REKLAMA
Logotyp serwisu lamode.info
REKLAMA

„Z WIZYTĄ U” NOWOJORSKIEJ PROJEKTANTKI KAROLINY ZMARLAK

Czuje się zarówno Polką jak i Amerykanką. Wierzy w polską modę, która według niej jest właśnie na przełomie. Ona sama także. Przeczytajcie rozmowę z projektantką Karoliną Zmarlak, którą redakcja LAMODE.INFO odwiedziła w Nowym Jorku, gdzie na co dzień mieszka i pracuje.

„Z WIZYTĄ U” NOWOJORSKIEJ PROJEKTANTKI KAROLINY ZMARLAK 10251 125749
REKLAMA

Spotykamy się z Karoliną Zmarlak w jej nowojorskim showroomie na Garment District – w ścisłym modowym centrum Nowego Jorku. Nim rozpoczniemy wywiad bardzo długo rozmawiamy o Polsce. Siedzi z nami również partner i manager Karoliny w jednej osobie – Jesse. Choć urodził się w Stanach i przez wiele lat mieszkał w Hiszpanii wiele wie o tym, co dzieje się w naszym kraju.

 

Pierwszym pytaniem, jakie mi zadali było czy liczą się dla mnie celebryci? Potraktowałam to, jako żart, ale okazało się, że za tym stoi coś więcej. W USA nie ma na pokazach czegoś takiego jak ścianki, stoiska sponsorów i tłumy łowców gwiazd. Czasem znane osoby przejdą niepostrzeżenie, bo nie ma obok nich masy fotografów. Wiele więcej mediów niż u nas, kładzie nacisk na ubranie – jego konstrukcję, materiał i zamysł a nie na to, kto danego dnia założył kreację.

 

To właśnie przeraża Karolinę w naszej branży mody. Nikt nie zapyta, dlaczego tak to uszyłaś, skąd pomysł itd. My skupiamy się na całej otoczce gwiazd, celebrytów. To w Polsce jest najważniejsze, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych to sprawa całkowicie drugorzędna na pokazach mody.

 

Mimo to obydwoje mają wiarę w polską modę. Uważają, że minął już czas odbudowywania się po doświadczeniach PRL-u, że polska moda jest teraz na przełomie i musi nią pokierować nowe pokolenie, które nie ma na sobie piętna przeszłości a jedynie wizję przyszłości i świetne wykształcenie. Nowa generacja Polaków jest ciekawa świata, ma go wręcz na wyciągnięcie ręki. Więcej czyta, podróżuje, ogląda, chłonie. Karolina podkreśla, że spotkała wielu zdolnych Polaków, którzy mają ogromny potencjał a nikt nie chce im pomóc. Dlatego większość rezygnuje lub wyjeżdża za granicę i tam dopiero staje się częścią przemysłu modowego – specjalistami od wykrojów bądź najlepszymi w dziedzinie wzornictwa.

 

karolina zmarlak

fot. LAMODE.INFO

 

Karolina zawsze ciepło myśli o Polsce i wraca tu w wolnych chwilach. Urodziła się w Krośnie i gdy miała 10 lat wyjechała z rodzicami do Chicago. Z życia w kraju pamięta sporo i zawsze podkreśla, że polskie doświadczenie dało jej wiele. Choć czuje się także Amerykanką wciąż pozostaje Polką. I chce żeby tak właśnie odbierać jej modę. Swoje umiejętności kształciła u Caroliny Herrery oraz Theory i jeszcze na studiach została dyrektorem kreatywnym odzieżowej marki. Przeczytajcie niezwykle pasjonującą rozmowę z mieszkającą i pracującą w Nowym Jorku polską projektantką Karoliną Zmarlak.

 

Dlaczego zajęłaś się projektowaniem?


Zawsze miałam jakieś zdolności artystyczne. Wiesz, taką żyłkę do tego, ale tak naprawdę nigdy nie wiedziałam, do czego dokładnie. Od dziecka próbowałam wielu rzeczy m.in. tańca. W późniejszych latach pasjonowałam się fotografią. Później już w szkole średniej doszło do tego, że zaczęłam uczęszczać na zajęcia dodatkowe z projektowania i szycia. Mimo to poszłam na studia do szkoły biznesu. Zrezygnowałam po roku.

