REKLAMA
Logotyp serwisu lamode.info
REKLAMA

TOMASZ OLEJNICZAK – WYWIAD Z PROJEKTANTEM MARKI TOMAOTOMO

Z Tomaszem Olejniczakiem, założycielem marki TOMAOTOMO, spotkaliśmy się w jego nowo otwartym warszawskim butiku. O czym opowiedział nam polski projektant?

TOMASZ OLEJNICZAK – WYWIAD Z PROJEKTANTEM MARKI TOMAOTOMO 13992 123067
REKLAMA

Ze swoją marką TOMAOTOMO zadebiutował w 2011 roku, dziś trudno nie zauważyć jej obecności na polskim rynku mody. Jej błyskawiczny rozwój nie jest z pewnością wynikiem chwilowej fanaberii, a efektem wieloletniej pracy i dobrze sprecyzowanych planów, które towarzyszyły projektantowi już w trakcie studiów na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu.

 

Dziś, Tomasz Olejniczak ma za sobą nie tylko swój pierwszy autorski pokaz w Warszawie, ale również własny butik, znajdujący się w centrum handlowym Plac Unii City Shopping, chętnie odwiedzany przez grono stałych klientek. To właśnie w tym nowo otwartym miejscu spotkaliśmy się z polskim projektantem, by porozmawiać o jego pracy oraz najbliższych planach na przyszłość.

 

 

 

fot. Paulina Gawliczek/ LAMODE.INFO

 

 

 

Jesteś po studiach ekonomicznych. Takie wykształcenie z pewnością pomaga w prowadzeniu własnej marki.


Powiem Ci, że często mnie ktoś o to pyta. Skończyłem ekonomię oraz PR. Pamiętam swoje myśli sprzed paru lat – takie poczucie niespełnienia i bezsensu, że w ogóle studiowałem coś, czego tak naprawdę nigdy nie chciałem, czy też zdecydowałem się na takie kierunki, bo wszyscy je studiowali. A jednak, z perspektywy lat, uważam, że to absolutnie nie był stracony czas i dużo mi to dało. Moda to dla mnie pasja. To również prowadzenie biznesu. Składa się z dwóch elementów – części artystycznej i tej, która jest związana z tzw. obyciem w biznesie. Dlatego moje wykształcenie, zdecydowanie pomaga mi w rozwoju marki i prowadzeniu tego biznesu.

 

Uważasz, że kierunek studiów ma jakieś znaczenie przy samym projektowaniu?


Uważam, że samego projektowania mody raczej nie można się nauczyć. Myślę, że z tym się rodzisz. To się kierunkuje i kształtuje w tobie. Mam różne myśli na ten temat. Z jednej strony uważam, że bardzo fajnie jest skończyć uczelnię artystyczną czy kierunek związany z projektowaniem mody – bo na pewno daje to jakąś możliwość ciekawego spojrzenia. Z drugiej strony wiem, że studia artystyczne bardzo manierują i często bywają ograniczeniem dla danego artysty. Dlatego nie żałuję swoich wyborów. Pewnie gdybym skończył studia artystyczne, nie robiłbym tego tak jak teraz.

 

A od dawna myślałeś o projektowaniu mody?


Od zawsze. Tylko zawsze miałem to poczucie, że skończę najpierw to, co zacząłem, czyli ekonomię i PR. Po studiach wszystko się tak naprawdę zaczęło. Projektowanie mody to była najlepsza decyzja w moim życiu, dało mi ogromną możliwość spełnienia się i zadowolenia.

 

W trakcie studiów już projektowałeś?


Tak, oczywiście.

 

Traktowałeś projektowanie bardziej jako hobby czy drugi zawód?


Jako hobby zawsze. Najwierniejszą klientką z najdłuższym stażem jest moja mama. Kiedy tylko miałem jakiś pomysł, to zawsze próbowałem go gdzieś przemycić i przedstawić jej swoją propozycję. Wiesz, jak był odbiorca, to była energia do dalszej pracy. Wiadomo, że najbliższa osoba jest zawsze największą wyrocznią i mówi o wszystkim najszczerzej.

 

Widzę, że miałeś wszystko świetnie zaplanowane. Skończenie studiów oraz równoległe rozwijanie swojej największej pasji, jaką jest projektowanie mody. Błyskawicznie rozwinąłeś swoją markę.


