Należy do światowej czołówki. Na swoim koncie ma niezliczoną ilość kampanii, sesji i projektów zrealizowanych dla najlepszych. Współpracowała z każdą już niemalże marką liczącą się w tym biznesie. Ale bycie tylko modelką to dla niej za mało. Dlatego nie tylko poprowadziła rodzimą edycję programu „Project Runway”, jest dyrektor kreatywną autorskiego 25 Magazine, ale w dodatku niedawno stworzyła kolekcję ubrań dla marki Mohito, sygnowaną własnym nazwiskiem, a na rynku właśnie zadebiutowały jej perfumy Original.
My z Anją Rubik, jedną z najbardziej znanych polskich modelek, rozmawiamy o byciu ikoną, ciągłym podnoszeniu sobie poprzeczki i o tym, że czasem bywa nieśmiała. Niemożliwe? Przekonajcie się sami!
Często powtarzasz, że lepiej żałować, że coś się zrobiło niż żałować, że się czegoś nie zrobiło. Tym kierujesz się w życiu?
Tak, zdecydowanie. Dlatego też ciągle to powtarzam (śmiech).
Przy podejmowaniu decyzji jednak rozpisujesz sobie za i przeciw.
W przypadku, gdy naprawdę nie potrafię podjąć jakiejś decyzji i już się zagubiłam w tej analizie w swojej głowie. Zazwyczaj jednak słucham swojego instynktu, który jest bardzo silny. Ale jeżeli zaczynam analizować coś do takiego stopnia, że nie wiem czy to jest z serca czy to jest z głowy, to zaczynam sobie wszystko rozpisywać. Tak było w przypadku Project Runway.
Pytam o to, ponieważ podejmujesz się wielu wyzwań, realizujesz wiele projektów, pojawiasz się w wielu sesjach. Niektóre z nich są kontrowersyjne, wywołują wiele szumu. Dla Ciebie istnieje kontrowersja w modzie?
Oczywiście, ale jeżeli masz na myśli na przykład nagość, to nie rozbieram się do zdjęć żeby wzbudzić jakieś zamieszanie czy kontrowersję, tylko dlatego, że to jest projekt w którym chcę wziąć udział. Jeżeli popatrzymy chociażby na Lui Magazine, to w tym wypadku współpracowałam z fotografem, którego uwielbiam, jednym z najlepszych na świecie i po prostu miałam ochotę wziąć w takim projekcie udział. Wiedziałam, że zdjęcia będą piękne i sensualne. A czy w modzie niektóre rzeczy szokują? Tak, oczywiście, ale nie wiem czy te szokujące nie są też najlepsze. Często coś za nimi stoi, jakaś myśl, która w nas coś porusza, dzięki której zaczynamy nad czymś się zastanawiać, zmieniamy pogląd na pewne sprawy. Wtedy ten szok i te kontrowersyjne projekty mają sens, ale jeżeli to jest kontrowersja dla kontrowersji, żeby tylko szokować – to jest dla mnie bezsensowne.
Ty w swoim magazynie przełamujesz pewne granice, ale pokazujesz wszystko w piękny sposób. Zastanawiałaś się, jak to zostanie przyjęte na przykład w Twojej dość konserwatywnej ojczyźnie?
Nie, w ogóle nie przeszło mi to przez myśl. Nie mogłabym zajść tak daleko jak zaszłam, czy wziąć udział w niektórych projektach, gdybym w ten sposób to analizowała. Żyłabym wtedy w ciągłym strachu i rozpamiętywała każdy swój krok – co inni powiedzą, jak zareagują. To nie jest sposób na życie. Jeżeli ja faktycznie w to wierzę, a reszcie się to nie spodoba i będą w negatywny sposób zaskoczeni – to już ich problem, nie mój.
Wiem, że jak wypuszczałaś 25 Magazine miałaś obiekcje jak przyjmie to branża.
Tak, ale pod zupełnie innym kątem – jak zrobić to w sposób dyplomatyczny. Bo nagle pojawiłam się po drugiej stronie tego biznesu. Nagle ja zatrudniałam fotografów i mówiłam im, jak to wszystko powinno wyglądać, czy jaki obieramy kierunek. Szczególnie, że to były osoby z którymi na co dzień pracowałam będąc po innej stronie. Nie miałam w tym doświadczenia i bałam się, że mogą podejść do tego w zły sposób, że mogę stracić dużo zleceń jako modelka, z racji, że zaczęłam robić swój własny magazyn. Na szczęście tak nie było!