 

W życiu tak jest, że możesz być w czymś dobry, ja na tamtych studiach zawsze dostawałam dobre oceny, ale kompletnie tego nie czujesz. I ja właśnie tak miałam. Tak, więc pierwszy był biznes, ale powiedziałam sobie, że zawsze mogę się go uczyć a teraz muszę w końcu zrobić coś dla siebie. I wtedy wyjechałam do Nowego Jorku. To był skok na głęboką wodę. Wyjechałam z niczym tylko po to żeby tak naprawdę móc się uczyć wszystkiego od podstaw.

 

I dostałaś się na Fashion Institute of Technology.


To nie było takie proste. Żeby dostać się na FIT musiałam wcześniej brać różne dodatkowe zajęcia. Wtedy właśnie pierwszy raz w życiu uczyłam się rysować, bo nigdy wcześniej nie miałam wyćwiczonej ręki. Zaczęłam, więc zdobywać doświadczenie, rozpoczęłam proces aplikacji, tworzyłam portfolio i wreszcie dostałam się do FIT. Ale pierwsze dwa lata były męczarnią. Było mi strasznie trudno.

 

Jedna z najlepszych szkół mody na świecie wymaga.


Oczywiście, ale ja jako dziecko nigdy nie rysowałam ani nie projektowałam! Myślałam zupełnie inaczej. Musiałam w czasie studiów wytrenować się, przestawić swoje myślenie. Do FIT chodziłam przez 5 lat i tak jak mówiłam pierwsze 2 lata były strasznie trudne. Dlatego do tej pory ogromnie ważne jest dla mnie to, ile pracy wkładasz w swój zawód. Bez treningu nie wiedziałabym wielu rzeczy. Wyobrażasz sobie powiedzieć komuś jak ma coś zrobić, tak żeby było najlepsze, jak sama nie wiesz jak to uszyć? Albo jak stworzyć wykrój? Ale weszłam w to wiedząc, że chcę to robić, choć nie wiedziałam, co z tego będzie. Było to dla mnie ogromne ryzyko i niesamowicie dużo pracy. Jednak jak tylko przeprowadziłam się do Nowego Jorku wiedziałam, że dokładnie tego zawsze szukałam.

 

To miasto sprzyja młodym projektantom?


Bardzo. Po pierwsze w żadnym innym mieście, jako młody projektant nie możesz zrobić tego, co ja robię na przestrzeni 10 ulic! To jest miejsce gdzie od początku możesz stworzyć projekt, potem pójdziesz kawałek dalej i pracujesz ze specjalistami od wykrojów. Potem idziesz i uszyjesz to mając do wyboru kilkanaście profesjonalnych zakładów. Wszystkie materiały są na miejscu lub możesz sprowadzić je z całego świata. I wszystko to możesz zrobić w bardzo małych ilościach – czyli możesz uszyć coś prywatnie dla jednej kobiety albo mieć ogromną produkcję. Nawet w Londynie czy Paryżu takie rzeczy są dużo trudniejsze do osiągnięcia. Tu w Nowym Jorku wszystko jest skupione, w jednym miejscu, dzięki czemu zrobisz, co zechcesz w jednym miejscu.

 

KAROLINA ZMARLAK

fot. LAMODE.INFO

 

Inspiruje Cię Nowy Jork?


Nieprzerwanie! Sama widzisz – tutaj ciągle coś się dzieje. Jak przeprowadziłam się do Nowego Jorku to czułam się jakbym grała w jakimś filmie. Patrzysz i mówisz: wow, czy to naprawdę się dzieje? Teraz spoglądam na to i wiem, że to jest moja rzeczywistość. To wszystko jest całkiem normalne i może nie robi na Tobie takiego wrażenia, ale wciąż daje ci niesamowitą energię. Codziennie wstajesz i masz chęci, bo wiesz, że coś się będzie działo i miasto to napędza.

 

A czym inspirowałaś się przy najnowszej kolekcji?