No na pewno nie wzięło się to tak nagle. Wiesz, nie powiedziałem sobie z dnia na dzień : „A będę teraz projektantem”.

 

Masz już za sobą pierwszy autorski pokaz w Warszawie. Niedawno otworzyłeś swój butik. Od dawna to planowałeś?


Jak pokazywałem się po raz pierwszy na Fashion Weeku w Vancouver, to już wiedziałem, że to jest początek tego, co wydarzy się dalej. To właśnie chciałem robić. Oczywiście, na wszystko potrzebny jest czas. Trzeba zbadać sobie swoje możliwości, a potem zacząć działać. Tak naprawdę, to jest praca 24 godziny na dobę. Nieustannie. Lato, zima, dzień, noc. Jak już mówiliśmy, dużo czasu zajmuje nie tylko ta część artystyczna, ale również biznesowa, pijarowa i administracyjna.

 

 

 

fot. Paulina Gawiliczek/ LAMODE.INFO

 

 

Czy uważasz, że Warszawa jest dla projektanta jedynym polskim miastem, w którym całkowicie może rozwinąć skrzydła?


Zanim otworzyłem butik w centrum handlowym Plac Unii City Shopping w Warszawie, to miałem porównanie z rynkiem w Poznaniu. Przez ponad rok byłem jednym z projektantów, którzy tworzyli pod marką La Fabu w Starym Browarze. To było dla mnie pierwsze doświadczenie z dużym świadomym klientem, który przychodzi i kupuje te ubrania, jakie mu się podobają. Może zamówić dla siebie coś indywidualnego. Drugim testem, który trwa do dziś, jest butik Jolli we Wrocławiu. Porównując właśnie te dwa światy, gdzieś wykreowała mi się wizja tego, co chciałbym robić w Warszawie. Podam Tobie porównanie. Warszawa jest na pewno dużo bardziej świadoma, w niej bardziej pożąda się mody. Jest w niej dużo więcej odbiorców, no i jest to jednak bardzo europejskie miasto. Natomiast, nie uważam, że w Poznaniu nic się nie dzieje. W Poznaniu bardzo dużo się dzieje. Tylko Warszawa otwiera większe możliwości.

 

A skąd pojawił się u Ciebie pomysł otwarcia butiku w centrum handlowym? Nie chciałeś mieć stacjonarnego sklepu?


Przekonanie o tym, że autorski butik projektanta powinien być niezależnie na jakiejś bulwarowej ulicy, pojawia się głównie w Polsce. Butiki projektantów na całym świecie są głównie w centrach handlowych i widzę, że powoli łapiemy ten oddech Zachodu. Zauważyłem to, podróżując po świecie. Mam na myśli chociażby Dubaj czy Paryż.

 

A jakie według Ciebie są zalety centrów handlowych?


Uważam, że centra handlowe to przyszłość. Wiem, że nie każdy je lubi. Ja też za nimi nie przepadam. Jednak zdecydowałem się na Plac Unii City Shopping, bo jest to zupełnie inne miejsce. Jest czyste, kameralne, małe, nie jest zatłoczone, a przede wszystkim wydaje się bardzo europejskie i na wysokim poziomie. Widać, że jest ekskluzywne, a chciałem, żeby mój butik był w ekskluzywnym miejscu. Oczywiście, zastanawiałem się nad Mokotowską, ale teraz, jak już minęło kilka miesięcy od podjęcia decyzji o otwarciu butiku, to jestem coraz bardziej przekonany, że był to bardzo dobry wybór.  Powiem Ci szczerze, że miałem okazję w zeszłym tygodniu przejść się Mokotowską i nie jest to już to samo.

 

Rzeczywiście, butiki się z tej ulicy coraz częściej gdzieś się przenoszą.


Tak, jest ich coraz mniej. Dlatego myślę, że to była super decyzja, że zrezygnowałem z tego pomysłu. Cieszę się, że jest to centrum handlowe, że jest ekskluzywne i nowoczesne. To jest dla mnie bardzo ważne.