To było spore ryzyko, dlatego tym bardziej ciężko mi uwierzyć w to, co mówiłaś kiedyś w wywiadzie dla Viva!Moda – że bałaś się pójść po cukier do sąsiadów i że dopiero Sasha dał Ci taki luz.
Jestem pełna sprzeczności (śmiech). Przy takich właśnie codziennych, życiowych sytuacjach wstydzę się i przez to nie potrafię podejść do obcej osoby. Jeżeli chodzi o sesje – to jest moja praca i w tym otoczeniu czuję się bardzo bezpiecznie, jakby nie jestem do końca sobą. W życiu prywatnym sytuacja wygląda całkowicie inaczej. Wiodę takie podwójne życie (śmiech). W pracy odważna, a w życiu prywatnym czasami nieśmiała. Często jak wychodzę gdzieś z Sashą i trzeba załatwić coś niezwiązanego z pracą, takie normalne rzeczy, to zawsze go wysyłam (śmiech).
Wiele masz tych sprzeczności w sobie?
Oj bardzo, bardzo dużo. Chyba z racji tego, że jestem zodiakalnym bliźniakiem. Często coś mi się podoba, a później nie. Mam dwie opinie na jeden temat. Z jednej strony jestem wstydliwa, z drugiej strony nie. Czasami mam wrażenie, że do pewnych rzeczy podchodzę w sposób pruderyjny, a z drugiej strony, że jestem dosyć wyzwolona. Więc tego typu sprzeczności spotykają się we mnie.
Jesteś uznawana za jedną z najbardziej przedsiębiorczych modelek. Co Cię gna na przód? Ambicja?
Sądzę, że połączenie dwóch rzeczy – z jednej strony jest ambicja, a z drugiej to, że lubię nowe wyzwania, nowe przygody. Nie znoszę stagnacji. Przy każdym projekcie bardzo dużo się uczę i to mnie inspiruje. Lubię poznawać osoby pracujące w innych branżach i od nich się uczyć. Fascynują mnie takie, które robią dużo rzeczy, mają wszechstronne zainteresowania i nie boją się zaczynać nowych projektów, pakować się w dziwne sytuacje. I to mi daje energię do życia. Dlatego to nie jest tylko ambicja. Ja to naprawdę lubię! Wiele osób pyta mnie czy nie męczy mnie to, że nieustannie latam i podejmuję się tylu projektów. Trochę na pewno, ale one dają mi masę energii i ja się tym żywię.
Nie musisz też nikomu już nic udowadniać.
Oprócz jednej, najbardziej wymagającej osobie – Anji Rubik (śmiech).
To wyjaśnia dlaczego wciąż stawiasz sobie kolejne wyzwania i ustawiasz poprzeczkę coraz wyżej.
Jestem swoim największym krytykiem. To jest w jakimś stopniu walka z samą sobą, ale żeby to wyjaśnić, w tym miejscu musielibyśmy przejść przez długą analizę psychologiczną (śmiech).
fot. Jakub Pleśniarski/ LAMODE.INFO
Jeżeli mowa o Twoich kolejnych wyzwaniach – zaprojektowałaś niedawno kolekcję dla Mohito i stworzyłaś autorskie perfumy.
Tak, rozpoczęłam współpracę z Mohito. To nie jest jednak do końca taka typowa kolekcja, w której dominują trendy obowiązujące w danym sezonie. Chciałam zaproponować klasyczne rzeczy, które każda kobieta powinna mieć w szafie. Takie, które ja noszę, które lubię i które poleciłabym innym. Z kolei w autorskich perfumach chciałam uchwycić moją definicję współczesnej kobiety, a także przesłanie, które będzie inspirować i dodawać odwagi każdej z nas. Zależało mi na tym żeby zapach Original dopasowywał się do kobiecego nastroju czy trybu życia – bez względu na to, kim i jakie jesteśmy. Cieszy mnie to, że po kilku latach pracy jest już do kupienia w salonach Inglot. Wszystko zostało w nim dokładnie przemyślane i dopracowane w najmniejszym szczególe.