Nowa kolekcja na jesień zimę 2013/14 inspirowana jest modernizmem, ideą mniej znaczy więce. Dla mnie, jako projektanta, czasem dobrze jest mieć jedną określoną inspirację. To jest mój już 8 albo 9 sezon, jestem w tym biznesie już od 4 lat. Miałam już szansę i czas by eksperymentować, teraz tworzę kolekcje, które określają mnie, jako projektanta. Mam możliwość skoncentrowania się na danym kierunku, wiem kim jestem i kim jest moja klientka. Co robię dla niej i co reprezentuje swoim projektowaniem szerszej publiczności.

 

Dlaczego akurat modernizm?


Jest bardzo określony. Kieruje się zasadą mniej znaczy więcej. Dlatego idealnie trafia w moje założenia -bardziej skupiam się na szczegółach sylwetki, technicznych aspektach projektu. Zarówno kształty, cała konstrukcja, to jak wygląda ostatecznie projekt, ale także to jak się w nim czujemy składa się na wyższy poziom luksusu. Podobnie jak dla budynku, tak dla ubrania ważna jest konstrukcja. Idea tych projektów jest taka jak architektura modernistyczna – jest prawdziwa, widzisz w projekcie wszystko to, co jest podstawą, twoim doświadczeniem i fundamentem. Modernizm był bardzo innowacyjny i wprowadził do architektury szkło i otwarte przestrzenie. Z zewnątrz patrzysz na coś i widzisz jak wygląda w środku i wtedy rozumiesz jak to działa.

 

Gdy zaczęliśmy tę kolekcje to rozmawialiśmy o modernizmie. To chcieliśmy eksponować, bo dla nas był już na to czas i po prostu chcieliśmy to zrobić. Ale pojechałam wtedy z okazji urodzin do Amsterdamu. Odwiedziłam muzeum gdzie zobaczyłam te wszystkie kolory Vermeera i innych artystów  i wtedy postanowiłam włączyć je do kolekcji. Na co dzień inspiruje mnie masa rzeczy, które w pewnym momencie tak naprawdę łączą się ze sobą. Wydaje mi się, że wiele ludzi tak ma – wstajesz codziennie i coś cię rozbudza, coś musi cię w ten dzień inspirować.

 

Gdzie, więc szukasz inspiracji?


Nie jest to proste do określenia, bo czasem najdziwniejsze wydarzenia decydują o temacie kolekcji. Co sezon gdzieś wyjeżdzam, widzę coś nowego i pod koniec dnia wciąż jestem podekscytowana. Nawet, na co dzień jak idę ulicą, także nasza rozmowa – wszystko na czym się skupiasz to inspiracje, które często na długo zostają w twojej głowie. Każdego sezonu masz nowe pomysły, coś co sprawia, że wciąż jesteś podekscytowana. Ale przy tym najważniejsze jest to, by wiedzieć kim się jest i zachować swoją spuściznę, pewne dziedzictwo, podstawę, założenie. Stworzyć coś co będzie stanowić część tej całości, która określa, charakteryzuje markę.

 

Ty opierasz swoją pracę na perfekcyjnej konstrukcji i dbałości o szczegóły.


Tak, bo chcę żeby to była wciąż główna część DNA mojego projektowania. Czasem ludzie pytają mnie: kto według ciebie jest najlepszym projektantem? Dla mnie najlepsi są ci którzy na prawdę wiedzą kim są. Dlatego jak widzisz jakiś projekt, a nie widzisz metki to jesteś w stanie powiedzieć czyjego jest autorstwa. Mają za sobą technikę, ciężką pracę i umiejętności. I to im, marki zawdzięczają sukces dzięki temu, że ich styl jest rozpoznawalny, wciąż trzymają się w swoich ramach. Jak widzisz Chanel Jacket  to zawsze wiesz, że to od Chanel. Podobnie jest ze stylem Ricardo Tisci’ego z Givenchy. Jak widzisz jakiś projekt to zawsze rozpoznasz, że to jego. To jest bardzo niezwykłe wypracować sobie coś takiego. Oczywiście nie jest łatwe. Przecież najlepsze marki na świecie mają ok. 60-100 lat i często tyle czasu potrzeba by wypracować sobie tak silną estetykę.

 

Żeby mieć, do czego wracać.


