, a o zmienności technologii i Internetu.
Odzwiedźcie koniecznie blog Marchewkowa.