Warto odwiedzić
Logotyp serwisu lamode.info

FOTOGRAFIA JEST MOIM WSZECHŚWIATEM

Zapraszamy na 1 część ekskluzywnego wywiadu z Marcinem Tyszką!

FOTOGRAFIA JEST MOIM WSZECHŚWIATEM 400 132545

Pomimo swojego młodego wieku, ma już wyrobione nazwisko. Pracuje w kraju i zagranicą, gdzie zdążył już podbić serca redaktorek europejskich edycji Vogue’a czy Elle. W Polsce  szersza publiczność zna go za sprawą udziału w programie Top Model. Zapraszamy na spotkanie z Marcinem Tyszką!

 

Czym jest dla Ciebie moda?

 

Największą pasją, która przerodziła się w sposób na życie. Moda jest wszechświatem, gdyż w niej odbija się wszystko. Od historii, zwyczajów, poprzez kino. Jest lustrem współczesnych czasów. Wszystko ma na nią wpływ, poczynając od wydarzeń kulturalnych na polityce kończąc.

 

Co Cię najbardziej inspiruje w pracy fotografa? Kto jest Twoim autorytetem?


Inspiruje mnie wielu różnych fotografów. Ciągle też odkrywam nowych mistrzów. Najbardziej jednak sobie cenię zdjęcia Avedona, który według mnie stworzył współczesną fotografię modową. Poza tym kupuję każdą aktualną gazetę i jestem na bieżąco z tym, co się dzieje w modowym świecie.

 

Jak wyglądały początki Twojej pracy fotografa?

 

Od zawsze byłem zafascynowany światem mody i chciałem mieć w nim swoje miejsce. Na samym początku mojej kariery krajowy rynek mody dopiero raczkował. Należę do  pierwszego pokolenia fotografów mody, którzy zajmują się tym w Polsce profesjonalnie. Zaczynałem hobbistycznie, zdjęcia wywołując samodzielnie w piwnicy. Momentem przełomowym stała się wygrana na festiwalu w Arles w Prowansji, na który szef polskiego oddziału firmy Kodak, wysłał moje prace nie informując mnie o tym. Miałem 19 lat i pierwsza nagroda w prestiżowym konkursie uzmysłowiła mi,  że mogę zająć się fotografią na poważnie. Zaraz potem nastąpił okres, w którym zacząłem bardzo intensywnie pracować dla polskich magazynów. Miałem tak dużo sesji, że gdy stanąłem przed wyborem – egzaminy na uczelni czy wyjazd na Bali z Twoim Stylem i na Kubę z Vivą to oczywiście wybierałem wyjazdy, a nie szkołę.

 

Jesteś jedną z osób, które brały udział w rozwoju branży modowej w Polsce.


To prawda. Miałem duży wpływ na tworzenie polskich magazynów. Poza tym,  znam  dużo ludzi, nie tylko ze świata mody, ale również ze świata show biznesu, więc nie raz polecałem jednych drugim. Prawdę mówiąc, dużo znanych w tym kraju osób zawdzięcza mi pracę. Czuję się odpowiedzialny za promowanie polskich projektantów i artystów zagranicą. Tak było w przypadku Goni Wielochy czy Roberta Kupisza, a Dawid Woliński, dzięki moim rekomendacjom debiutował w Lizbonie.

 

W moim przypadku moda to nie tylko fotografia, ale wszystko co ją otacza. Jeżeli mogę powiedzieć trzy dobre słowa o kimś w kogo wierzę i to może mu pomóc, to czemu nie. Mnie nikt nigdy nie chciał nagle wypromować.

 

Zauważasz dużą różnicę w pracy w kraju i poza nim?


Za granicą sesja jest przygotowana dużo bardziej profesjonalnie. U nas jest trochę tak, jakbyśmy w pracy spotkali się na plotki, gdyż środowisko jest bardzo małe i wszyscy się znają. Poza tym w Polsce non stop buduje się do sesji sztuczną scenografię. Na świecie tego się nie praktykuje. Tam nie wydają pieniędzy na scenografię. Szuka się lokalizacji, gdzie można odnaleźć piękne światło, które dla mnie jest najważniejszym elementem w fotografii.

 

Przygotowujesz się w jakiś sposób do swoich sesji?


To zależy od sesji. Zazwyczaj spotykam się z całą ekipą, przeglądamy stare zdjęcia i dyskutujemy o inspiracjach, które często pochodzą ze świata filmu czy teatru. Na tej podstawie myślimy co robić i plany wprowadzamy w czyn.

 

Od czego według Ciebie zależy, aby zdjęcia się udały?


Jeśli się pracuje w pięknej lokalizacji, marki wykorzystywanych ubrań są sprawą dość drugorzędną. Co innego w studiu, gdzie skupiamy się tylko na modelce i stylizacji. Oczywiście dobór odpowiedniej modelki jest zawsze kluczem do udanej sesji. Uwielbiam robić zdjęcia w Lizbonie czy Barcelonie, gdzie można pracować w plenerze do końca listopada. Po jesiennych pokazach, zaczyna się już pracę nad numerami marcowymi, czyli dokładnie nad nowym, letnim sezonem. Zawsze zimą „robimy lato” i dlatego też, musimy mieć fajne, naturalne słońce. Dlatego też tak wiele podróżuję w jego poszukiwaniu.

 

Co najbardziej lubisz w swoim zawodzie?


Jako fotograf czuję się, jakbym brał udział w różnych filmach. Jednego dnia jest to Hollywood, drugiego – Bollywood, a innym razem łódzka szkoła filmowa. Jeśli jeden świat mnie znudzi czy zmęczy, to pakuję walizki i na drugi dzień jestem zupełnie gdzie indziej. Przez ostatnie dwa tygodnie byłem w czterech krajach i w końcu, bardzo chętnie wróciłem do domu. Tak więc tym, co najbardziej lubię jest różnorodność, obrazy zmieniające się jak w kalejdoskopie.

 

Zdarzyło Ci się już pracować w Stanach Zjednoczonych?


Na razie jak ognia unikam Nowego Jorku, do którego ciągnie mnie mój amerykański agent. Intuicja podpowiada mi, by na razie tam nie jechać. Koncentruję się, na jak największej ilości zleceń w Europie. I jest mi z tym dobrze.

 

JUŻ JUTRO DRUGA CZĘŚĆ WYWIADU Z MARCINEM TYSZKĄ. ZAPRASZAMY!

podobne artykuły