Na świecie nie ma już nic nowego, czegoś co by cię zachwyciło. Teraz jest innowacja, ale musisz ją stworzyć mając na uwadze swój dorobek. Każdy może stworzyć cokolwiek jak jest, choć odrobinę dobry w projektowaniu, ale to właśnie posiadanie dorobku jest najważniejsze by móc iść w stronę innowacji. Ja to tak widzę.

 

Czujesz presję stworzenia czegoś świetnego?


Zawsze śmieje się jak słyszę, że inni projektanci mówią, że uwielbiają robić to na co dzień. Ja tak nie mam. Dla mnie nie zawsze to jest „uwielbianie”. Czasem to jest nawet nie tyle co męczące, ale bardzo trudne mentalnie. Chcesz tak bardzo zrobić coś świetnego, chcesz tak bardzo zrobić coś co jest nowe i dobrej jakości. Te wszystkie pomysły i idee, które masz, muszą przerodzić się w coś co ma sens. Momentami jest to straszne, bo chcesz żeby to stało się jak najszybciej a czasem to jest bardzo długi i trudny proces. Także czasem masz takie momenty, że coś zadzieje się przez 2 minuty i czujesz, że to właśnie to, że o Boże – to pracuje. Ale są także takie momenty, kiedy wszystko rodzi się, włącznie z inspiracjami, podczas procesu. Męczysz się cały dzień, płaczesz kiedy minie 12 ciężkich godzin a potem masz te dwie minuty, kiedy masz nadzieję na następny dzień, że wszystko będzie ok.

 

FIT dało ci solidną podstawę, niezbędną wiedzę by przetrwać takie momenty.


To jedna z trzech najlepszych szkół na świecie, tuż obok Parsons i londyńskiego St. Martins. Dla mnie był to bardzo dobry wybór. FIT jest bardzo dobry w nauczaniu całego procesu technicznego. Nie w każdej szkole możesz tak dobrze nauczyć się konstrukcji. Nie wszędzie wszystko musisz zrobić sama. Tam na prawdę, od każdej szpilki do każdego najmniejszego projektu, który uszyjesz, po każdy rysunek – wszystko zrobione jest przez ciebie. Tak jak wspominałam – jak przyszłam do szkoły to w ogóle nie miałam doświadczenia. Było wielu innych ludzi, którzy albo już rysowali bardzo dobrze albo skończyli Fashion Design Higschool w Nowym Jorku. Także na początku jak porównałam się z nimi to miałam małą depresję (śmiech).  Dużo musiałam przejść by chociaż odrobinę im dorównać.

 

karolina zmarlak

fot. LAMODE.INFO

 

I udało ci się, bo jeszcze na studiach otrzymałaś ofertę pracy.


Ale nie wyobrażam sobie tego wszystkiego bez tej technicznej męki jaką przeszłam. Bez tego nie mogłabym robić też tego, co robię dziś. Dzięki temu to co tworzę jest prawdziwe, bo o wszystkim przekonałam się na własnej skórze. Myślę, że produkt wygląda zawsze bardziej prawdziwie jak stworzony jest na prawdziwym doświadczeniu.

 

Ale też z drugiej strony jest tak, według mnie, że w szkole jest podobnie jak w życiu – dostajesz to, co chcesz dostać, tyle ile ty jesteś w stanie dać żeby dostać jak najwięcej.  Dlatego w FIT na początku trzeba było podjąć decyzję – czy poddajesz się całkowicie temu procesowi czy nie? Stąd moje pierwsze tygodnie były bardzo trudne. Nie umiałam pojąć, że mam tutaj być codziennie od 9: 00 czasem do 2 nad ranem. To wszystko przygotowało mnie do tego jak naprawdę wygląda życie w tym zawodzie, bo dużo się nie zmieniło (śmiech). Dlatego to praca, którą musisz kochać, bo trzeba jej się poświęcić w pełni -non stop musisz w tym być.

 

Poza technicznym przygotowaniem, FIT nauczyło cię np. historii mody?


Poza zajęciami właśnie typowo technicznymi tak jak tworzenie wykrojów, szycie, drapowanie aż do rysunku były też te bardziej podstawowe nie tylko historii np. kostiumu, gorsetu czy obuwia, ale także takiej ogólnej historii Ameryki i świata. Jak wybierasz zajęcia z wykrojów to są to zaledwie 4-5h a później musisz wybrać jeszcze coś dodatkowego – inaczej nie przejdziesz dalej. Dlatego przez 5 lat żyłam na studiach bardzo intensywnie.