 

Wcześniej pokazywałeś swoje kolekcje na Fashion Weeku w Łodzi. W minionej edycji nie pojawiłeś się w harmonogramie łódzkich pokazów. Zdecydowałeś się na Warszawę. Nie powrócisz już do Łodzi?


Wiesz, nigdy nie mów nigdy. Na pewno nie planuję pokazać tam linii premium. W Polsce, nazwa Fashion Week trochę zmieniła swoje znaczenie, bo nie ma tutaj kultury pokazywania kolekcji dobrych projektantów. Oczywiście zdarzają się wyjątki, które dźwigają to całe wydarzenie, ale jest tego tak mało, że trudno by mi było tam wrócić. Tym bardziej, że byłem bardzo kojarzony z Fashion Weekiem i wszyscy mnie pytali, czemu nie jestem obecny w rozkładzie pokazów. A przecież nigdy aż tak bardzo nie byłem zżyty z tą imprezą.

 

Ale były jakieś zalety?


Oczywiście, było to dla mnie świetne miejsce promocji i rewelacyjna okazja, by pokazać swoją kolekcję. Jednak zawsze chciałem zrobić swój autorski pokaz, żeby uzyskać jakąś niezależność. Wiesz, to dało mi więcej siły i energii. Między przygotowaniami do pokazu w Łodzi na Fashion Weeku i autorskiego pokazu w Warszawie nie ma żadnego porównania.

 

To, czego przede wszystkim brakowało Tobie w Łodzi?


Fashion Week nie do końca jest taki, jak miał pierwotnie wyglądać. Na tego typu zagranicznych wydarzeniach pokazują się wszyscy dobrzy projektanci, przyjeżdżają wielkie gwiazdy, które chcą zobaczyć te pokazy. U nas są jakieś dwa, trzy nazwiska, które trzymają poziom całej imprezy. Reszta to nieznane marki lub debiuty. Oczywiście, nie mam nic przeciwko debiutom. Jednak najbardziej brakuje mi solidarności wśród projektantów. Ona nie wynika z ich niechęci czy złej woli, tylko bardziej z formy organizacji. Najwidoczniej coś tu nie gra, skoro projektanci wolą zrezygnować. Ja na obecną chwilę nie chcę się tam pokazywać, a co będzie z linią basic, to zobaczymy.

 

To prawda. Jest niewiele mocnych, przyciągających uwagę nazwisk. Myślisz, że gdyby istniała solidarność między projektantami, to coś by się zmieniło?


Ja myślę, że powinno zostać zorganizowane duże spotkanie, na które zostaliby zaproszeni projektanci. Gdyby porozmawiano z każdym z nich i np. dziesięciu zgodziłoby się pokazać swoje kolekcje, to ten Fashion Week można by było zrobić w Warszawie. Myślę, że nie ma sensu wyjeżdżać do Łodzi. Ja rozumiem, że Łódź jest centrum tego przemysłu i ma na pewno jakieś fundusze, ale ten Fashion Week miałby większą możliwość i większy potencjał, gdyby jednak był w Warszawie. Komunikacyjnie jest lepiej przybyć na niego gwiazdom. Odbiór całego wydarzenia byłby na pewno też większy. Dlatego myślę, że gdyby porozmawiano z każdym z osobna, to taka impreza miałaby szansę. To byłoby naprawdę rewelacyjne. Nie uważasz?

 

Trudno jest porównywać Łódź do Warszawy. Każde miasto ma swoją energię. Do Łodzi przyjeżdżam, żeby przede wszystkim oglądać młodych projektantów, dlatego strasznie bym chciała, żeby większym zainteresowaniem cieszyła się scena OFFowa, bo jest naprawdę ciekawa. W Łodzi panuje zupełnie inna atmosfera. Z pewnością jest bardziej kameralnie, niż na warszawskich pokazach. Ale masz rację, znane nazwiska bardzo by się przydały tej imprezie.


No tak, w Warszawie jest zupełnie inaczej. W Łodzi jest mniej pompatycznie. Wiesz, tak było na początku. Były pokazy bardziej znanych projektantów obok pokazów młodych marek.

 

 

 

 

fot. Paulina Gawilczek/LAMODE.INFO

 

 

A jak to wszystko wyglądało w Vancouver, kiedy pokazywałeś swoją kolekcję?


