f e l i c i t a
e una spiaggia di notte. l’onda che parte, la f e l i c i t a.
e una mano sul cuore piena d’amore, la f e l i c i t a.
e asspettare l’aurora per farlo ancora, la f e l i c i t a.
f e l i c i t a.
senti nell’aria c’e gia’
la nostra canzone d’amore che va
lala lalala lala
lalala lalalalalaaaa….
s z ę ś c i e m
jest plaża nocą, uderzająca fala, s z c z ę ś c i e.
jest ręka na sercu pełna miłości, s z c z ę ś c i e.
jest czekanie na świt, by zrobić to jeszcze raz,
s z ę ś c i e , s z ę ś c i e . .
słyszysz, w powietrzu
już jest nasza miłosna piosenka
lala lalala lala
lalala lalalalalaaaa….
źródło: Youtube.com
Gdy pierwszy raz przyjechałam do Rzymu, najbardziej zachwyciły mnie dziwnie, nie zabytki ,ale drzewa piniowe. Sprytnie dopełniały geniuszu architektonicznego miasta. Oczywiście ilekroć przejeżdżam bądź przechodzę Piazza Venezia, majestat i monumentalny rozmach tego miejsca jak i wielu innych, nie tylko mnie onieśmiela, ale wręcz gubi czas ..i mimo zachwytu, na geniuszem rąk ludzkich, jaki trudno wyrazić , obraz, który najbardziej mnie urzeka, i który widzę, gdy myślę o Rzymie, to chyba już zawsze będą, unoszące się na niebie, szerokie, parasolowate, korony sosen pinii (Pinus pinea L.). Podróżując ze znajomym, mieszkającym od 20 lat w Rzymie, i słuchając jego opowieści o zabytkach, nie mogłam jednak oderwać oczu od przemieszczających się końcówek drzew piniowych, równo przystrzyżonych, prawie jak zaplanowanych, rysujących kształty na błękicie nieba. Zielone, iglaste obłoki, na jaskrawo niebieskim tle, moga być stworzone tylko przez Stwórcę. Z ciekawostek, na temat drzew piniowych, od Laury z Rzymu: w szyszkach sosny pinii znajdują się ‘pinoli’ czyli orzeszki piniowe, które zawierają dużą ilość jodu i cynku a co najważniejsze uaktywniają estrogeny, czyli kobiece hormony piękna.
- Na temat rzymskich Pini (Pini di Roma) powstało jedno z najbardziej znanych dzieł włoskiego kompozytora, Ottorino Respighiego, napisane w 1924 roku. Każda z jego części ilustruje drzewa piniowe, w różnych lokalizacjach w Rzymie, o różnych porach dnia i nocy.
W jeden z późnych wieczorów, wraz z Paulinką, Marzą i miłym przewodnikiem, wybraliśmy się do magicznego miejsca, kryjącego fascynującą historię i miłą niespodziankę…
o g r ó d g o r z k i c h p o m a r a ń c z y
Rzym pachnie pomarańczami, a wszystko dzięki pewnemu Hiszpanowi – Dominikowi Guzmanowi. Kiedy bowiem przybył on do Włoch w XIII wieku, miał ze sobą pomarańczowe drzewko, nie znane jeszcze w rejonie Italii. Zasadził je więc w klasztornym ogrodzie i rośnie w nim do dzisiaj (klasztor Santa Sabina, kuria generalna Zakonu Dominikanów).
‘Kiedy otworzono grób z ciałem Świętego w pomieszczeniu pojawiła się cudowna woń.’ Łacińskie słowo użyte w opisie oznacza właśnie pomarańcze. Tomasz Gałuszka, dominikański historyk średniowiecza, odkrył nawet, że w tych czasach to zapach pomarańczy był dla ludzi czymś najpiękniejszym.
Do dziś, w dominikańskich klasztorach w Rzymie, rosną pomarańcze, owoce dojrzewają w zimie i wczesną wiosną. Trzeba tylko wiedzieć z jakich drzew należy je rwać, w innym wypadku będą gorzkie.