 

W Polsce nie zdobędzie się tak solidnego wykształcenia w dziedzinie mody czy samego projektowania.


Tutaj też jest wielu projektantów, którzy nie wiedzą nic poza New Lookiem Diora i małą czarną Chanel, bo po prostu ich to nie obchodzi. Dla mnie ważne jest żeby to moja wiedza tworzyła projekt, żeby w nim było widać moje przygotowanie i mój trud włożony w ciągłą naukę. To też jest jakiś wybór – można przecież projektować bez wiedzy. To indywidualny wybór – czy chcesz to znać i to zmieni to, co robisz – czy nie chcesz. Zarówno jedno i drugie funkcjonuje, ale wtedy masz zupełnie inny punkt widzenia i inny produkt.

 

Czerpiesz z historii mody?


Oczywiście, nawet w biurze mam książki o gorsetach, jak wyglądała od środka konstrukcja osiemnastowiecznych sukni (śmiech). Ale dla mnie moim takim background’em jest krawiectwo, czyli wszystko, co ma strukturę, konstrukcję i siłę. I tutaj np. wisi kurtka, której najprostszą inspiracją jest Bar Jacket Diora przełożony na bardzo współczesny język. Nie zauważysz tego na pierwszy rzut oka. Kształt, gorsetowa góra zakończona baskinką, która formuje bardziej kobiecą i silną talię. Dla mnie właśnie ten kształt jest najważniejszy. Forma to wszystko, co kocham z konstrukcji.

 

A co z Polską?


Nie myślę o powrocie personalny, bo Nowy Jork jest miejscem gdzie po prostu muszę być. Ale chciałabym zobaczyć, co można zrobić w Polsce. Na prawdę myślę, że teraz jest bardzo duża okazja, to dla was dobry czas. Tak jak na początku mówiliśmy – jest taka nadzieja, że Polska jest w takim miejscu gdzie są ogromne chęci. Teraz jeszcze chwilę trzeba będzie poczekać by doceniono młodych polskich projektantów i żeby było ich więcej. Chodzi przede wszystkim o to żeby zacząć doceniać to, co polskie.

 

Myślisz o pokazie?


Jeśli pojawi się jakaś szansa to pomyślimy.

 

Mówisz o sobie: Polska projektantka mieszkająca i pracująca w Nowym Jorku.


Tak, bo to moje korzenie sprawiły, że jestem taka a nie inna. Moje europejskie pochodzenie stanowi o mnie i buduje mnie. Dlaczego jestem tak określona, dlaczego technika jest dla mnie tak ważna? Myślę, że to jest bardzo polskie. I te korzenie chciałabym przenieść na swoją modę.

 

Pamiętam jak byłam małą dziewczynką i moja mama mimo tego, że był komunizm zawsze wyglądała inaczej. Ubierała się fajnie i nie wyglądała jak wszyscy. Mimo, że żyło się biednie to była wtedy taka siła i kreatywność, choć tak naprawdę nie było nic. Teraz tym bardziej powinniśmy do tego wrócić.

 

Czujesz się Polką?


Czuje się zarówno Polką jak i Amerykanką, bo wciąż bardzo dużo mojego myślenia i mojej estetyki jest bardzo polskie. Mam to europejskie doświadczenie i obycie. Tym bym się chciała tutaj wybić.

 

Daje Ci coś polskie pochodzenie?


Zawsze podkreślam, ze jestem polską projektantką mieszkającą w Nowym Jorku. Daje mi to zupełnie inne spojrzenie. Myślę, że wygląd tez jest inny, co jest moją okazją do tego by wyróżnić się w NY.

 

Zdarzyło ci się już wspierać polską modę.


Współpracowałam już z wieloma Polakami m.in. przy moich pokazach na Fashion Weeku, bo ich młoda generacja jest bardzo uzdolniona. Dla mnie to jest świetne, że ktoś jest Polakiem i jest ekspertem w czymś.

