REKLAMA
Logotyp serwisu lamode.info
REKLAMA

CESARZOWA ANNA WINTOUR

"Jestem bardzo wymagająca. Można nawet powiedzieć, że jestem zołzą".

CESARZOWA ANNA WINTOUR 643 132383
REKLAMA

Anna Wintour nie znosi koloru czarnego, nie toleruje ludzi z nadwagą i rzadko się uśmiecha. Szczupłą pokerową twarz skrywa najczęściej za czarnymi okularami Chanel i pod błyszczącą, niezmienną od lat fryzurą na pazia.


Jako redaktor naczelna amerykańskiego Vogue od roku 1988  z  wielkim sukcesem dzierży berło jednego z najbardziej prestiżowych magazynow o modzie na świecie. Opiniotwórcza, wpływowa, ale też często chłodna i nieprzystępna, to jej uznania i błogosławieństwa szukają nie tylko młodzi projektanci, ale i wielkie nazwiska.

 

“W karierze każdego projektanta pojawia się moment, w którym zadaje sobie pytanie czy Annie dana rzecz się spodoba czy nie. Każdy projektant, który temu zaprzecza po prostu kłamie.” – powiedział kiedyś Nicolas Ghesquiere, dyrektor kreatywny francuskiego domu mody Balenciaga.

 

Sama zainteresowana może nigdy nie traci czasu na błahe pogawędki czy rozmowy o niczym, ale kiedy już ma coś do powiedzenia, nie owija w bawełnę. – “To, co robię jest moją siłą napędową. Z pewnością lubię z innymi konkurować. Co jeszcze? Czy jestem wymagająca? Tak, jestem bardzo wymagająca. Można nawet powiedzieć, że jestem zołzą.” – wyznała kiedyś bez pardonu.

 

Na swoją pozycję i reputację pracowała latami. Urodzona i wychowana w Wielkiej Brytanii, córka redaktora londyńskiego Evening Standard, nieprzeciętną smykałkę do mody zaczęła pielęgnować we wczesnej młodości. Praca w butiku Biba, a później w Harrodsie na krótko zaspokoiły jej modowy apetyt. Kiedy w Londynie pracowała dla Harpers [&] Queen, tak po przeprowadzce do Nowego Jorku był to już Harper’s Bazaar. A później Vogue.

 

tl_files/moda zagraniczna/osobowosci/ANNA WINTOUR/EN_00239909_0001.jpg

fot. East News

 

Zarzucaną jej oschłość  tłumaczy nieśmiałością  i swoim wykalkulowanym perfekcjonizmem. W poświęconym jej filmie dokumentalnym, September Issue, widzimy jak kosztująca 50 tysięcy dolarów sesja zdjęciowa ląduje w śmietniku. Powód? Efekt końcowy nie przypada Annie do gustu. A gust pani Wintour jest wart bardzo dużo. Przynajmniej zdaniem Conde Nast, wydawcy Vogue.

 

Jej roczna pensja liczona jest w milionach dolarów. Nie wspominając już o Mercedesie z szoferem do własnej dyspozycji, opłaconym makijażyście, fryzjerze i setkach tysięcy na ‘drobne wydatki’, takie jak ubrania czy ukochane szpilki od Manolo.

 

R.J. Cutler, reżyser September Issue, przyznaje, że warta jest każdego centa – “Ta kobieta w ciągu dnia nie traci ani sekundy. Zapytałem ją czy mogę przyjść do jej domu i sfilmować ją w jej czasie wolnym. Odpowiedziała mi ze zdziwieniem, że przecież nigdy nie ma czasu wolnego.”


Jej pracowitość i etos pracy potrafią docenić także jej współpracownicy. Jedna z jej byłych asystentek, Claiborne Swanson Frank,  po dziś dzień w superlatywach  wspomina Wintour jako przełożoną – “To, że pracowałam w Vogue i Anna była moim mentorem to jedna z najlepszych rzeczy jaka mi się przytrafiła w mojej karierze. Uważam, że była niesamowita jako redaktor, a także sprawiedliwa  i zawsze oferowała swoje wsparcie.”


Nie podzielała jej zdania inna była asystentka  –  Lauren Weisberger. To właśnie persona Wintour zainspirowała ją do napisania książki o despotycznej, bezwzględnej i zimnej jak andersenowska Królowa Śniegu, redaktor naczelnej magazynu o modzie. W filmowej adaptacji ‘Diablicę ubierającą się u Prady’ zagrała sama Meryl Streep. Wintour nie komentowała. Pojawiła się na premierze filmu w towarzystwie odtwórczyni głównej roli, od stóp do głów ubrana w Pradę.

 

 

Zakupy na Lamode

podobne artykuły

REKLAMA