Kim jest Roma Gąsiorowska – projektantką, aktorką performerką? Jak chce, by potoczyła się jej kariera, gdzie upatruje swoje miejsce w modzie? Dlaczego zdecydowała się na stworzenie kolekcji ubrań? Czym jeszcze nas zaskoczy? Na te wszystkie pytania i wiele innych odpowiada w naszym materiale.
Czy zawód projektantki to „nowa rola”, w którą postanowiłaś się wcielić?
To uszczypliwość? (śmiech) Traktuje to raczej jak mój nowy zawód, jak kolejny etap rozwoju jako osoby, nie jako aktorki. Tak naprawdę moda była pierwsza: już w liceum szyłam sobie ubrania, traktowałam to jak sposób na wyrażenie własnej odrębności, zaznaczenie swojego miejsca w świecie. W teatrze najpierw zajmowałam się budowaniem scenografii i kostiumami, dopiero potem budowałam role i poszłam na studia aktorskie.
Jaka jest moda, którą tworzysz? Do kogo
ma trafić?
Na razie każda z kolekcji jest zupełnie inna, nie chcę określać jednej grupy docelowej. Raczej marzę o zbudowaniu marki, gdzie będzie można znaleźć ciuch na różne okazje i na różną zasobność kieszeni. Są rzeczy droższe, bardziej ekskluzywne wieczorowe czy koktajlowe, ale są też bardziej przystępne cenowo ciuchy na co dzień. Są stonowane w kroju i kolorystyce, są też bardziej szalone, odważne. Zależy mi na tym, żeby w przyszłości nie można było powiedzieć, że jest ktoś kto nie mógłby się tam ubrać, ale to musi jeszcze trochę potrwać.
Czy chcesz zapełnić jakąś szczególną lukę na polskim rynku? Kreacji na „czerwony dywan” jest mnóstwo, słabiej z rzeczami na co dzień…
Z czerwonym dywanem sprawa wygląda tak, że gwiazdy raczej wypożyczają ubrania niż je kupują. Oczywiście jest to PR dla marki, na tym się opiera biznes kolorowych magazynów, a duża rzesza odbiorców się tym sugeruje. Jednak dla projektanta to inwestycja, która raczej się nie zwraca. By suknie były oryginalne muszą być drogie, a klient woli tanie, ale również ciekawe. Stawiam na dotarcie do odbiorców ze świata show biznesu, ale nie napinam się, że to mój główny target. O wiele przyjemniej zobaczyć swój ciuch na kimś na ulicy.
Dlaczego młoda projektantka nazywa swój brand „Stara Bardzo”? Co się za tym kryje?
To gra słów. Dla mnie zabawna.
Bo jeśli dziewczyna mówi „mam nową sukienkę: ”stara bardzo””
Albo słyszy komplement w stylu „świetnie wyglądasz w tej bluzce” i odpowiada „stara bardzo”.
To o mnie cieszy i śmieszy i rozwesela. To jak zabawa w „pomidora”.
A przy tym zawieram w tej nazwie ideologię: Świat mody zabija się o to, żeby wyglądać młodo, stare modelki to temat tabu, albo ewenement. Żyjemy w świecie, w którym panuje kult młodości, a ludziom coraz trudniej przychodzi naturalne starzenie się. Media i photoshop odrealniają kobiety i mężczyzn w okolicach 50-tki. Oni zatrzymują się w czasie, naciągają, operują, nie starzeją się wcale. To znak naszych czasów. Moim zdaniem – chore.
Postanowiłam więc, na przekór temu, że ja – to „stara bardzo”. Stara bardzo jest ziemia, jest duchowość: one są ponadczasowe i piękne. Dlatego do nich się odwołuje w swoim manifeście modowym.
Zrealizowałaś już kilka kolekcji, jednak nie były one osadzone w sezonowych tendencjach. Czy zmieni się to w najbliższym czasie?
Mam problem z sezonowymi trendami. Uważam, że to sztuczny nakręcony twór po to,
żeby interes mógł się kręcić. Bycie trendy jest związane z ogromnym stresem, a
nie po to moim zdaniem są fajne ciuchy, żeby się stresować czy jestem na
bieżąco. Jeśli jestem to zawsze jest ryzyko, że moja koleżanka fashionistka też jest. Wtedy jest
wyścig: która będzie pierwsza, a jeśli obie idziemy łeb w łeb, to jest duża
szansa że będziemy wyglądać tak samo, a wtedy jest rozpacz.
Jakie są Twoje plany, marzenia w kontekście marki „Stara Bardzo”?
Czy zobaczymy projekty brandu np. podczas Fashionphilosophy Fashion Week w Łodzi?
Na pewno w końcu się to stanie, jednak na razie powoli się rozkręcam. Nie
jestem jeszcze na to gotowa. Moja marka działa od marca 2011. Na razie jestem na
etapie szukania inwestora. Kiedy tak się
stanie, będę mogła pozwolić sobie na bardziej odważne i droższe projekty i na
pełne kolekcje. Daję sobie trochę czasu. Na jesień planuję wypuścić kolekcję i
opatrzyć ją wydarzeniem artystycznym.
Czy na rzecz projektowania byłabyś gotowa zrezygnować z aktorstwa?
Na razie nie mam takiej potrzeby, żeby rezygnować. Marzę jednak o tym, by rozbudować markę na tyle, żeby stała się główną osią mojego życia. Wówczas aktorstwo mogłabym traktować jako przyjemność i grać tylko w ciekawych projektach, a nie musieć utrzymywać się z grania w serialach, bo to wątpliwa przyjemność szczególnie w Polsce. Jednak na razie jedno mi w drugim nie przeszkadza. Marka musi osiąść na rynku, a na to potrzeba przynajmniej jeszcze 2 lat.
Jaki na co dzień jest Twój styl? Czy często nosisz ubrania swojego projektu?
Naturalnie, że wszystko co projektuję mi się podoba i lubię to nosić. A styl mam różny w zależności od nastroju i okoliczności, ale na pewno wyrazisty.
Kiedy możemy spodziewać się nowej kolekcji? Czy możesz nam zdradzić czym nas
zaskoczy?
Kolekcja będzie gotowa na wrzesień, nic nie zdradzę, bo choć niedługo się tym zajmuję, już zdążyłam się przekonać, że dopóki coś realnie nie istnieje, a jest w procesie tworzenia, lepiej zachować to w tajemnicy. A nawet okazało się w przypadku niektórych moich pomysłów na wydarzenie artystyczne promujące kolekcję, że mimo iż się wydarzyły zostały przez kogoś potraktowane jak jego własne pomysły. Wniosek jaki z tego wyciągnęłam: trzeba będzie jesienne wydarzenie nagłośnić i hucznie obchodzić w towarzystwie gazet kolorowych, mediów opiniotwórczych i jeszcze bardziej kolorowych celebrytów. Wtedy może świat mody zacznie mnie traktować poważnie, a moje pomysły pozostaną moimi. Więc do września – cicho sza.. 🙂
Dziękujemy za rozmowę!