 

KAROLINA ZMARLAK

fot. LAMODE.INFO

 

Jak od kuchni wygląda Nowojorski Tydzień Mody?


Tu nie chodzi o to by, dostać się do jakiegoś poziomu. Jak sama pewnie zauważyłaś – nie każdy show jest świetny. To po prostu biznes. Nawet najmniejszy show to wielkie przedsięwzięcie. Dlatego trzeba wiedzieć czy jesteśmy w odpowiednim miejscu, trzeba być gotowym i trzeba mieć zaplecze finansowe. Dla mnie nie jest ważne żeby robić to, co sezon. Uważam, że co sezon możesz pokazywać to, co jest dla ciebie ważne, ale na różne sposoby. Są sezony, że robię pokaz i są sezony, że robię film.

 

To też sprawia, że się wyróżniasz.


Dokładnie. Teraz w NY jest ponad 80 pokazów. Dlatego w pewnym sensie uzasadniony jest mój wybór. Nie muszę i nie chcę robić tego, co inni. Dużo ludzi też robi filmy, ale tu chodzi o najlepszą, jakość i o to co chcesz powiedzieć komuś o sobie, o tym co robisz i o swojej marce jako młoda projektantka. To jest dla mnie łatwiejsza forma niż zrobienie pokazu. Poprzez film możemy określić, kim jesteśmy w 2 minutach.

 

Nie jestem Marc Jacobs, dlatego nie mogę pokazać na razie tego, co dokładnie bym chciała. Choć jak ruszyliśmy z marką to robiliśmy, co sezon pokaz to jednak dla mnie film przedstawia coś, co możemy przekazać silniej i co w dobie internetu może obiec cały świat. Nasz pierwszy film obejrzeli ludzie z jego różnych zakątków. Ludzie pisali e-maile o kolekcji, z pytaniami i zainteresowaniem. Był kontakt i to wszystko, czego zwykle nie ma po pokazie. Był to zdecydowanie na tamtą chwilę silniejszy przekaz. Ale w każdym sezonie jest inny moment, trzeba go wyczuć, co będzie lepsze – pokaz czy film.

 

Nie czujesz presji, że musisz, co sezon jednak zrobić pokaz a ty wybierasz film?


Nie, bo mam możliwość wykazania się inaczej. Mam wybór i tak jak mówiłam o kolekcji, że trzeba mieć to swoje zaplecze, rozumieć siebie i tak samo jest z filmem, w którym wysyłam w świat informacje o sobie. Najważniejsze by robić cos nie dlatego, że ktoś na ciebie naciska ale dlatego, że jesteś w takim momencie kiedy to czujesz, kiedy jest to całkowicie kompletne. I jest to powiązane z tym, w jakim momencie jesteś, co robisz i co chcesz pokazać, powiedzieć.

 

Fashion Week sprawił, że stałaś się rozpoznawalna?


Jednak to bardziej magazyny pozwalają się pokazać. Tydzień Mody to coś niesamowitego. Te emocje są straszne! Nie mogę powiedzieć, że coś bardziej pomaga coś mniej, coś jest lepsze niż coś innego, bo czasem te zdumiewające momenty owszem dzieją się, gdy dasz ogromne show a czasem w połowie sezonu gdy nic się nie dzieje. Najświeższym przykładem jest to, że jakieś 2 tygodnie temu dostałam się do Saks 5th Avenue, który jest ogromnym i ekskluzywnym sklepem z najlepszymi markami. I to się stało między sezonami. I dla mnie to jest najważniejsza rzecz, która przytrafiła się mojej marce a stało się to między sezonami a nie dlatego, że miałam ogromny pokaz.

 

To mój największy sukces. Myślę, że takie rzeczy, tak wielkie nie są przypadkiem.  Nie wierzę w takie idealistyczne historie, że ktoś przyszedł na pokaz i wow, wszystko potoczy się z górki. To trochę taki modowy mit. Dla mnie chodzi przede wszystkim o budowanie własnego biznesu i wiele włożonej w niego pracy.

 

Na razie jesteśmy w największych butikach luksusowych w kraju. Za granicą jeszcze nie, ale wszystko przede mną. Do Saksa moja pierwsza kolekcja trafia już w czerwcu. Mając taką nową siłę i energię za sobą nawet nie wiesz jak bardzo to jest ekscytujące, bo nie wiesz, co jeszcze się wydarzy.