Zaproszenie na Fashion Week do Vancouver było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Dzięki temu, zdałem sobie sprawę, jak ogromną siłę ma Internet.  W ten właśnie sposób, ci ludzie dowiedzieli się o tym, co robię.  Fajnie było tam pojechać jako jeden z pierwszych polskich projektantów, bo wiem, że byli później inni, np. Teresa Rosati. Dla mnie było to ogromne wyzwanie. Porównując ten Fashion Week, uważam, że Polska jest na dobrym poziomie, tylko tam panuje zupełnie inna atmosfera. W harmonogramie pojawiają się znane nazwiska, choć część z nich jest znana tylko w Kanadzie. Podobnie jak u nas, w Vancouver również jest coś podobnego do sceny OFF. Tylko tam, w porannych i południowych godzinach, są jeszcze pokazy folkloru. To coś takiego jakby w Polsce pokazywano propozycje nowych strojów dla zespołu Mazowsze. Dzieje się tam jeszcze coś więcej. Wszystko jest w jednym miejscu. Oczywiście też przyjeżdżają gwiazdy. Poza tym, Fashion Week w Vancouver odbywa się dłużej. Widać tam taką świadomość, że ten Fashion Week musi się rozwijać i że jedna zagraniczna prezentacja kolekcji to zdecydowanie za mało. Tam było kilka państw, które pokazywały swoje kolekcje.

 

Planujesz jeszcze w przyszłości pokazywać się na zagranicznych Fashion Weekach?


Bardzo bym chciał w przyszłości pokazać się w Mediolanie, w Paryżu, albo w Nowym Jorku (śmiech).

 

Obojętnie gdzie? (śmiech)


Tak, obojętnie (śmiech). A tak na serio, to najbardziej chciałbym, żeby to był Paryż, albo Nowy Jork. Miałem marzenie, żeby otworzyć butik i zrobić pokaz autorski i te marzenia się spełniły. To jest moje kolejne marzenie. Oczywiście, to może zająć dużo czasu, bo nie wszystko przychodzi tak łatwo. Nigdy nie jest tak, że ktoś sobie coś wymyśli i tak jest. Chciałbym się kiedyś znaleźć w takim harmonogramie i może kiedyś to się uda. A potem oczywiście otworzyć tam butik. Trzeba marzyć, bo marzenia dają wielką siłę. Tym bardziej, kiedy masz świadomość, jak ciężko pracujesz. Ja te cztery lata pracowałem prawie dzień i noc. Ludzie nie mają świadomości tego, ile czasu i energii wymaga praca projektanta. Często mówią: „A zobacz, jak temu się udało”. Śmieszy mnie to, bo ja naprawdę bardzo ciężko pracowałem, żeby dojść do tego punktu, w którym teraz jestem. Zresztą wszyscy wiedzą, jak trudno jest się przebić w tej branży.

 

Doskonale rozumiem. Mam wielu znajomych projektantów i widzę, jak ciężko pracują i ile czasu zajmuje im przygotowanie jednej kolekcji.


Tak, to jest ogrom pracy, jaki trzeba w to włożyć i ogrom stresu. Trzeba mieć siłę.

 

No ale jak jest pasja, to jest to wystarczająca siła napędowa.


Jak jest pasja i energia, to oczywiście. I jak ludzie dają ci tę energię. To jest super.

 

 

 

fot. Paulina Gawliczek/ LAMODE.INFO

 

 

 

Jak przyglądam się Twoim kolekcjom, to widzę, że bardzo silną inspiracją są dla Ciebie kobiety. Jak opisałbyś kobietę swojej marki?


Wiesz, co. Zawsze tak samo. W moich kolekcjach widzę kobietę bardzo zmysłową, taką sensualną, ale też bardzo seksualną, charyzmatyczną i silną. Kobietę, która ma świadomość tego, że wszystko, co na siebie ubiera, odzwierciedla to, co czuje w środku.  Kobietę, która lubi akcentować to, co nosi, ale też taką, która co nieco chce ukryć. Tajemnica tej kobiety zawsze jest inspirująca. Myślę, że fascynuje mnie również energia kobiet. Tak jak np. w ostatniej kolekcji inspirowanej Weroniką (przyp. red. aktorka Weronika Książkiewicz). Zawsze powtarzam, że gdzieś przy tworzeniu tych kolekcji trzeba mieć dystans i szerokie horyzonty, żeby to wszystko wyglądało, tak jak powinno wyglądać.

