Podobno pracując w duecie, wszystko idzie łatwiej. Victor[&]Rolf, Dolce[&]Gabbana, Rag[&]Bone, Proenza Schouler… to tylko niektóre przykłady projektanckiej harmonii. Na naszym rodzimym podwórku także istnieje duet, który na dobre zakorzenił się w świadomości Polaków (no dobrze, głównie Polek), a o posiadaniu choć jednego ich projektu marzy niejedna z nas. Odwiedziliśmy Mariusza Paprockiego i Marcina Brzozowskiego w niezwykłym miejscu, jakim jest ich butik we francuskiej kamienicy przy Wiejskiej. Projektanci trafili tam przez przypadek zimą i po omacku, przyświecając sobie telefonem odkrywali po kolei sztukaterie na suficie, kaflowy piec, drewnianą podłogę. I choć nie była to modna Mokotowska, zostali.
Pierwszy etap współpracy – studia na ASP w Łodzi. Polubiliście się od razu?
Mariusz: Zaprzyjaźniliśmy się przez wspólnych znajomych. Ja studiowałem projektowaniu ubioru, Marcin grafikę. Kilkakrotnie prosiłem Marcina, żeby pomógł mi w konkursach modowych, co szybko tak mu się spodobało, że sam przeniósł się na wydział projektowania ubioru.
Marcin: To właśnie te konkursy nas wkręciły w świat mody. Za każdym razem trzeba było nieźle się napracować, żeby sprostać motywom przewodnim – raz moda folk, potem inne hasło, kolejna estetyka… Konkursy nas scaliły.
Wam pomogły konkursy, a czy obecnie młodzi zdolni też mają taką szansę?
Marcin: Moim zdaniem każdy konkurs, nawet ten w najmniejszej miejscowości, rozwija. My nie omijaliśmy żadnych, nawet takich typu Guzik diabła Boruty w Łęczycy pod Łodzią. Z obecnej perspektywy może się to wydawać zabawne, ale wtedy naprawdę to przeżywaliśmy.
Mariusz: Teraz też jest mnóstwo konkursów dla młodych projektantów. Złota Nitka w Łodzi, Off Fashion w Kielcach, gdzie jesteśmy jurorami – trzymamy za te konkursy kciuki.
Marcin: Jasne, że są konkursy lepsze i gorsze, ale to już kwestia organizacji i właściwych wyborów. My konkursy zawsze będziemy wspierać. Za wygraną można zrobić kolejną, jeszcze lepszą kolekcję.
fot. Bartek Szmigulski/ Marcin Paprocki i Mariusz Brzozowski w krzyżowym ogniu pytań z LAMODE.INFO
Wspieracie jeszcze w jakiś sposób startujących w branży mody ludzi (stylistów, fotografów, projektantów)?
Mariusz: Staramy się to robić na wielu płaszczyznach. Współpracujemy z takimi osobami, często mają szansę zrobić dla nas (lub z nami) wspólną sesję i potem ich kariera nabiera tempa. Dostajemy też dużo zgłoszeń na staż, ale przez to, że pracujemy w duecie, rzadko nam się zdarza przyjmować stażystów. Jesteśmy na tyle samowystarczalni, że nie chcielibyśmy zanudzić praktykanta i podciąć mu skrzydeł.
Marcin: Tak jak już mówiłem, jesteśmy jurorami w różnych konkursach, ale coraz częściej służymy też radą podczas warsztatów na przykład weekend na Akademii Sztuk Pięknych. Kiedyś dla zabawy wybraliśmy się do wróżki, która przepowiedziała, że mamy potencjał do zarażania innych swoją pasją.
Mariusz: Dostajemy też mailowo prośby o ocenę pierwszych projektów i rady od starszego projektanta. Zawsze odpowiadamy.
Kończyliście studia w Łodzi, Wasze pierwsze kroki w branży stawialiście właśnie tam. Ciekawa jestem dlaczego nie pojawiliście się w ostatniej edycji Fashion Week Poland w Łodzi?
Marcin: Po pierwsze jesteśmy bardzo zapracowani, bo właśnie realizujemy jedno z naszych kolejnych marzeń – projektowanie strojów do sztuki teatru tańca w Operze Bałtyckiej. Zawsze chcieliśmy widzieć nasze projekty na teatralnych deskach. Poza tym chcieliśmy zrobić własny pokaz, w organizację którego bylibyśmy zaangażowani od A do Z.
W swojej ostatniej kolekcji chcieliśmy przełamać tę słodycz i romantyzm poprzedniej. Zadziałaliśmy bardziej z pazurem, mocniej i ciężej. Cheals Girls Andy’ego Warhola to naprawdę ciekawa inspiracja.
A studia mody w Polsce są opłacalne?
Marcin i Mariusz: Hm… Do trzeciego roku pracowaliśmy pełną parą, potem na czwartym i piątym nieco się nudziliśmy, mając poczucie upływającego czasu. Warto jest samemu się rozwijać. Praktyka, praca z magazynami w Polsce kiedy byliśmy na studiach najwięcej nam dała. Wtedy zaczęliśmy się interesować żywą modą, nie teorią.
Swego czasu myśleliśmy, że szkoła niewiele nam dała, ale teraz, z biegiem czasu, z przyjemnością wracamy do tego, czego się nauczyliśmy na studiach.
fot. Bartek Szmigulski/ W butiku paprocki[&]brzozowski
Jakie są wyznaczniki stylu Paprocki[&]brzozowski?
