Alena Jascanka to fotografka inna niż wszystkie. Jej twórczość przyciąga, modele fascynują, kolory zachwycają. W każdym zdjęciu widać samą autorkę, jej emocje i przede wszystkim świetny pomysł. Pokazuje, że analogowa fotografia nie musi odejść do lamusa, przeciwnie, jest równie dobra co cyfrowa, a może nawet lepsza? Zdecydowanie polecamy, bo zdjęcia made by Jascanka poruszają.
Gdzie się kształciłaś na polu fotografii?
Uff, wszędzie po trochu. Wszystko się zaczęło, gdy mając lat 18 zapisałam się na kurs fotografii analogowej prowadzony przez ZPAF. Mieszkałam wtedy w Warszawie, studiowałam finanse i strasznie potrzebowałam odskoczni od tej całej nudy bankowo-księgowej.
Miałam farta, bo akurat wtedy wrócił do Polski i uczył w ZPAFie Jacek Samotus, niesamowity fotograf mody, który w latach 80-90 królował na łamach magazynów międzynarodowych. Sfotografował między innymi Gilbert [&] George dla Vogue UK, czy świetną serię portretów Kurta Vonneguta. Jacek jako pierwszy zobaczył we mnie potencjał, wziął mnie pod swoje skrzydła i, w zasadzie, nauczył mnie wszystkiego co wiem o fotografii.
W miedzy czasie, pojechałam na wymianę studencką do Stanów Zjednoczonych i choć miałam tam studiować swoje finanse-biznesy, poszłam się uczyć fotografii ze studentami trzeciego roku tamtejszego wydziału sztuk pięknych. Świetne doświadczenie, bo po raz pierwszy uczyłam się fotografii na poziomie akademickim. Wróciłam, obroniłam się z finansów, i po krótkim epizodzie studiowania grafiki we Włoszech, dostałam się na London College of Fashion na studia licencjackie z fotografii mody.
Obroniłam się w tym roku mając 25 lat i teraz mianuję się fotografem mody. Oficjalnie! :)) Śmieje się, bo tak naprawdę morał z tej bajki jest taki, że nigdy nie jest za późno by posłuchać serducha.
Skąd taki dobór tematów?
Fascynuje mnie młodość, zawsze obcowałam z ludźmi młodszymi od siebie, kochałam się w chłopcach młodszych od siebie, sama ani nie wyglądam, ani nie zachowuję się na swój wiek! W sercu mam siedemnaście lat i czasem się aż boję, że za parędziesiąt lat przeistoczę się w potwora pokrytego zmarszczkami w miniówie z gołym brzuchem! 🙂 Bronie się przed tym jak mogę, przekierowując całą swoją fascynację w to co robię.
Tematyka bierze się też trochę z mojego podejścia do fotografii mody: fotografując, nie widzę przed sobą modeli, ani broń Boże, ciuchów, widzę ludzi, ludzkie emocje oraz swoje emocje. Każda moja praca jest trochę autoportretem.
fot. Alena Jascanka
W jaki sposób dobierasz modeli?
W naszym biznesie mówi się, że dobry casting, to ponad połowa sukcesu. I to są święte słowa! Podchodzę do castingów bardzo, bardzo poważnie. Natomiast nie mam jakiejś formułki. Wszystko zależny od konkretnego projektu. Wymyślasz coś, mając dość sprecyzowany typ w głowie, piszesz do agencji z pomysłem i wybierasz kogoś, kto odpowiada twojej wizji. Czasem potrzebuję Lolity, czasem wychudzonej dziewczyny, czasem niewinnej dziewicy, a czasem nie muszą to być modele. Dla ostatniego numeru ILOVEFAKE fotografowałam znajomego chłopca, 14-latka i był to jego pierwszy i podejrzewam ostatni raz przed kamerą. Poznałam go przez przypadek, totalnie mnie zainspirował swoim wyglądem i wymyśliłam sesję ‘pod niego’.
Natomiast, bardzo chcę o tym powiedzieć, wspaniałe w Londynie jest to, że ma się możliwość pracy z najlepszymi, nie mając w zasadzie znajomości, ani żadnych układów. Na przykład, do sesji w majowym KMAG’u pozował mi chłopak, który dwa dni przed naszą sesją pracował z Davidem Simsem dla francuskiego Vogue, a miesiąc wcześniej zrobił kampanię Top Man’a, parę tygodni temu robiłam sesje dla VICE UK z dziewczyną, która wygrała UK’s Next Top Model, czy mój ukochany Pawełek Bednarek- jest modelem światowej klasy, a pracowałam z nim po raz pierwszy jeszcze będąc na studiach, bo jego bookerce spodobał się pomysł I magazyn.
Mam nadzieje, że jeszcze troszkę, a w Polsce też zapanuje taka otwartość! A tak a propos, bardzo chętnie popracowałabym w Polsce, a więc drodzy art dyrektorzy, fotoedytorzy oraz naczelni, jeżeli podoba wam się to co robię, kontaktujcie się ze mną, a zrobimy wspólnie coś ładnego!
fot. Alena Jascanka
Dlaczego interesuje Cię fotografia fashion?
Polecę trochę w cliché, ale to fotografia fashion mnie wybrała, nie ja ją. Nie jestem typowym fotografem mody. Nie jaram się modą, albo inaczej, jaram się na tyle, na ile jest to konieczne. Wiem, co proponuje Meadham Kirchhoff w sezonie jesień-zima 2012/13, czy co pokazała Balenciaga zimą w Paryżu. Natomiast glamurowe imprezy, torebki warte miliony, “pajacowanie- przebieranki” do blogów -to wszystko nie dla mnie.
Ja kocham drum[&]bass, bawię się na rave’ach po ciemnych dziurach, dzielę dom-komunę z 23 osobami, pracuję w weekendy za barem oraz fotografuję wyłącznie analogowo. A mimo to wszystko, fotografia mody jest jedyną formą fotograficzną w której się odnajduję w 100%, jedyną która daje mi całkowite spełnienie artystyczne. Dlaczego? Sama nie rozumiem do końca! Może to: uwielbiam, że można stworzyć absolutnie wszystko w obrębie wymyślonego tematu, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy granice w fotografii modowej są bardzo mocno zatarte, choć parę tabu do złamania wciąż gdzieś tam pozostaje, co robi całą zabawę jeszcze bardziej ciekawą! I plus, nie trzeba komentować nurtujących człowieczeństwo zagadnień uniwersalnych, ani się tłumaczyć. Taka sztuka dla sztuki w wersji light i zero odpowiedzialności!
Koniecznie zajrzyjcie na stronę Aleny Jascanki.