 

Czyli jeszcze wiele przed tobą?


To wszystko dzieje się 24h na dobę, pracuję bez przerwy. Dlatego jednym z największych dylematów, jaki trzeba przeżyć w tym zawodzie jest to, że nigdy nie można się zatrzymać. Musisz się przyzwyczaić, wytrenować. Jak chodzisz nawet do szkoły to wiesz, że w czerwcu będzie koniec i mogłaś się wykończyć, ale i tak wiedziałaś, że masz 2 miesiące wolnego i odpoczynku. Jak jesteś w tym biznesie to już tak nie jest, dlatego musiałam się wytrenować przede wszystkim personalnie i mentalnie. Że trzeba między tym znajdywać jakieś malutkie momenty żeby się zrelaksować. Bardzo lubię wyjeżdżać, albo pójść gdzieś i siedzieć kilka godzin w restauracji przy winie i nie myśleć, a rozmawiać. Taki dzień wolnego działa bardzo kreatywnie, tym bardziej, że NY jest świetny, bo nie musisz wyjeżdżać żeby odpocząć, bo w wielu dzielnicach znajdziesz zupełnie inny świat, nowe doznania i rzeczywistość.

 

Ciężko zapewne znaleźć czas żeby wyjechać poza miasto.


Niedawno udało mi się, ale to z okazji moich urodzin, na które długo czekałam. Były świetnym powodem by na moment zostawić pracę. Odwiedziłam po raz pierwszy Amsterdam i po raz kolejny Paryż. Było super! Bardziej niż odpoczynek to było zbieranie energii na kolejne miesiące. Żeby mieć w sobie nową odwagę i nowe myśli dla następnej kolekcji. Bo po tak długim czasie intensywnej pracy czuję się jakby ktoś wyssał ze mnie wszystko. I teraz, co trzeba zrobić żeby na nowo mieć energię.

 

Na początku powiedziałaś mi, że nie interesują cię gwiazdy, które nosiły twoje projekty, że nie to jest najważniejsze. Jednak było ich całkiem sporo.


Wiesz, co zdarzyło się, ale nawet nie pamiętam ich imion! Przepraszam. Rzeczywiście nie jest to dla mnie najważniejsze, ale jakby miała wybór to byłaby to Tilda Swinton, Kate Blanchett i Jessica Chastain, bo to są kobiety, które reprezentują to, w jaką stronę zmierza moja marka. To silne, inteligentne kobiety z wyrazistymi osobowościami, które w dodatku są świetne w swoim zawodzie. Nie to, że nie obchodzi mnie nikt inny, ale ja nie mam w ogóle parcia na gwiazdy. Mnie to nie fascynuje. Jeśli już miałyby być właśnie takie. Ale będzie teraz bardzo duża hollywoodzka produkcja „Paranoia” z Harrisonem Fordem i innymi świetnymi aktorami. Główną rolę gra Embeth Davidtz. Jest naprawdę dobra i właśnie dla niej, do tego filmu wzięli moje rzeczy. To będzie naprawdę świetne zobaczyć swoje ubrania na ekranie tym bardziej, że ona jako kobieta jest fantastyczna, jest pradziwą aktorką a nie gwiazdą.

 

Największy komplement, jaki usłyszałaś o tym co robisz?


Jeszcze chyba takiego nie usłyszałam (śmiech). Wszystko przede mną. Na razie nie komplementujemy się dopóki..

 

Dopóki, co? Kiedy będzie ten moment, że będziesz zadowolona?


Jak wyślę wszystko do tego mojego wielkiego sklepu Saks i wszystko będzie idealne i wszystko się sprzeda.

 

Myślisz o swoim własnym butiku?


Tak. Myślę, że to byłoby naprawdę dobrym posunięciem. Mamy bardzo silną tożsamość marki, co próbujemy pokazać. Dlatego najlepszą drogą jest posiadanie swojego własnego miejsca, butiku. Mój partner jest ze świata architektury, więc byłoby to świetne polaczenie naszych pasji.

 


Zakupy na Lamode

podobne artykuły

REKLAMA