Mariusz: Tak naprawdę nigdy nie wiadomo do końca jak będzie wyglądała kolekcja przed pokazem. Wciąż nad nią pracujemy, szyjemy, dodajemy i zmieniamy. Niektóre rzeczy tworzymy czasem kilka dni przed premierą. Często miksujemy sylwetki na różne sposoby, zmieniamy nieco koncepcję. Mało rysujemy na papierze, lubimy kontakt z tkaniną. Jeśli jakaś nam się spodoba, kupujemy i szyjemy z niej projekty już w pracowni. Chcemy być w modzie spontaniczni.
Kierujecie się trendami?
Mariusz: Nigdy nie korzystaliśmy z trendbooków, podchodzimy do mody bardziej intuicyjnie. Trendów jest tak dużo, są tak szerokie, że zawsze pokażemy coś co jest spójne ze światową modą, choć zwykle to przypadek. Będąc w branży od dłuższego czasu łatwo przewidzieć ewolucję trendów. Po sezonie ostrych kolorów, przyjdą zgaszone, po długości maksi, przyjdzie mini. To taka wielka zupa eklektyzmu, w którym mieszamy co jakiś czas łyżką.
Macie jakieś swoje ulubione materiały? Tkaniny, które zawsze przewijają się w Waszych kolekcjach?
Mariusz: Nie lubimy jednoznacznych tkanin, takich które określają w jeden konkretny sposób sylwetkę. Cenimy jedwabną krepę, która w gładkim kolorze, w różnych krojach wygląda za każdym razem inaczej.
Marcin: Od dłuższego czasu wykorzystujemy wszystkie grubości jedwabiów, tkanin szlachetnych. Trochę nadrabiamy początki, gdzie jako młodzi projektanci nie mogliśmy sobie pozwolić na tak luksusowe materiały. Ostatnio bawimy się też dzianiną, taką robiona na drutach włóczko-przędzą.
fot. Bartek Szmigulski
Czy twórczość projektantów o światowej renomie inspiruje Was w pracy?
Marcin: Na początku studiów uwielbialiśmy teatralnego Alexandra McQueen’a, teraz kręci nas gotycko-wyciszona estetyka Riccardo Tisci u Givenchy, uwielbiamy też prostotę Jil Sander i projekty Oliviera Rousteing dla Balmain.
Często spieracie się przy wspólnym projektowaniu?
Mariusz: Nad każdym projektem dyskutujemy. Wszystko się od tego zaczyna. Mamy czas na przegadanie pomysłów i inspiracji, jeśli nie zgadzamy się w jakimś temacie, dajemy sobie czas na przemyślenie.
Marcin: Mamy to szczęście, że bardzo dużo podróżujemy samochodem. W podróży wciąż i wciąż słuchamy nowej muzyki (a inspiruje nas ona bardzo mocno!) i chcąc, nie chcąc jesteśmy skazani na rozmowę ze sobą. (śmiech)
Wasza moda to częsty gość czerwonych dywanów w Polsce. Czy przeciętny Kowalski może się ubierać w butiku paprocki[&]brzozowski?
Mariusz: Teraz przede wszystkim projektujemy użytkowo. Kiedyś, kiedy zaczynaliśmy, wydawało nam się, że każde ubranie musi zaskakiwać oryginalnością, a moda to sztuka użytkowa.
Marcin: Trochę walczymy ze stereotypem, bo zdajemy sobie sprawę, że zostaliśmy zaszufladkowani jako projektanci gwiazd. Nie robimy kolekcji z myślą o nich. Tak się zawsze później składa, że same przychodzą kupują lub wypożyczają projekty. Nie zakładamy tworzenia mody na tzw. polskie czerwone dywany.
fot. Bartek Szmigulski/ Z wizytą w butiku paprocki[&]brzozowski
To z tego założenia wziął się pomysł na linię t-shirtów?
Mariusz: To jest ukłon w stronę młodych ludzi, których nie stać na drogą modę. Ludzie prosili nas o stworzenie nieco tańszych projektów, o większym zasięgu.
Marcin: To był eksperyment, który ukazał się bardzo udany. Miała być wersja limitowana, raz, sporadycznie. Zrobiły się wokół naszych t-shirtów duży szum i zainteresowanie, dlatego widząc duże zapotrzebowanie, zostaliśmy przy naszych t-shirtach. Grafiki na koszulki projektujemy sami.
Co było przełomowym momentem w Waszej karierze?
Marcin: Ważnym wyróżnieniem był tytuł projektantka roku Elle. Dodało nam to skrzydeł zdecydowanie. Biznesowo był to moment, w którym Reserved zaproponowało nam współpracę.
Mariusz: Wtedy zderzyliśmy się z modą masową, z projektowaniem dla osób z mniej zasobnym portfelem. To nas bardzo dużo nauczyło, pokazało, że cekiny, frędzle i falbany nie zawsze się sprawdzają dla większej ilości osób.
Marcin: Ta współpraca dała nam też rozpoznawalność na skalę całej Polski. Wyszliśmy z kręgów warszawskich. Potem była kolekcja dla Ochnika również z kampanią na cały kraj.
Jak wygląda idealna kobieta paprocki [&] brzozowski?
Marcin: Każda kolejna kolekcja dedykowana jest innej kobiecej osobowości. Obecnie jest to kobieta pomiędzy Nico a Edie Sedgwick (bohaterki Warhola przyp.red.). Ubrania służą dodawaniu pewności, podkreślaniu zalet i zakrywaniu mankamentów. Nasza idealna kobieta się nie przebiera, tylko ubiera.