I tak przechadzaliśmy się, w światłach nocy, po Colle dell’Aventino, jednym z siedmiu wzgórz Rzymu, mieszczącym się na południowej stronie, z przepiękną Bazyliką Santa Sabina all’Aventino i Giardino degli Aranci, czyli
o g r o d e m g o r z k i c h p o m a r a ń c z y, zwanym dzisiaj
P a r c o S a v e l l o, ponieważ należał niegdyś do jednej z najpotężniejszych rodzin rzymskich Savelli (od VII/VIII do XVIII), silnie związanej z rządami papieskimi. Ogród rozciąga się na powierzchni ok. 7.800 m², skąd można podziwiać niezapomniany widok na miasto.
Tam też znajduje się Piazza dei Cavalieri di Malta, mała oaza otoczona murem neoklasycznym, położona na terenie byłego Zakonu Templariuszy z XIIw., później klasztoru Zakonu Królestwa Jerozolimskiego, który wreszcie trafił do rąk Suwerennego Rycerskiego Zakonu Maltańskiego, podarowany przez papieża Paolo II.
Nic dziwnego, że starzy Rzymianie wierzą, że miejsce to kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic Templariuszy, i do dziś niezrozumianych ezoterycznych i masońskich znaków i symboli. Laura dodaje, że : na terenie Malty jest mała krypta, w której chowają Wielkich Mistrzów Zakonu Maltańskiego.
Na zakończenie spaceru zatrzymaliśmy się przed główną bramą klasztoru aby zajrzeć przez dziurkę od klucza, tzw. il Buco di Roma..
jak twierdzi Laura: przez dziurkę od klucza widać trzy państwa: Włochy (Rzym), Maltę i Watykan, a Watykan cudem sprawionym przez architekta, wydaje się bliższy oczom.
ja miałam też ochotę wskoczyć do kamiennej wanny, mieszczącej się przed wyjściem z ogrodu. Do której, równie kamienny, wielki morski potwór zionie mocnym strumieniem, zimnej wody. Ale to zrobi już Laura, w swoim pierwszym felietonie, na blogu JoshuaandShe, który ruszy już 01.06 !!
Chodząc krętymi uliczkami Rzymu, poprosiłam Laurę żeby zaprowadziła mnie do fajnych sklepów Vintage. Marzyłam o sukience, bliżej niedookreślonej, ale wyglądającej na włoską, z jedwabiu i w przystępnej cenie. Od ponad godziny czekałam na nią w uroczym miejscu, na wąskim rogu, tuż przy Piazza Navona, zwanym Bar del Fico, na Piazza Fico. Gdy tak siedziałam sobie i piłam kolejną kawę, ujrzałam jadącą szybko rowerem, starszą damę w miękkim, skórzanym, czekoladowym kombinezonie, z kwiecistą wstążką, zawiązana fikuśnie na głowie, w białych skarpetkach i szpilkach, energiczną i szaloną. Dzwoniąc dzwonkiem, zagłuszała, uderzające o filiżanki, łyżeczki i szum przystolikowych rozmów.. Ten głośny i kolorowy obrazek, sprawił, że mogłam przesiedzieć w Barze del Fico, cały dzień.. Laura przepraszając za spóźnienie, podsumowała, że jak na popołudniowe kawowe, rzymskie standardy, wybrałam świetne i adekwatne miejsce ;))
. . w końcu ruszyłyśmy na sukienkowe łowy i w jednym, z bajecznie zaopatrzonych sklepów Vintage, na Via del Governo Vecchio, wprawiona Laura, znalazła mi piękną jedwabną sukienkę: krzycząc z włoskim temperamentem: patrz a la Versace. I rzeczywiście, rzucający się w oczy zestaw kolorów.. tygrysy, motyle, kwiaty, wszystko malowane misternie zebrą na ulotnym jedwabiu. To była dokładnie ta sukienka, po którą przyjechałam. I ona stała się inspiracją do stylizacji by Laura, prosto z Rzymu. Wprawdzie, ta sesja, odbyła się w Warszawie, na moście przy Karowej, ale w niedalekiej przyszłości zobaczymy Laurę, w prawdziwej sukience od Jill Sanders, i w prawdziwie pachnącym pomarańczami o g r o d z i e g o r z k i c h p o m a r a ń c z y.