Sama wspierasz na co dzień polską modę chodząc w ubraniach od naszych projektantów – i tych młodych i tych z ugruntowaną już pozycją. Co myślisz o rodzimym rynku?
Bardzo podoba mi się to, że ciągle się zmienia, że jest coraz więcej młodych talentów, projektantów, fotografów i blogerów. Istotnych osób, które mogą to popchnąć do przodu. A wszystko rozwija się w tempie błyskawicznym. Całe zainteresowanie i ten boom rozpoczął się w sumie zaledwie cztery lata temu, dlatego to jest stosunkowo bardzo świeża sytuacja, która rozwija się bardzo, bardzo szybko. Mnie to cieszy!
A jak oceniasz polską modę? Wyłania się nasz własny styl?
Jeszcze potrzebujemy trochę czasu żeby wyłoniła się jakaś wspólna dla nas wszystkich estetyka.
I więcej odwagi?
Zdecydowanie, bo u nas wszyscy są dosyć bezpieczni i nikt nie chce podejmować większego ryzyka. Wiele osób boi się mieć odmienną wizję, dlatego być może przez to ludzie zbyt poważnie podchodzą do mody. A należy się nią bawić! My potrzebujemy takiego luzu! Ja jednak cieszę się ze wszystkich zmian jakie tutaj zachodzą, bo 5-6 lat temu mieliśmy projektantów, którzy robili jedynie suknie wieczorowe, a pret-a-porter w ogóle nie istniało. W tej chwili coraz więcej pojawia się takich właśnie marek, dużo młodych firm proponującym ubrania z logami, napisami. To jest bardzo fajne, są na to chętni, ale powinniśmy więcej zacząć interesować się designem, to znaczy bardziej projektować, a nie tylko nanosić napisy. U nas mnie ma wieloletniej historii mody, jej ciągłości, dlatego to wszystko wciąż się rozwija i musimy to budować na nowo. Wciąż się tego uczymy.
Jeżeli mowa o ojczyźnie – Karl Lagerfeld nazwał Cię najpiękniejszą Polką na świecie. Mimo, że mieszkałaś w wielu miejscach, czujesz się wciąż Polką czy może już obywatelką świata?
Czuję się obywatelką świata, ale w duchu wciąż jestem Polką. Lubię polską literaturę, kulturę, bardzo lubię tu wracać. W czasie nagrań do Project Runway bardzo podobało mi się to, że przyjeżdżałam tutaj regularnie. I tej systematyczności potem mi brakowało. Sasha zawsze powtarza mi, że mam w sobie patriotyzm, bo jak usłyszę, że ktoś jest z Polski, jest w czymś dobry, to wspieram taką osobę i chcę jak najwięcej się o niej dowiedzieć. Ale odnajduję się świetnie w wielu miejscach na świecie, w różnych miastach, co sprawia, że jestem obywatelką świata z polskim paszportem (śmiech).
Będąc przy pochwałach – uznana zostałaś za ikonę modelingu. Trafiłaś do grona najlepszych w rankingu models.com. Co to dla Ciebie znaczy?
Muszę przyznać, że kiedy przenieśli mnie do ikon bardzo mi się to nie spodobało (śmiech). Dlatego, że dalej nie ma już niczego więcej.
Nie ma do czego dążyć?
Tak, dlatego jak dostałam taką informację mówiłam: „Jak to ikona? Gdzie mnie po tych ikonach przeniosą?”(śmiech). Nawet zadzwoniłam do agencji i powiedziałam, że wolę być numer dwa czy trzy, ale nie chcę być w tych ikonach (śmiech). Wszyscy mi gratulowali, a mnie ogarniała złość (śmiech). Więc na początku w ogóle mi się to nie podobało, ale teraz jest to przyjemne, miłe.
A kto jest dla Ciebie ikoną?
Mam bardzo dużo ikon. W jakimś stopniu są dla mnie nimi chociażby Kate Moss czy David Bowie, ale patrząc po prostu na życie, są nimi osoby, które swoją postawą, działaniami czy pracą, coś sobą reprezentują i inspirują innych.
W wielu wywiadach i tekstach o Tobie pojawia się sformułowanie, że jesteś na szczycie. Jaki masz więc z niego widok?
Całkiem dobry (śmiech). Widzę z niego dużo otwartych drzwi, które dają mi wiele możliwości. Za nimi czekają nowe i ciekawe projekty. I to jest najfajniejsze.