W obszernym wywiadzie udzielonym Cathy Horyn dla System magazine, Raf Simons zdradza kulisy swojego odejścia ze stanowiska dyrektora kreatywnego marki Dior. Wielogodzinne rozmowy, w tym także te odbyte na kilka dni po październikowym pokazie kolekcji ready-to-wear na sezon wiosna lato, wyciągają na światło dzienne inne względy, poza tymi „osobistymi”, którymi argumentował swą decyzję belgijski projektant. Simons przyznaje, że jednym z głównych czynników, które zaważyły o jego odejściu z marki, była utrzymująca się ogromna presja czasu i efektywności, w tym m.in. konieczność stworzenia kolekcji w przeciągu zaledwie trzech tygodni, jak miało to miejsce choćby w przypadku tej w/w. Przygotowanie 6 kolekcji rocznie we współpracy z dwoma tylko teamami (jeden pracuje przy ready-to-wear, drugi – przy couture) rodzi ogromne obciążenie psychiczne, ponieważ nie tylko pochłania całkowicie przestrzeń niezbędną do zaistnienia procesu twórczego i utrudnia skrystalizowanie się wizji artystycznych projektanta, ale także wymaga jego niemalże całodobowego zaangażowania, co z kolei prowadzi do przeciążenia i wypalenia. Brak czasu na kreatywne spotkania i tzw. burze mózgów w ramach zespołu, które były codziennością podczas pracy w marce Jil Sander, a także brak przestrzeni na zmianę decyzji lub chwilowe wstrzymanie się z nią okazały się, jak wyznaje projektant, na tyle sprzeczne z jego stylem pracy, a także jego osobowością jako twórcy, że stały się podstawą decyzji o rezygnacji.