Les Garçons to marka założona w 2004 roku. W tym sezonie marque de luxe pour homme powraca w wielkim stylu z kolekcją jesień zima 2012/13. Stoi za nią dwójka projektantów – Louis Gérin i Grégory Lamaud. Grégory Lamaud opowiada nam, jak powstała Les Garçons, co sprawiło, że na pewien czas zniknęła z rynku oraz co łączy ją z Chantal Thomass i Lady Gagą. Rozmawia Magda Bulera.
Podobno Twój partner Louis chciał projektować sukienki dla księżniczek.
Tak, ale mu nie wyszło. Zamieniliśmy więc księżniczki na książąt.
Zawsze pracowaliście w duecie?
Od samego początku. Poznaliśmy się w szkole (ESMOD – Ecole Superieure des Metiers de la Mode) już na pierwszym roku. Zaczęliśmy razem projektować i tak już zostało. Pierwszy projekt zrobiliśmy razem i nazwaliśmy go Les Garçons (chłopcy). Tak wołały na nas koleżanki w szkole. Ciągle słyszeliśmy les Garcons, les Garcons! Tak narodziła się nasza marka. Te dwa wyrazy zaczynają się od pierwszych liter naszych imion.
Przeznaczenie?
Widocznie tak musiało być.
Jaka była Wasza pierwsza kolekcja?
To był rok 2004. Pierwsza kolekcja składała się z bielizny i koszul męskich haute couture. Dzisiaj nie prezentujemy już haute couture, chcemy projektować rzeczy do noszenia. Jeśli zrobimy pokaz naszej mody, będzie on w stylu pomiędzy Chantal Thomass a Victoria’s Secret.
fot. materiały prasowe/ Grégory Lamaud, Chantal Thomass i Louis Gérin
Co Was łączy z Chantal Thomass?
Przyjaźnimy się z nią, a ona nas wspiera. Należymy do rodziny lingerie. Zaprojektowaliśmy specjalnie dla niej świąteczną choinkę – tak zaczęła się nasza znajomość. Spodobało jej się to, co robimy. Jest trochę jak nasza matka chrzestna.
Ja i Louis pochodzimy z bardzo normalnych, zwyczajnych rodzin. Nie mieliśmy do czynienia z modą od dziecka. Moda pojawiła w naszym życiu się wraz z marzeniami. Dzisiaj nasze marzenia się spełniają, a my mamy poczucie, że to dzieje się naturalnie. Dlatego naturalnie traktujemy przychylność Chantal. Uważamy, że trzeba być sobą. Nie mamy poprzewracane w głowie. Pracujemy całymi dniami, jesteśmy na nogach od 6 rano do północy, nie wysługujemy się asystentami. Dzień przed naszym pokazem własnoręcznie rozwijałem dywan. Nie szkoda mi ubrudzić rąk. Obaj bardzo przywiązujemy wagę do detali, wierzymy, że my sami zrobimy to najlepiej.
Oprócz Chantal łączy Was też coś z Lady Gagą…
To prawda. Pewnego dnia jeden z naszych przyjaciół, który jest francuskim agentem Lady Gagi, opowiedział jej o nas. Niedługo potem dostaliśmy przez posłańca bardzo osobisty list od Gagi, napisany ręcznie – pisała, że podziwia to, co robimy, uważa, że to bardzo inspirujące i gratuluje nam naszych projektów. To było na samym początku jej kariery, kiedy jeszcze nie była super gwiazdą. To wydarzenie zbiegło się z naszymi kłopotami zawodowymi – kryzys zmusił nas do zamknięcia biznesu, wyjechaliśmy na kilka miesięcy z Francji. Teraz na nowo wracamy na rynek, a także do kontaktu z Lady Gagą. Właśnie zaprojektowaliśmy dla niej kostium sceniczny. To niespodzianka, nic o tym nie wiedziała. Mam nadzieję, że jej się spodoba.
Czy od początku projektowaliście bieliznę? Czy dopiero z czasem pojawiła się w Waszych projektach?
Od samego początku. Jesteśmy fanami bielizny. Na początku nasza fascynacja dotyczyła damskiej bielizny, ale nie traktowaliśmy tego komercyjnie. Robiliśmy to dla przyjemności. Kobiety są naturalnie pięknymi istotami, więc zaprojektowanie dla nich czegoś wyjątkowego jest łatwe. Ale z mężczyznami tak nie jest. Chcemy, by w naszej marce było widać męski styl. Nie chcemy kobiecych mężczyzn. Choć sami jesteśmy parą od 10 lat, patrzymy na mężczyzn po męsku.
Projektujecie w Paryżu. A gdzie szyjecie?
Niedaleko Paryża, około półtora godziny jazdy samochodem. Wszystkie nasze rzeczy są produkowane we Francji, za wyjątkiem koszul, które szyte są w Portugalii. Tamtejsza produkcja gwarantuje bardzo wysoką jakość. Specjalnie dla nas powstają też tkaniny na koszule, nawet w bardzo małej ilości. Dla nas to cudowny układ, wręcz magiczny – zrobią dla nas wszystko, o czym zamarzymy! Oczywiście nadzorujemy każdy etap produkcji. Louis projektuje, ja robię wykroje, razem pracujemy przy prototypach. Po tylu latach rozumiemy się bez słów.
Gdzie można będzie kupić Wasze kolekcje?
Szukamy butiku w Paryżu. Będziemy także obecni w Nowym Jorku, Japonii, Brukseli. Prowadzimy rozmowy z Niemcami, Szwajcarami. Zainteresowanie jest naprawdę duże. Już w marcu powinniśmy uruchomić butik online, a wówczas będzie można składać zamówienia z całego świata.
Ostatnie pytanie – jaki jest mężczyzna Les Garçons?
Dyskretny, pewny siebie, zadbany.
Dziękuję za rozmowę.