Ela Olech – Felicita, fot: Kamil Iwo Krajewski
i tak oto powstała bardzo włoska, przesycona, przebogata stylizacja ‘a la Versace’. A aby nadać tej kolorowej wariacji, prócz sentymentalnej, również aktualnie modową wartość, uzupełniłyśmy ją bajecznie cytrynowym naszyjnikiem, uroczą bransoletką i platynowymi sneakersami.
i właśnie spacer po o g r o d z i e g o r z k i c h p o m a r a ń c z y przywoła wspomnienie filmu, który widziałam przed wyjazdem. Rzym objawił mi się oczami Paolo Sorrentino, przesycony kolorami i absurdem mijającego czasu i tęsknoty.
Zobaczyłam, lądujące na tarasie znudzonego życiem, ale wciąż żywego, Jepa Gambardella, bohatera filmu ‘ l a g r a n d a b e l l e z z a’,
majestatyczne p e l i k a n y , i znowu pomyślałam o Stwórcy i wyraziłam w myślach moją wdzięczność i podziw nad kunsztem.
Film jest mocno inspirowany klimatem Felliniego, w tempie, narracji, postaciach, melancholii. Zamierzone, długie sceny, nadają mu głębi, w obrazie, tragedii, hedonii, szczerości i przemijaniu. Ale ukazuje też potrzebę miłości, która nie gaśnie, jak bardzo nie bylibyśmy już wygodni, starzy i przemyślani.
I ukazuje jej paradoks właśnie w przemijaniu, niezauważaniu albo tchórzostwie. Gdzie jest odpowiedź ? we wspomnieniach tego co utracone? jak w przypadku Toniego Servillo, grającego Jepa Gambardella, czy chociażby Salvatore (Toto) Di Vita, bohatera, mojego ulubionego filmu, ‘Cinema Paradiso’, Giuseppe Tornatore. Czy zawsze będziemy tęsknić do s z ę ś c i a albo je opętańczo g o n i ć . ? Nie patrząc na to co t u i t e r a z .
Czy zawsze będziemy ukrywać się w pokojach ‘Dr. Żywago’ , prosząc o uleczenie z nieuleczalnego strachu przed samotnością w śmierci. Nakłuwając i naciągając ciała, wojując z nieubłaganie mijającym czasem, którego przecież i tak nie da się oszukać. Nawet gdy do końca, jakimś cudem, nasz duch wypełniony jest naiwnością i ciekawością dziecka. Zagłuszani bodźcami z zewnątrz, zamrażamy emocje, w używce jaką jest życie. Tak naprawdę i paradoksalnie bojąc się miłości, zaufania i oddania czyli c z y s t e j w o l n o ś c i.
Myląc ją z n i e p o s i a d a n i e m g r a n i c.
w i e l k i e p i ę k n o to rzeczywiście film w duchu Felliniego. “Poezja obrazu i uczta dla oczu widza” czy “Cudownie wzruszająca historia, na granicy jawy i snu “ – jak pisali o nim dziennikarze filmowi na Festiwalu w Cannes.
Zdjęcia: Kamil Iwo Krajewski
Stylizacja: Laura Maria Czzniewska Walis
Ubrania i akcesoria:
Jedwabna sukienka, sklep Vintage na Via del Governo Vecchio, 30 euro
Tenisówki Golden Goose, 100% calf leather, Wonders by GaliLu, 1500 zł
Naszyjnik Mawi, Horn[&]More, 2500 zł
Bransoletka Mawi, Horn[&]More, 1850 zł
okulary, bazar, 20 zł