Logotyp serwisu lamode.info

MICHAŁ SZULC – POKAZ KOLEKCJI JESIEŃ ZIMA 2014/2015

Za nami pierwszy autorski pokaz kolekcji projektanta Michała Szulca. Zobaczcie, co pojawiło się w jego jesienno-zimowym sezonie 2014/2015.

MICHAŁ SZULC – POKAZ KOLEKCJI JESIEŃ ZIMA 2014/2015 13296 123330

Jedni igrają z ogniem, decydując się na ryzykowne rozwiązania w pomysłach na swoją kolekcję, inni tego ognia unikają, co często kończy się efektem nudnym i bezpiecznym. Są jeszcze tacy, którzy wiedzą, jak z tym ogniem się obchodzić.

 

Bez wątpienia, Michała Szulca można zakwalifikować do tej ostatniej grupy. O tym z pewnością wiedzą stali bywalcy Polskiego Tygodnia ModyŁodzi, gdzie projektant co sezon prezentuje swoje kolekcje. Prędzej czy później mogliśmy spodziewać się momentu, w którym jeden z faworytów łódzkiej publiczności zdecyduje się na swój autorski pokaz w Warszawie.

 

Wybór projektanta na miejsce pokazu padł na przestrzeń znajdującą się w domu handlowym Mysia 3. Kameralna sala nie była jednak przeszkodą, by pomieścić wszystkich swoich gości. Doskonałym rozwiązaniem okazał się przede wszystkim łamany wybieg, dzięki któremu nikt nie mógł narzekać, że zamiast kolekcji, ogląda fryzury kolegów z pierwszych rzędów.

 

„Fire”, bo taki tytuł nosi jesienno-zimowa kolekcja Michała Szulca na sezon 2014/2015, nieco odbiega od charakteru wiosenno-letnich propozycji ze „Statues”. Do palety stonowanych kolorów, z dominującymi czerniami i szarościami, zostały wprowadzone neonowe odcienie żółtego. Pojawiło się więcej metalicznego błysku, którego akcenty znalazły się już w poprzednim sezonie.

 

Dominowały przeskalowane luźne kroje, co zdecydowanie wpisuje się w stały charakter kolekcji Michała Szulca. Proste formy stanowiły przeciwwagę dla sporej różnorodności materiałów i detali. Kiedy pojawiała się czerń, kluczowa okazała się gra fakturą. Gdy w stylizacjach znalazły się kontrastowe zestawienia kolorów, całość łagodziły podobne do siebie tkaniny. Każda pojawiająca się na wybiegu sylwetka, wprowadzała do kolekcji taką właśnie równowagę.

 

Obyło się bez pożaru. Nawet inwazyjne neony, jakie znalazły się na ubraniach, nie kojarzyły się ze strażacką garderobą (choć tytuł kolekcji mógł wymusić tę sugestię, była to moda jak najbardziej do noszenia). Widać, że projektant potrafi świetnie posługiwać się kolorem – te bardziej ryzykowne i śmiałe gasi czernią, a czasem łagodzi drobnym detalem. Neonowe i metaliczne zestawienia w tzw. total looku zostały przełamane czarnymi butami – niby takie drobne niuanse, a jednak znacząco wpływają na efekt.

 

Choć w zeszłej kolekcji znacznie więcej działo się w samych konstrukcjach (pamiętny płaszcz w czarno-białe desenie, z podkreśloną talią i niespodzianką z tyłu – w postaci luźnego kroju), przy okazji sezonu jesienno-zimowego są one równie przemyślane, choć znacznie mniej charakterystyczne. Dało się zauważyć konsekwencję w wykorzystaniu wzorów i detali. Tutaj, zwracającym na siebie uwagę akcentem okazały się grochy – jako hafty na grubszych materiałach, drobne kropki na transparentnych tkaninach czy te tworzące desenie na żakardach.

 

Nowością były cztery męskie sylwetki, które idealnie uzupełniały się z damskimi. Mając na uwadze estetykę projektanta, silnie romansującą z charakterem męskiej mody, prędzej czy później, można ich było się spodziewać. Doskonale układające się ubrania, dzięki świetnym odszyciom i odpowiednio wyważonym proporcjom to już cecha rozpoznawcza stylu Michała Szulca.  Był to bardzo udany warszawski debiut, który zdecydowanie plasuje go w czołówce najlepszych polskich projektantów. 

 

 

 

podobne artykuły