 

No właśnie. Zawsze masz jakąś muzę swojej kolekcji? Taką jak Weronika?


Wiesz co, Weronika bardzo często mnie inspiruje i to właśnie nie tylko ze względów estetycznych, ale również jako osobowość. Ona w ogóle daje mi bardzo dużo energii.

 

W Twoich kolekcjach pojawiały się już męskie sylwetki, jednak jest ich znacznie mniej. To kobiety okazały się bardziej dominujące. Męska moda to nie do końca to, co chcesz robić?


Wiesz, tak naprawdę co drugi sezon, w kolekcjach premium, pojawiają się u mnie męskie sylwetki. Planuję zrobić w przyszłej kolekcji kilka zestawów męskich. W linii basic skupiam się również na męskiej modzie. Czemu jest jej mniej? Chyba dlatego, że faceci w Polsce są dużo mniej świadomi i nie do końca przekonani do tego, że modny ubiór to nie jest obciach. Choć teraz wszystko coraz lepiej wygląda i jest coraz lepiej na ulicach, to dominuje przekonanie, że jeansy i koszula w kratę to jest to wyrwanie się ze standardowych rozwiązań, bo nie są to spodnie na kant i biała koszula. Trudno jest ubrać faceta. Ja bardzo starałem się to zmienić, natomiast wiem, że to trafia tylko do tej świadomej części odbiorców. Jednak bardzo bym chciał, żeby w Polsce moda męska nabrała rozpędu. Dlatego na pewno pojawią się u mnie męskie rzeczy.

 

Właśnie widzę u Ciebie duże zamiłowanie do kolorów. Wiadomo, że kobiety są bardziej świadome mody i nie ograniczają swojej palety do kilku podstawowych odcieni. Nie tylko eksperymentują ze stylem i fasonami, ale również z kolorem. Mężczyźni pod tym względem są bardziej ostrożni.


Coś w tym jest. Choć jednak nie zawsze fascynuję się kolorem, bo w moich kolekcjach często pojawiają się stonowane odcienie. Jeżeli chodzi o męskie sylwetki, to spodnie były w dość intensywnych kolorach. Myślę, że to się akurat najbardziej podobało.

 

Czujesz konkurencję na warszawskim rynku?


Wiesz, ja uważam, że konkurencja jest bardzo fajną sprawą. Ja odbieram konkurencję bardzo pozytywnie, pod warunkiem, że jest to zdrowa rywalizacja. Konkurencja nie oznacza zazdrości. Uważam, że konkurowanie ze sobą daje ogromną motywację do działania, dalszego rozwoju i tworzenia czegoś nowego. Dlatego jestem zwolennikiem zdrowej konkurencji. Tutaj na pewno ona jest, ale ja to wiedziałem, zanim pojawiłem się w Warszawie. Nie czuję się z tym źle. Wręcz przeciwnie.

 

Na zakończenie, opowiesz o swoich najbliższych planach? Coś ciekawego możesz zdradzić?


Na pewno, wkrótce będzie odsłona nowej linii basic. Pojawia się u mnie raz w roku i jest to taka bezsezonowa kolekcja. Jest w niej dużo modeli, które pasują na każdą porę roku i okazję. No i już trwają prace nad kolejną linią premium. W końcu panie też trzeba ubrać jesienią, więc myślę, że wtedy zobaczymy się na kolejnym autorskim pokazie w Warszawie. Teraz mogę się skupić na atelier w Poznaniu. Coraz więcej pań wie o tym, że można już tam przyjść. Mówią, że to dla nich wielka frajda poczuć, jak to wygląda od tej drugiej strony. Spotkać się pośród tych wszystkich tkanin, maszyn i stołów parowych. Rzadko o tym mówię, ale dwa miesiące przed otwarciem butiku, otworzyłem właśnie atelier w Poznaniu. Dużo się ostatnio działo, dlatego teraz planuję tygodniowy urlop, żeby trochę odpocząć.

 

 

 

Zakupy na Lamode

podobne artykuły

REKLAMA